Zły sen się spełnia

Trzej rodzeni bracia zostali we Włoszech kapłanami tego samego dnia. Powołań jednak brakuje i Kościół na Półwyspie Apenińskim mierzy się z pytaniem: czy mogą istnieć parafie bez księży?

Reklama

W książeczce do nabożeństwa Agne- se De Angelis przechowuje wytartą kartkę z modlitwą, którą odmawiała każdego dnia, odkąd na świat przyszło pięciu jej synów: „Panie, weź któreś z mych dzieci na kapłana”. Bóg jej wysłuchał i w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa w katedrze w Salerno święcenia przyjęło trzech z nich: 34-letni Roberto oraz 30-letni bliźniacy Carmine i Ferdinando. O wytrwałej modlitwie swej mamy dowiedzieli się niedawno. – W domu rodzinnym odkryłem wartości chrześcijańskie i wraz z codziennym chlebem karmiony byłem Ewangelią. Patrzyłem na miłość rodziców i fascynowało mnie życie małżeńskie, byłem nawet zaręczony. Jednak ostatecznie wybrałem kapłaństwo – wyznaje Roberto. Jego decyzja zaskoczyła rodzinę. – Po skończeniu studiów na uniwersytecie w Neapolu pracował i nie dawał żadnych znaków powołania, chyba że za taki uznać aktywne włączenie się w życie parafialne, pracę z trudnymi dziećmi w oratorium i codzienną godzinę adoracji przed Najświętszym Sakramentem – mówi jego starszy brat Salvatore, żonaty, ojciec trojga dzieci. Roberto najpierw wstąpił do jezuitów, jednak po roku formacji postanowił przenieść się do metropolitalnego seminarium św. Jana Pawła II. Tam najpierw dołączył do niego Ferdinando (który o kapłaństwie mówił od najmłodszych lat), a potem także Carmine. – Bracigliano, skąd pochodzimy, to niewielkie miasteczko. W 2010 r. zainicjowano tam wieczystą adorację w intencji powołań. Mój dyżur przez lata przypadał w nocy z soboty na niedzielę. Tam na kolanach utwierdziło się moje powołanie – wyznaje Ferdinando.

Powołanie rośnie w parafii

Odkąd trwa adoracja, z Bracigliano wyszło wiele powołań kapłańskich i zakonnych. W tym roku oprócz trzech braci święcenia przyjęło trzech innych mężczyzn pochodzących z tej miejscowości. Był to też rekordowy rok dla seminarium w Salerno – wyświęcono aż 14 absolwentów. – Mamy coraz więcej powołań z parafii, w których trwa wieczysta adoracja. Z powodu braku kapłanów za jej organizację odpowiadają coraz częściej świeccy i ta odpowiedzialność owocuje także ożywieniem życia wspólnotowego – mówi abp Luigi Moretti.

Kościół parafialny w San Zenone degli Ezzelini nie był w stanie pomieścić wszystkich przybyłych na Mszę św. prymicyjną kapłanów-bliźniaków pochodzących z tego miasteczka. 26-latkowie Davide i Gracomo Crespi odkryli powołanie kapłańskie w wieku 11 lat i od tego czasu wytrwale dążyli do realizacji swego marzenia. W ich formacji ogromną rolę odegrało duszpasterstwo parafialne, a także działająca przy seminarium diecezjalnym wspólnota młodzieży. – Mieszkaliśmy 40 km od Treviso i dowożenie synów na te spotkania co tydzień było dla nas sporym wysiłkiem. Dokonywało się jednak coś ważnego i widzieliśmy, że chłopcy wspaniale się rozwijają pod względem duchowym i ludzkim. Stawali się bardziej odpowiedzialni, angażowali się w życie parafii, pomagali potrzebującym – opowiada tata Giampietro. A synowie dodają: – Od rodziców nauczyliśmy się mówić Bogu TAK. Najpierw w małych sprawach, a potem w coraz większych, aż po całkowite oddanie Mu życia. W domu rodzinnym i wspólnocie odkryliśmy, że w wyborach życiowych Pan nam zawsze towarzyszy.

Po święceniach księża Crespi trafili na różne parafie, jednak – jak mówią – wspólnie chcą w diecezji ożywić duszpasterstwo młodzieży i wyjść z nowymi propozycjami do tych, którzy całe godziny spędzają w mediach społecznościowych. – Naszego powołania nie byłoby bez żywej wspólnoty – podkreślają.

Duszpasterstwo bez księdza?

Treviso jest jedną z włoskich diecezji najbardziej odczuwających brak księży. Jest to problem szczególnie północnej części kraju. Na 25 610 wszystkich włoskich parafii aż jedna trzecia (8705) pozostaje bez kapłana i liczba ta rośnie. Z roku na rok wzrasta też liczba parafii, w których pracują księża z zagranicy, w tym z Polski. Kapłani z eksportu stanowią już 10 proc. wszystkich księży posługujących na Półwyspie Apenińskim. W kraju brakuje powołań, a średnia wieku księży stale się podnosi. Dla przykładu: w diecezji Padwa wynosi ponad 64 lata, aż 280 tamtejszych prezbiterów przekroczyło 70 lat, a tylko 52 ma mniej niż 40 lat.

Dramatyczne dane demograficzne też nie przynoszą dobrych wieści. Włochy wymierają. Kolejny rok z rzędu ubyło mieszkańców i noworodków. Jak podał urząd statystyczny ISTAT, w ubiegłym roku urodziło się zaledwie 439 tys. dzieci, najmniej, od kiedy istnieją zjednoczone Włochy. Co roku więcej Włochów umiera, niż się rodzi. Nie jest to obojętne dla duszpasterstwa. Stąd też Kościół we Włoszech podjął refleksję wokół tematu: „Parafia bez księży. Od kryzysu powołań do odnowionej misyjności świeckich”.

Proboszcz rekordzista posługuje w regionie Trydentu i podlega mu 19 parafii! Coraz częściej normą staje się odpowiadanie za 10 wspólnot, które kiedyś miały swoich proboszczów, a nawet wikarych. Ubywa też wiernych, ale teren do obsłużenia jest często ogromny i jeśli nawet proboszczowie globtroterzy odprawiają w niedzielę 6 Mszy, to i tak nie wszystkie wspólnoty mogą się już cieszyć niedzielną Eucharystią. Obsługiwanie kilku lub więcej niewielkich parafii przez jednego kapłana, którego wspierają świeccy, zaczyna dominować we Włoszech. – Włoskimi peryferiami (do wyjścia na nie zachęca papież), są coraz bardziej pustoszejące miasteczka i parafie obejmujące po kilka czy kilkanaście dojazdowych kościołów – wskazuje ks. Giuseppe Nevi, proboszcz z Soncino. By zapewnić wiernym możliwość systematycznego udziału w nabożeństwach, zorganizował on „parafiobus”, który objeżdża miasteczka należące do parafii i zwozi ludzi na Eucharystię, w każdą stronę pokonując ponad 30 km. Usługa jest bezpłatna, ale można ją wesprzeć ofiarą. – Trzeba szukać nowych metod służby, by uczynić naszą wspólnotę bardziej żywą. Transport parafialny wstrzelił się w to doskonale – podkreśla ks. Nevi.

Sędziwy neoprezbiter

Odpowiedzią na doskwierający brak kapłanów jest też udzielanie święceń kapłańskich wdowcom. Probo Vaccarini najpierw został diakonem stałym i pomagał w jednej z parafii w Rimini. Pewnego dnia zauważył, że ksiądz tam rzadko się pojawiał, a on nie mógł odprawić Mszy św. Dlatego postanowił zostać księdzem. Podobna motywacja kierowała emerytowanym księgowym, który po śmierci żony postanowił zostać kapłanem i właśnie odprawił swą pierwszą Mszę. – Miałem 71 lat i wątpiłem, że ktoś zechce mnie przyjąć do seminarium. Arcybiskup Giancarlo Maria Bregantini postanowił jednak podjąć to wyzwanie i po prawie 3-letniej formacji otrzymałem święcenia w katedrze w Campobasso – mówi sędziwy neoprezbiter. Na uroczystość przybyły jego dzieci, a także pokaźna gromadka wnuków. Ksiądz Nicola owdowiał w 2011 r. Gdyby nie rak, który zabrał mu żonę, pracowaliby teraz razem w Afryce, służąc Kościołowi na misjach. – Pan Bóg miał inne plany. Jestem jednak przekonany, że moja żona uśmiecha się do mnie z nieba i wspiera mnie w moim wyborze – mówił w kazaniu prymicyjnym najstarszy we Włoszech neoprezbiter.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama