Włoski Kościół coraz donośniej domaga się otwarcia kolejnych korytarzy humanitarnych. Stawką jest ludzkie życie.
Europejska polityka staje się coraz bardziej antyuchodźcza. Mówił o tym po powrocie z Lesbos papieski jałmużnik, który odwiedził ostatnio tę grecką wyspę na prośbę Franciszka. Kard. Konrad Krajewski wyznał, że od półtora roku 6 tys. ludzi żyje w odizolowanych obozach dla uchodźców. Z jednej strony Grecja narzeka na ich obecność, ale z drugiej, blokowane są wszystkie próby rozwiązania tej sytuacji, ze względu na bieżącą politykę.
Jałmużnik zaproponował władzom, że w drodze powrotnej do Europy weźmie na pokład samolotu kilka syryjskich rodzin, którym następnie Watykan zapewni legalny pobyt, mieszkanie, szkołę, pracę, itp., czyli innymi słowy da podwaliny pod lepsze życie i wesprze ich integrację. Kropla w morzu potrzeb, ale jakże potrzebna kropla pomocy. To, na co pozwolono Franciszkowi w czasie jego odwiedzin na Lesbos, stało się jednak niemożliwe dla papieskiego wysłannika. Władze nie zgodziły się, by ktokolwiek wraz z nim mógł opuścić wyspę. Nie dano potrzebującym szans na godne, normalne życie. Trudniej o bardziej wymowny gest bezduszności i obojętności.
Towarzyszący jałmużnikowi abp Hollerich przypomniał w tym kontekście, że rozwiązaniem dramatu byłoby tworzenie kolejnych korytarzy humanitarnych np. przez diecezje, stowarzyszenia katolickie czy parafie w Europie. Dodał, że nie można mówić o chrześcijańskiej Europie, jeśli nie jesteśmy gotowi na przyjęcie potrzebujących. Ten argument wielu wręcz irytuje. Jednak nawet Franciszek, który jest „twarzą” polityki przychylnej uchodźcom podkreśla, że rządzący powinni suwerennie kierować się chrześcijańską roztropnością, czyli przyjmować tylu uchodźców, „ilu są w stanie”. Kładzie też duży nacisk na konieczność integracji, bez której nie można mówić o przyjęciu.
Tą drogą idzie włoska Wspólnota Świętego Idziego (we współpracy z Federacją Kościołów Ewangelickich i włoskim episkopatem), która właśnie dzięki bezpiecznym korytarzom humanitarnym przyjęła kolejnych 58 uchodźców. W sumie tą drogą do Włoch dotarło już w ciągu dwóch lat 2500 uchodźców, którzy coraz mocniej zapuszczają korzenie na włoskiej ziemi. Za tym przykładem poszła Francja, Belgia i Andora. Ale to wciąż za mało. W obecnej sytuacji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzeba bezpiecznych korytarzy, które ratują życie i zapewniają integrację. Bardziej potrzeba takich korytarzy niż propozycji wicepremiera Włoch, który chciał wlepiać mandat za każdego uratowanego migranta w wysokości nawet 5500 euro. Projekt na szczęście został wycofany przez prezydenta Włoch. Jednym chyba z kluczy do stawienia czoła problemowi przyjmowania, czy nieprzyjmowania uchodźców są roztropność (nie oznaczająca zamknięcia) i integracja. Bo nawet mocno prouchodźczy Franciszek podkreśla, że „nie można przyjmować, kiedy nie ma możliwości integracji”.
W kontekście debaty o polityce uchodźczej warto zwrócić uwagę na obłudę Europy. Bez mrugnięcia okiem zapewnia ona ugrupowaniom walczącym m.in. na Bliskim Wschodzie i w Afryce najnowocześniejszą broń (przodują tu Włochy), sama przy tym się bogaci, podsycając jednocześnie falę uchodźców. Temat totalnie nieobecny w debacie o uchodźcach, bo politycznie niepoprawny. Trudno się więc dziwić, że słowa Franciszka wywołały ostatnio jawną złość Matteo Salviniego. Papież przypomniał, że „zanoszą błaganie uciekający ludzie zmasowani na statkach, szukający nadziei, nie wiedząc, które z portów będą mogły ich przyjąć. Ma to miejsce w Europie, która zarazem otwiera swe porty dla statków mających transportować nowoczesne i drogie uzbrojenie, będące w stanie spowodować zniszczenie, które nie oszczędza nawet dzieci. To jest właśnie hipokryzja świata”.
To wznoszące się ze statków wołanie do Boga papież nazwał wołaniem Abla w świecie, który coraz bardziej zapomina o braterstwie i ludzkiej solidarności. Korytarze humanitarne mogą być gestem czułości Europy wobec współczesnych Abli. Ten gest jest konieczny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.