Ukrywał Żydów i Mussolinich

W czasie wojny ks. Giovanni Ferro ukrywał ludzi poszukiwanych przez faszystów. Później o pomoc poprosił go Vittorio Mussolini.

Reklama

Mam 80 lat i jestem tu, żeby oddać hołd pamięci kapłana z zakonu ojców somaskich i bp. Giovanniego Ferro, który przyjął mnie do Collegio Gallio, tu w Como, podczas nazistowskiej okupacji. W ten sposób uratował mi życie – tak rozpoczął swoje przemówienie Roberto Furcht, Żyd z północnych Włoch, podczas spotkania poświęconego pamięci bp. Ferro w maju 2009 roku. W 1943 r. Furcht miał 14 lat. Giovanni Ferro, będący wtedy rektorem szkoły, ukrywał chłopca przez dwa lata.

Sprawiedliwy spoza listy

Ksiądz Giovanni Ferro kierował Collegio Gallio na północy Włoch od 1938 r. Szkoła należąca do zakonu ojców somaskich cieszyła się wtedy 450 latami nieprzerwanej działalności (kontynuuje pracę do dziś). Wojna, która wybuchła w Europie, początkowo nie dotykała regionu Como. Sytuacja zmieniła się we wrześniu 1943 r., po aresztowaniu Benita Mussoliniego i podpisaniu przez marszałka Pietra Badoglia kapitulacji przed aliantami. Niemcy uwolnili Mussoliniego i utworzyli na północy kraju marionetkowe państewko zwane Republiką Saló. Panował tam terror. – Zawieszenie broni z 8 września 1943 r. zaskoczyło moją rodzinę, mieszkającą od 1942 r. w Cittiglio – opowiadał Roberto Furcht. – 12 września oddział SS wjechał do Cittiglio. Podczas gdy wujek uciekł do Szwajcarii, a ojciec został w Marche [środkowy wschód kraju – przyp. J.J.], gdzie akurat się znajdował, moja matka zdecydowała się uciekać z Cittiglio.

Pani Furcht z 14-letnim synem siedziała w barze, kiedy do lokalu weszło kilku esesmanów. Należeli do oddziału, który niedługo później zamordował 57 Żydów w miejscowości Meina. Zapytali barmana, czy zna rodzinę Furchtów. – Moja mama i ja siedzieliśmy kilka centymetrów od żołnierzy, ale barman miał odwagę odpowiedzieć, że nie zna żadnego Furchta – mówił uratowany. Gdy Niemcy wyszli, Roberto i jego matka wsiedli do pierwszego nadjeżdżającego pociągu i trafili do Como. Tam pani Furcht spotkała kolegę z pracy, a ten skierował ją do Collegio Gallio. – Rektor ks. Giovanni Ferro przyjął mnie i kilka dni później otrzymałem fałszywe dokumenty. W Gallio spędziłem lata szkolne 1943/1944 i 1944/1945. Ksiądz rektor co drugi dzień wzywał mnie do gabinetu, żeby dodać mi otuchy i zapytać, jak idzie mi nauka. Nigdy nie wspominał o opłacie za pobyt w szkole – wspominał Furcht. 20 lat po tych wydarzeniach Roberto Furcht odwiedził dawnego rektora. W 1965 r. Giovanni Ferro był już biskupem w Reggio Calabria na południu Włoch. – Przyjął mnie bardzo serdecznie – mówił Furcht.

Izraelski Instytut Yad Vashem przyznaje osobom ratującym Żydów w czasie II wojny światowej tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Na liście odznaczonych Włochów widnieje 714 nazwisk, nie ma jednak wśród nich Giovanniego Ferro. Relacja Roberta Furchta pomogła natomiast postulatorowi toczącego się procesu beatyfikacyjnego włoskiego duchownego.

Syn wodza

Roberto Furcht nie był jedyną osobą ukrywaną w czasie wojny przez ks. Ferro. Przez Collegio Gallio przewinęło się przynajmniej kilka osób poszukiwanych z różnych powodów przez faszystowskie władze. Ostatnie niemieckie oddziały opuściły Como 26 kwietnia 1945 roku. Tego samego dnia do drzwi szkoły zapukał kolejny człowiek szukający schronienia. Vittorio Mussolini, z zawodu krytyk i producent filmowy, był synem Benita Mussoliniego. Należał do elity władzy. W okresie Republiki Saló kierował sekretariatem ojca. Młody Mussolini prosił o pomoc, przedstawiając list od kard. Alfreda Schustera, arcybiskupa Mediolanu (późniejszego błogosławionego). Obawiał się zemsty ludności. Słusznie. Byłego dyktatora i jego kochankę zabito dwa dni później. Ksiądz Ferro pozwolił Vittorio Mussoliniemu zostać. Następnego dnia przybyli jeszcze Vanni Teodorani i Orio Ruberti, obaj należący do rodziny Mussoliniego. Niedawny faszystowski książę zamieszkał w budynku mającym dyskretne wyjście na wypadek konieczności ucieczki. W maju ks. Ferro wysłał list do alianckiego gubernatora Mediolanu, informując, że ma u siebie „osoby związane z byłym reżimem”. „Oczekują one na waszą decyzję” – pisał rektor szkoły. „Są przy tym zagrożeni aktem zbiorowej sprawiedliwości”. Ostatecznie alianci pozwolili synowi Duce wyjechać w październiku 1945 r. do Szwajcarii. Później udał się on do Bue- nos Aires. Do Włoch wrócił w 1967 r. i pozostał w kraju do śmierci.

Praca u podstaw

W 1945 r. ks. Giovanni Ferro rozstał się z Collegio Gallio i został proboszczem jednej z parafii w Genui. W 1950 r. przyjął sakrę biskupią. Objął diecezję w Reggio Calabria. Został też przewodniczącym Konferencji Episkopatu Kalabrii. Po raz pierwszy trafił w ten sposób na południe, bo całe jego wcześniejsze życie było związane z północą. Urodził się w 1901 r. w miasteczku Costigliole d’Asti w Piemoncie, jako syn szewca i gospodyni domowej. Gdy miał 11 lat, zaczął naukę w szkole ojców somaskich, a później sam wstąpił do tego zakonu. Studiował w Rzymie i Genui. W 1924 r. złożył śluby wieczyste i wkrótce potem został wyświęcony na kapłana. W 1945 r. został doradcą generalnym w zakonie, a później przełożonym prowincji liguryjsko-piemonckiej.

Kronika filmowa z 1953 r. pokazuje Kalabrię jako region, w którym można zobaczyć ilustrowany modlitewnik z VI w., i który rozbudowuje port i przemysł. W rzeczywistości Reggio Calabria było wtedy średniej wielkości miastem zmagającym się z biedą i ogromnym bezrobociem. W dodatku w 1951 r. okolicę nawiedziła powódź. W ciągu 100 godzin spadło więcej deszczu niż zwykle przez cały rok. Zginęło 70 osób. Woda zniszczyła 1,7 tys. domów, pozbawiając 4,5 tys. osób dachu nad głową. Dwa lata później katastrofa się powtórzyła. Tym razem zginęło ponad 100 osób, a zniszczeniu uległo 5 tys. budynków.

Biskup z Reggio Calabria był blisko swoich wiernych. W ciągu kilku podróży duszpasterskich odwiedził wszystkie parafie na swoim terenie. Starał się o odbudowę kościołów zniszczonych przez żywioł. Z jego inicjatywy powstała Wyższa Szkoła Służby Publicznej, sieć przedszkoli przy parafiach, seminarium, sanktuarium Matki Bożej Pocieszycielki. Dzięki jego wysiłkom organizowano też kolonie dla dzieci, tworzono świetlice, szkoły i boiska sportowe. Biskup z Kalabrii brał ponadto udział w pracach II Soboru Watykańskiego.

Nie przenoście nam stolicy

W 1970 r. w Reggio znów zrobiło się niespokojnie. W ramach reformy administracyjnej rząd zdecydował o ustanowieniu stolicy regionu w mniejszym o połowę Catanzaro. Mieszkańcy obwiniali o to lewicowych polityków z Catanzaro i Cosenzy, w tym socjalistycznego przewodniczącego parlamentu Giacoma Manciniego. Rozpoczęły się zamieszki, w których prym wiodły bojówki neofaszystów, mających prawdopodobnie związki z ’Ndranghetą. Po ich stronie walczyli też anarchiści, zaś chadecy się podzielili – ci z Kalabrii trzymali z Reggio, a partyjna centrala przeprowadzała reformę. W wybuchających kilka razy w ciągu kilku miesięcy starciach zginęło od trzech do pięciu osób, a rany odniosło 190 policjantów i przynajmniej 37 uczestników zajść. Być może byłoby ich więcej, gdyby nie starania biskupa o zachowanie pokoju w mieście. – Powstrzymajcie się od wszelkich agresywnych wystąpień, które są wbrew duchowi naszego ludu – apelował bp Ferro, próbując osobiście godzić nawet tych, których umieszczono w więzieniach. Jego pracę na rzecz pogodzenia skłóconych stron docenił prezydent Giuseppe Saragat, który w ramach podziękowania wysłał kapłanowi XVII-wieczny srebrny kielich, dziś wystawiony w muzeum.

Giovanni Ferro kierował diecezją do 1977 roku. Zmarł w Wielką Sobotę 18 kwietnia 1992 roku. 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama