Krytykanci niczego sensownego w życie nie wnoszą. Zatruwają jedynie swoją żółcią.
Ze smutkiem obserwuję ostatnimi czasy nasilającą się krytykę ludzi Kościoła płynącą spod z ust (czy spod piszących na klawiaturze palców) innych ludzi Kościoła. Oczywiście rozumiem, że takie wytknięcie słabości, niedoskonałości a czasem i zła bywa konieczne. Wszak po to między innymi głosi się w katechezy czy kazania. Sam widzę, zarówno w sobie jak i wokół siebie, całkiem sporo postaw dalekich od ideałów Ewangelii i sam te postawy, przy różnych okazjach, krytykuję. Chrześcijanie bywają, by użyć określenia czytanego w tych dniach w kościołach św. Jana, dość mocno przeniknięci duchem tego świata. To prawda. Krytyka o której piszę ma jednak niewiele wspólnego z troską o dobro wiary. Jest raczej takim zrzędzeniem na wszystko i wszystkich na wzór słynnych dziadków z Muppetów. Ot, czepianie się rzecznika episkopatu, że co jakiś czas wyjaśnia, czy w dany piątek obowiązuje czy nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, jakby nie było poważniejszych problemów.
Oczywiście są w Kościele ważniejsze tematy, ale przypominanie zasad ustanowionych w kościelnym prawie wcale nie wydaje mi się sprawą niegodną rzecznika. Podobnie zresztą jak tłumaczenie innych, wydawałoby się znanych spraw. Przecież gdy w jakimś artykule w naszym portalu autor tłumaczy sens jakiegoś święta, prawdy wiary czy moralną zasadę nie odkrywamy czegoś nowego, prawda? A mimo to dla wielu, szukających pogłębienia wiary te teksty mają jakieś znaczenie; pomagając przypomnieć sobie treści zapomniane, albo nawet i takie, z którym człowiek nigdy nie miał okazji się zapoznać. Na tym w dużej mierze polega sens duszpasterskiego wysiłku Kościoła. To ciągłe powtarzania tego samego; odwoływanie się do tych samych prawd wiary i zasad moralności, celebrowanie tych samych świąt, i powtarzanie tych samych modlitw. Nie chodzi w tym wszystkim tylko o ukazanie nowego, ale umocnienie w rozumieniu tego, co już znane; na pójściu w głąb; o to, by wiara nadzieja i miłość wierzących ciągle na nowo rozkwitały.
Zatrzymałem się dłużej na krytyce drobnego wycinka działań Księdza Rzecznika, ale problem oczywiście jest znacznie szerszy. Dotyczy też krytyki duszpasterzy w parafiach. Wszyscy wszystko robią źle, tylko ja, gdyby mi pozwolono, zrobiłbym to super, ale cóż, nie mam nic do powiedzenia. No i bije się tą pianę…. Mam czasem wrażenie, że tego rodzaju postawa bierze się z… nudy. Tak, ze znudzenia wiarą. Szuka się wtedy czegoś nowego, świeżego, a że niełatwo nasycić „objedzonego” już w sprawach wiary (choć rzut oka do Biblii czy Katechizmu wystarczy, by zobaczyć jak wiele obszarów mało jest przez nas przyswojonych), pozostają tylko „smaczne przekąski” narzekania i kąśliwych uwag. Albo równie „świeże w smaku”, jednostronne, mało refleksyjne, na odległość tchnące mentalnością plemienną zaangażowanie w sprawy polityczne. Na dłuższą metę, jak każde obżarstwo, postawa taka prowadzi jednak do zgorzknienia i apatii….
„Czuwajcie, od siebie się zaczyna” – głoszą słowa pewnej religijnej piosenki. I choć przekonany jestem, że gdyby konsekwentnie próbować zmieniać świat dopiero wtedy, gdy zmieni się już samego siebie, to można by czekać do śmierci, to jednak uznaję, że jest w tych słowach głęboka prawda. W krytyce naprawdę powinniśmy zaczynać od siebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.