– Siedem lat byłem eremitą, który poszedł walczyć, wybierając samotność – mówi o. Bernard M. Alter OSB. Rok temu został wybrany na opata benedyktyńskiego opactwa Dormitio na Syjonie w Jerozolimie. – O co Ojciec walczył? – pytam. – Żeby Panu Bogu zrobić więcej miejsca w swoim życiu.
Ewangelia z kolorów
W domku pustelnika wydzielił sobie miejsce na pisanie ikon. Malował od dziecka, ale jako 18-latek zdecydował się pisać ikony. – Tworzyłem je bardziej intuicją, dopiero potem zacząłem się uczyć u prawdziwego mistrza – archimandryty Zenona (Teodora) w Rosji. Przełomem było dla mnie odkrycie ikony w Kościele łacińskim. Ona nie jest własnością jedynie Kościoła prawosławnego, ale to nasze wspólne dziedzictwo. To, że mamy dziś kult obrazów, zawdzięczamy nie Bizancjum, ale papieżowi. Grecja była ludem poezji i filozofii, a Rzym centrum sztuki, i to papież na Soborze Nicejskim II ogłosił, że kult obrazów ma być nienaruszalny. Współczesne tendencje doprowadziły twórców sztuki sakralnej do „czarnego punktu” Malewicza i nastał impas. Na szczęście wtedy wróciła do nas ikona.
– Jak się pisze ikony? – pytam. – To nie jest zwykłe malowanie obrazu, ale czynność o wymiarze duchowym. Człowiek stara się być narzędziem w ręku Boga, który go do tego powołuje. To rzemiosło, a jednocześnie przepowiadanie, ale nie słowem, tylko farbami. Pisanie ikon to mówienie o Ewangelii za pomocą kolorów. Z tym, że w tym przypadku działania twórcy są określone przez konkretne szkoły, w których artysta uczy się, jak objawić w kształcie artystycznym nieopisywalnego Pana Boga.
Bez ławek
– Czy bez pokory można zostać opatem? – pytam.
– Trudno bez niej być nie tylko opatem, ale w ogóle człowiekiem – mówi benedyktyn. – Zamiast słowa „pokora” używam słowa „skromność”. Skromność bywa wrodzona, jednak czasem trzeba ją ciężko wypracowywać. Najskromniejsi są ci, którzy zapatrzyli się w najpokorniejszego człowieka, jakim był Syn Boży Jezus Chrystus. To On powiedział: „Jestem cichy i pokornego serca”. Matka Najświętsza zwróciła uwagę, że Bóg „wejrzał na uniżenie służebnicy swojej”. Każde spojrzenie Boga na nas jest darem. Warto od Niego uczyć się pokory, która nie może być udawana. Aby tak było, trzeba stale dawać jej przykład, bo żeby coś było prawdziwe, trzeba tym żyć. Tylko Bóg jest pokorny, my możemy jedynie prosić, by znaleźć się w blasku Jego pokory. On „rzucił się w pokorę”, rodząc się w Betlejem, a potem biorąc na ramiona krzyż. Te dwa momenty są powalającym dowodem Jego uniżenia. Kiedyś służebna postawa była zarezerwowana w Kościele jedynie dla mnichów, reszta stroiła się w jakieś piórka. Dziś to niemożliwe. Jeżeli ludzie Kościoła nie przyjmą postawy sługi Chrystusa, który tutaj, za ścianą naszego kościoła, w Wieczerniku, umywał uczniom nogi, staną się mało wiarygodni. Na szczęście w swoim życiu spotkałem wielu pełnych pokory.
Też się pocił
– Mam osiemnastu współbraci mieszkających w dwóch miejscach – opowiada. – Większość na górze Syjon, a trzech nad Jeziorem Galilejskim, gdzie Jezus rozmnożył chleb i ryby. Religijności nie możemy sprowadzać tylko do głowy. Równie ważne jest serce, które czasem widzi więcej.
– Ma Ojciec jakieś recepty na to, by dobrze żyć? – pytam.
– Kiedyś ojcowie mówili: „Jeżeli chcesz się nauczyć dobrego życia, idź na rok do rodziny chrześcijańskiej, kierującej się Ewangelią, a po upływie tego czasu wyjdziesz przemieniony”. Życie Ewangelią uczy nas mądrych wyborów i ponadczasowego stylu, kiedy „już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus” – odpowiada. Kiedy dopytuję, czy boi się śmierci, zamyśla się: – Jestem człowiekiem, Pan Jezus też się bał, też pocił się krwią w Getsemani… Wydaje mi się, że w chwili śmierci nie będę grał herosa, ale wiem, że pójdę w ręce dobrego, miłosiernego Boga. Święty Benedykt napisał w regule, że nikt nigdy nie powinien zwątpić w miłosierdzie Boże. Jeśli po śmierci czeka na mnie miłosierdzie Boże, to mogę być spokojny. Myślę, że zbyt rzadko poza Adwentem słyszy się w Kościele wezwanie: „Przyjdź, Panie Jezu!”. A przecież ono towarzyszyło pierwszym chrześcijanom, którzy żyli w atmosferze paruzji, nieustannie gotowi na przyjście Pana. Dlatego do dziś w Kościele wschodnim nie ma ławek. Wszyscy stoją, bo gdyby Pan Jezus wszedł, będą gotowi Go przyjąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.