Od półtora roku 6 tys. ludzi żyje w odizolowanych obozach dla uchodźców. Z jednej strony Grecja narzeka na ich obecność, ale z drugiej, blokowane są wszystkie próby rozwiązania tej sytuacji, ze względu na bieżącą politykę.
Mówi o tym Jałmużnik papieski, który w imieniu Ojca Świętego przebywał na greckiej wyspie Lesbos. Kard. Konrada Krajewskiego zapytaliśmy jaką rzeczywistość zastał w obozach dla uchodźców:
“ Oczywiście tragiczną, od półtora roku ludzie przebywają w obozach i nie mają dokumentów, nie mają nadziei na opuszczenie obozów. Nie mają właściwie żadnych praw. Szczycimy się, że Europa jest pełna praw obywatelskich, natomiast Ci ludzie nie mają żadnych praw. Większość z nich to są dzieci i kobiety, mężczyzn jest zdecydowanie mniej. Przypłynęli z Turcji, bowiem do Lesbos jest zaledwie 6 km. Morze jest bardzo niebezpieczne, ginie tam mnóstwo ludzi. Jedna z osób opowiadała mi, że płynęli z Turcji przez 52 godziny - te 6 km – mówi Jałmużnik papieski. – Wydaje się, że zupełnie zostali zapomniani. Niestety jest bardzo dużo samobójstw. Bo ile miesięcy można tu przebywać nie robiąc nic, nie mając nadziei, żadnych praw i dokumentów. Zaoferowaliśmy pomoc kanałami kościelnymi. Są przygotowane rodziny, mieszkania, klasztory, gdzie można ich przyjąć i okazuje się, że nic z tego, bo za parę tygodni mamy wybory i nikt nie chce brudzić sobie rąk. ”
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.