Co zrobić, gdy człowiek łapie się na tym, że modlitwa staje się uciążliwym obowiązkiem?
Strata czasu?
– Co zrobić, gdy modlitwa staje się uciążliwym obowiązkiem? – pytam s. Bognę. – To jest właśnie ta sytuacja, gdy pośród wszystkich formułek, które sobie narzuciliśmy, gubimy Bożą obecność. Ciągle musimy wracać do tej prawdy, że modlitwa nie jest obowiązkiem, ale przywilejem. Ja mogę się modlić i potrzebuję tego. Potrzebuję spotkania z moim Bogiem i sięgam po narzędzia, które mi w tym pomagają. Poczucie, że modlitwa stała się jedynie ciążącym obowiązkiem, jest wezwaniem do przemyślenia jej struktury. Niekoniecznie trzeba wszystko wyrzucić i zmienić, ale spytać o motywację i proporcje. Nie przeciwstawiałabym sobie modlitwy formułami i modlitwy spontanicznej. Czy naprawdę musimy karmić naszą duszę tylko serkiem lub tylko kiełbasą? Niech to będzie smaczna kanapka z jednym i drugim, i jeszcze wieloma innymi składnikami. Nasza tradycja daje nam przebogate możliwości!
– Tyle że mam często wrażenie zmarnowanego czasu, „odklepania”, odhaczenia modlitwy – przerywam siostrze Młynarz. – To normalne odczucie? Czy Panu Bogu naprawdę podoba się takie „tracenie czasu”?
– Dla Boga trzeba „marnować” czas – nie ma wątpliwości s. Bogna. – Czas to jest nasz drogocenny olejek. W naszych czasach coraz droższy. Nawet jeśli na modlitwie nie towarzyszą nam inne uczucia poza tym jednym: poczuciem, że spędziło się czas tylko dla Boga i „odmówiło się to, co trzeba”, to jest w tym wartość. To wyraz mojej wierności. Mówię Bogu, że jest dla mnie ważny, że czekam na Niego właśnie tu, w tej godzinie, w tej formie modlitwy. Te chwile wierności zrodzą wielkie owoce, jeśli nie popadniemy w minimalizm, czyli przekonanie: „tu już nic więcej się nie wydarzy”. Wydarzy się! Czekaj na to!
Przeżuwanie słowa
– Dla mnie lekcją wierności jest codzienny brewiarz. Każdego dnia muszę przebrnąć przez mnóstwo tekstów – opowiada ks. Kiera. – Fizycznie nie da się ogarnąć ich wszystkich myślą czy sercem. Co mi pomaga? Po pierwsze, wierzę w to, że słowa Boga przenikają mnie, a po drugie, ważne jest to, czego nauczyłem się na rekolekcjach prowadzonych przez s. Briege McKennę. Gdy kapłani odmawiali wspólnie brewiarz, po każdym psalmie robili przerwę, a prowadzący rekolekcje proponowali: „Wypowiedzcie głośno wers, który was poruszył”. Bardzo mi to pomogło. Odmawiam rano jutrznię i wyławiam jeden wers. Chwytam się go kurczowo, zapamiętuję na cały dzień, wracam do niego, „przeżuwam” go. Dziś zapamiętałem zdanie Izajasza: „Dusza moja pożąda Ciebie w nocy, duch mój poszukuje Cię w mym wnętrzu”. Z tym chodzę. Pobudza to moje serce do czujności.
Zbilansowana dieta
Współczesny świat (a często i młode wspólnoty) bardzo stawia na spontaniczność. Liczy się jedynie modlitwa własnymi słowami. Ile można „ujechać” na takiej spontaniczności?
– Żadne skrajności nie są dobre. Modlitwa formułkami i modlitwa spontaniczna to dwa skrzydła, na których wznosimy się do Boga – podsumowuje s. Bogna. – Trochę górnolotne porównanie, ale spróbuj polecieć za pomocą jednego skrzydła… Modlitwa formułami napędza naszego ducha i formuje nasze serce, byśmy nie „zdziczeli” w jakiejś dziwnej pobożności, czysto subiektywnej i zakręconej wokół nas samych. Jednak gdy serce jest rozpalone, rodzi się w nim modlitwa niepowtarzalna, bardzo osobista, jedyna w swoim rodzaju. Bóg chce ją usłyszeć! Przecież chodzi o naszą osobistą relację z Bogiem, a nie o klony znanych świętych, którzy już są w niebie. Dalej, ta modlitwa może przybrać kształt, dla którego w ogóle słowa są niewystarczalne. Ale to osobny temat. Z drugiej strony, to jedyne w swoim rodzaju poruszenie Ducha, które odczuwamy wewnątrz, szuka sposobu wyrazu i znajduje je w Biblii, w modlitwach, które przekazała nam Tradycja Kościoła. I nagle odnajduje w nich nowy sens i świeżość. I tak te formy modlitwy karmią siebie nawzajem i podtrzymują naszego ducha w Bożej obecności. My naprawdę w Kościele mamy ogromne bogactwo form modlitwy i warto z niego czerpać. Oczywiście, rozumiem, że jeśli ktoś doświadczył mocnego spotkania z Bogiem w jakiejś formie, to chce tego więcej i więcej. Ale nawet najlepszym tortem można się przejeść. Zbilansowana dieta jest najlepsza!
Kończyłem ten tekst, gdy zadzwoniła znajoma. Powiedziała mi, że przeżyła ostatnio tak wiele zawirowań, że niemal straciła wiarę: „Chciałam przestać się modlić, ale zobowiązałam się do dziesiątki w ramach adopcji dziecka poczętego i nie chciałam tego zawalić. Jedynie te »formułki« sprawiły, że wytrwałam przy Bogu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.