Panu Bogu trzeba dać wszystko

Cel jest prosty: należy przygotować osoby z niepełnosprawnością intelektualną do przyjęcia sakramentów i towarzyszyć im w Kościele. Po to powstała 25 lat temu grupa „Łanowa”, która działa przy klasztorze ojców dominikanów w Krakowie.

Reklama

Pojechali kiedyś na zimowisko do domu Znaku w Pewli Małej. Pracownicy, wolontariusze, podopieczni. Tam chodzili z dziećmi do kaplicy, gdzie rozegrała się słynna historia z papierosem i cukierkami. – Jestem ja z moim Wojtkiem na kolanach. Sporo czasu wtedy przesypiał, bo brał dużo leków. Jest też dwóch trzpiotów biegających po tej kaplicy i mój kolega Maciek, już dominikanin. Nagle Artek staje na krześle, zagląda do tabernakulum, a my słyszymy: „Te, Jezus, masz papierosa?”. Oczywiście, zareagowaliśmy pedagogicznie, tłumacząc, że owszem, w środku jest Pan Jezus, ale zdecydowanie nie ma papierosów. Artek przyjął to do wiadomości, nie trzeba było nic więcej wyjaśniać. Wtedy do tabernakulum podbiega Darek i woła: „E, Jezus, masz cukierka?”. Już nic nie musieliśmy tłumaczyć, bo Artek wkroczył do akcji z pytaniem: „Czy ty nie słyszysz, że Pan Jezus nie ma cukierków?” – tak Anna relacjonuje anegdotę, która uruchomiła w niej myślenie, że chłopcom trzeba dać coś więcej.

Czuliśmy, że trzeba inaczej

– Intuicja wiary osób z niepełnosprawnością intelektualną jest niezwykła. Oni mają poczucie realności. Wiedzą, że zwracają się do Jezusa, który jest dla nich konkretną Osobą. Dlatego nie nakładają masek, wyrażają spontanicznie to, co czują. Według nich Panu Bogu trzeba dać wszystko, niczego nie można pominąć, w modlitwie nie ma spraw mniejszych i większych – komentuje o. Andrzej Kostecki OP, wieloletni duszpasterz osób z niepełnosprawnością intelektualną. Zanim pani Anna zaczęła myśleć, jak Wojtkowi i jego kolegom ułatwić dostęp do sakramentów, na Łanowej odbyła się Pierwsza Komunia z bierzmowaniem dla 50 podopiecznych. To była wielka impreza w namiocie przed budynkiem. Mnóstwo ludzi, bo przyjechały rodziny. Kapelan domu miał dla chłopców ogrom serca i empatii, ale niewiele mógł zrobić. Przygotowanie do przyjęcia sakramentów polegało na tym, że sprawdził, czy dzieci przyjmą komunikant. Tylko tyle. – A my czuliśmy, że trzeba inaczej – wspomina to wydarzenie założycielka „Łanowej”. – Wiedziałam, że potrzebuję ludzi i kapłana. Intuicyjnie wyczuwałam, że jeśli będziemy razem w kościele, na Mszy św., i Wojtek będzie widział, jakie to jest dla mnie ważne, i będzie się modlił razem ze mną, a właściwie ja z nim, bo będę nie tyle na Panu Bogu się skupiała, ile na nim, to wtedy zaprowadzę go do Niego – tłumaczy. Mogła wprawdzie po prostu zacząć chodzić z Wojtkiem sama do kościoła, a potem poprosić jakiegoś księdza, by udzielił mu sakramentów, ale nie o to chodziło. W grupie było 11 chłopców. Postanowiła, że nie będzie z nich wybierać mniej czy bardziej sprawnych, tylko spróbuje przygotować wszystkich. – Wymyśliłam wówczas, jak taka Msza będzie wyglądała: że dotykamy uszu, gdy słuchamy słowa Bożego, że całujemy krzyż w akcie pokuty, a homilia jest głoszona w formie scenek teatralnych. Reszta to bliskość z Bogiem i Kościołem – opowiada. Poszła z tym pomysłem do o. Wojciecha Prusa OP, a on, nie zadając żadnych pytań, powiedział tylko: „Szukaj ludzi i robimy”. Tak się zaczęła historia „Łanowej”.

Dać szansę na obecność w Kościele

W pierwszej grupie byli głównie znajomi Anny i znajomi znajomych. Nie ogłaszała żadnego naboru. Wszystko działo się na zasadzie poczty pantoflowej. Po pierwszej grupie osób przygotowanych do przyjęcia Eucharystii i sakramentu bierzmowania wiedzieli już, że będą kolejne, że nie chodzi tylko sakrament, ale również o relacje, o to, że razem idą do Boga. – Nie wolno nam było tego skończyć, bo nie chodziło o to, żeby kogoś doprowadzić do Pierwszej Komunii, ale o to, by dać mu szansę na obecność w Kościele i spotkanie z Jezusem – dodaje kobieta. To są nieustanne rekolekcje, bo osoby z niepełnosprawnością intelektualną umieją wiele nauczyć swoich towarzyszy. – Wojtek, dorosły człowiek, ma figurkę Pana Jezusa bez twarzy. Robi jej tysiące zdjęć, codziennie, w różnych sytuacjach. Na przykład postanawia robić pompki z Panem Jezusem. Kto takie rzeczy wymyśla? To nie jest figurka, on się nią nie bawi. Gdy ma w rękach Pana Jezusa, głaszcze figurę albo całuje – opowiada Wojtkowa mama i przyznaje, że to otwiera ją na inne spojrzenie na Boga. – To jest niezwykłe, kiedy czeka w czasie Mszy na moment Przeistoczenia i mówi do mnie: „Patrz, to teraz!”. Kto z nas w świadomy sposób na to patrzy? Kto tak czuje? Właśnie dlatego ich obecność w Kościele ma dla mnie wielki sens – podkreśla.

Niestety, nie wszyscy widzą ten sens. Anna wciąż spotyka się z rodzicami, którzy mówią: „Mojemu dziecku nie udzielono Komunii”. Albo: „Mojemu dziecku udzielono Komunii w zakrystii, żeby nikt nie musiał na to patrzeć”. – Wiara jest osobistą relacją z Bogiem w tajemnicy. Nikt nie jest w stanie zmierzyć ani swojej wiary, ani wiary drugiego człowieka. Każdy ma własny sposób dążenia do świętości. W wielu sytuacjach nie mamy dostępu do serca człowieka. Każdy został zaproszony, aby na swój sposób powiedzieć Bogu „tak”. W powołaniu do bliskości Pana Boga nasi bracia są tacy sami – argumentuje o. Kostecki prawo osób niepełnosprawnych intelektualnie do miejsca w Kościele. – Oni ewangelizują nas i ewangelizują świat. Mówią: „Jestem po to, aby mnie kochać”, a Bóg przecież właśnie z miłości będzie nas rozliczał. Są dla nas błogosławieństwem – podsumowuje dominikanin.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7