To, co się wydarzyło w tych dniach jasno ukazuje oblicze naszego rządu, który ciągle nie przyjmuje do wiadomości tego, co myśli większość i nie widzi biedy i trudności, z jakimi borykają się ludzie. Ten rząd jest gotowy zrobić wszystko, aby się usprawiedliwić i podtrzymywać swoje kłamstwa – to słowa komentarza do sytuacji w Wenezueli dyrektora Fundacji Gumilla zajmującej się sprawami społecznymi.
W minionych dniach miała dotrzeć do Wenezueli zagraniczna pomoc w postaci żywności i lekarstw. Niestety, ciężarówki wiozące produkty pierwszej potrzeby zostały zatrzymane przez gwardię narodową wierną prezydentowi na granicy kolumbijsko-wenezuelskiej. Jednocześnie prawie 300 protestujących tam osób zostało rannych.
Z kolei na granicy z Brazylią w pokojowej demonstracji wzięli udział członkowie jednego z tubylczych plemion. Zgromadzenie to zostało brutalnie rozpędzone i według nieoficjalnych danych zginęło około 20 osób, a kolejnych 100 zostało rannych.
Kościół w Wenezueli stara się towarzyszyć swoim wiernym. Biskupi udają się na miejsca zamieszek i solidaryzują z protestującymi. Apelują także o przestrzeganie prawa i potępiają używanie przemocy. „Krew naszych braci woła do nieba i domaga się Bożej sprawiedliwości” – mówią tamtejsi hierarchowie apelując o otwarcie granic na pomoc humanitarną.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.