Kościół dżungli

Z jakimi problemami będą musieli zmierzyć się uczestnicy synodu biskupów poświęconego Amazonii?

Reklama

Pracująca w peruwiańskiej części Amazonii od 2011 r. świecka misjonarka Beata Prusinowska mówi: – Obrona puszczy amazońskiej oraz troska o Amazonkę i jej dopływy oznacza walkę o ludzkie życie. U nas rzeka jest wszystkim: daje wodę, pożywienie i umożliwia przemieszczanie się.

Główną bazą misjonarki jest miasteczko El Estrecho przy granicy z Kolumbią. Stamtąd wraz z kilkuosobową ekipą wyrusza do indiańskich osad leżących wzdłuż rzeki Putumayo. Jest to bardzo rozległy i trudny teren zamieszkiwany głównie przez plemiona zdziesiątkowane niewolniczą pracą w czasie gorączki kauczukowej. Dziś ludzie ci wciąż są wyzyskiwani przez potentatów handlu drewnem, handlarzy narkotyków oraz właścicieli kopalń złota. – Obsługujemy 43 wioski leżące na długości ponad 1200 km. Nie prowadzą tam żadne drogi. Wypływając statkiem, zapowiadamy, kiedy pojawimy się w wioskach, a gdy wracamy, zatrzymujemy się na dzień czy dwa – mówi misjonarka. Czasem bywa niebezpiecznie. – Pewnego razu nasz statek osiadł na mieliźnie, która powstała w wyniku szkód wywoływanych przez prowadzenie esploatacji w kopalniach złota. Weszliśmy do wody i próbowaliśmy go zepchnąć. W tym czasie przyszła burza i statek się zsunął, a my znaleźliśmy się pod wodą. Ponad godzinę dryfowaliśmy z nurtem – wspomina misjonarka. To doświadczenie uświadomiło jej jeszcze mocniej, że do rzeki i przyrody trzeba podchodzić z respektem i odpowiedzialnością. W niektórych regionach Wikariatu Apostolskiego św. Józefa, gdzie pracuje, misyjne wyprawy trwają po kilka tygodni. Teren wikariatu odpowiada połowie powierzchni Polski, a posługuje tam jedynie 11 księży. Ponad połowa z 15 parafii nie ma na stałe kapłana. 25 proc. ze 150 tys. mieszkańców stanowią rdzenni Indianie, pozostali to Metysi.

Świeckie serce

Beata w Amazonii pomagała dzieciom, prowadziła kursy formacyjne dla kobiet, a obecnie organizuje życie parafii. Od 10 lat nie ma w niej księdza, a „proboszczem” jest 38-letni Felix Sosa, potomek Indian Muri. W prowadzeniu nabożeństw słowa Bożego pomaga mu dwóch świeckich mężczyzn. – Mówią kazania, prowadzą spotkania modlitewne i procesje, błogosławią ośrodki zdrowia czy szkoły – wylicza misjonarka. – Tak u nas wygląda codzienność. Inaczej się nie da, bo byśmy już nie istnieli – dodaje Dominika Szkatuła, dla której amazońska dżungla jest domem od 37 lat.

Dominika była kilkukrotnie „proboszczem” w różnych parafiach, budowała kościoły i domy misyjne, przez kilka lat mieszkała w mieście Iquitos, gdzie pracowała jako koordynatorka duszpasterstwa diecezjalnego. Odwiedzała wspólnoty, spotykała się z animatorami, dla których prowadziła kursy i z którymi ustalała plan działania na kolejny rok. – Kobiety w społeczności amazońskiej grają bardzo ważną rolę i powinny zostać bardziej docenione – mówi, gdy pytam ją o oczekiwania związane z październikowym synodem biskupów na temat Amazonii.

Słowo shungo oznacza serce drzewa, czyli mocny słup, na którym w Amazonii stawia się domy. Takimi właśnie shungos są świeccy animatorzy. Oni są sercem, mocnym trzonem Kościoła dżungli. Wybiera ich społeczność wioskowa, a następnie przedstawia misjonarzom odpowiedzialnym za dany teren. Animatorzy przechodzą formację biblijną i teologiczną, poznają prawa człowieka i Indian. – Dla katolików sakramenty są istotne, jednak u nas powszechnie brakuje kapłanów. Jak to pogodzić? – zastanawia się Beata.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7