Noszę w sobie zamrożone dziecko. Zranione. Zgłodniałe. Ty też nosisz w sobie takie dziecko.
Ta rzeczywistość dotyczy każdego z nas. Nosimy w sobie zakopane zranienia. Takie "zamrożone dzieci". Głody miłości, relacji, zauważenia, atencji. Tak jesteśmy skonstruowani, że od momentu poczęcia aż do śmierci potrzebujemy więzi. To pozostałość z raju. Bóg stworzył człowieka do relacji ze Sobą i z drugim człowiekiem. Wpisał w jego serce głód spotkania. W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg sam wychodzi z inicjatywą, szuka człowieka, tęskni za nim. Grzech sprawił, że wypadliśmy z przestrzeni zażyłości z Bogiem. Wypadliśmy z tego, do czego zostaliśmy stworzeni, powołani. Nic więc dziwnego, że w naszych sercach są ogromne dziury.
Nawet dorastanie w szczęśliwych, kochających się rodzinach nie gwarantuje, że dostajemy tyle miłości, ile faktycznie potrzebujemy. Nie zawsze wina leży po stronie małego zaangażowania rodziców. Nieograniczone potrzeby dziecka spotykają się z ograniczonymi, ludzkimi możliwościami rodziców. To sprawia, że w dorosłe życie wchodzimy z uśpionym w sobie, bardziej lub mniej zranionym, wygłodniałym "dzieckiem". A ono daje o sobie znać w różnych, najmniej przez nas chcianych momentach. To trochę tak, jak z życia codziennego rodziców: wtedy, gdy najbardziej się spieszymy, albo potrzebujemy spokoju, nasze dzieci zaczynają się czegoś domagać. Tak jest też z naszym wewnętrznym "dzieckiem" - kiedy czuje, że wzmaga się napięcie, stres, zaczynają się w życiu problemy, wychodzi z ukrycia i zaczyna "dokazywać". Niezaspokojone potrzeby, głody dają o sobie znać.
W takich chwilach nasze "dziecko" często szuka ukojenia na zewnątrz. Na różne sposoby kompensujemy sobie niezaspokojone potrzeby. Uzależniamy się od afirmacji, sukcesu, nieustannego bycia na pierwszym miejscu. Potwierdzenia swojej wartości; tego, że jesteśmy ważni, chciani i kochani, szukamy w drugim człowieku, wieszając się na jego szyi i zaduszając go. Nasze wzajemne głody przyciągają się. Zamiast obdarowywać się wzajemnie, zaczynamy się nawzajem zjadać.
"Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu" - pisał św. Augustyn. Bóg stworzył nas dla Siebie. Powołał nas do wyjątkowej relacji ze Sobą. Nasze serce wyrywa się do tej rzeczywistości i nic więcej nie jest w stanie nas zaspokoić. O tym mówi dialog Jezusa z Samarytanką przy studni. "Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki" - tłumaczy Jezus. - "Daj mi tej wody, żebym nie pragnęła więcej" - woła ta, która w ramionach sześciu kolejnych mężczyzn nie potrafiła odnaleźć zaspokojenia. "Ja jestem" - odpowiada Jezus. Przylgnięcie do Niego zasklepia nasze otwarte rany, wypełnia dziury w naszych sercach, zaspokaja potrzeby wewnętrznych "dzieci".
"Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone" - mówi słowo Boże.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.