„Czwórka” zaczęła się w Nowogródku

„Że żyję – to ofiara Sióstr. Bo proszę się zastanowić: przedziwnie ocalony” – mała karteczka w Izbie Pamięci Sługi Bożego ks. Aleksandra Zienkiewicza, pisana jego ręką, przypomina tajemnicze źródła niezliczonych skarbów, jakie wrocławianie otrzymali dzięki niemu.

Reklama

Rok temu, 25 listopada, zamknięty został na etapie diecezjalnym proces beatyfikacyjny kapłana, którego promieniowanie na kolejne roczniki studentów, kleryków, na całe miasto i nie tylko było wprost niewyobrażalne. On sam był przekonany, że żyje dzięki nim: nazaretankom z Nowogródka, które ofiarowały swoje życie za niego i za 120 innych osób. W roku 75. rocznicy męczeńskiej śmierci sióstr wychowankowie ks. Zienkiewicza uczestniczyli w jubileuszowych uroczystościach na Wschodzie. Do dziś wspominają swoją wyprawę i przedziwny splot wydarzeń, który połączył drogi ich duszpasterza i zakonnic.

„Wujkowa” rodzina

Maria Kuźniarz, dyżurująca często w Izbie Pamięci przy ul. Katedralnej 4, „Wujka” poznała ponad 50 lat temu, w 1967 r., gdy przyjechała do Wrocławia z Lubawki na studia. – Opowiadał mi o nim już wcześniej katecheta w liceum. Polecił, bym koniecznie ks. Zienkiewicza odszukała – wspomina. – W pierwszą niedzielę po przyjeździe do Wrocławia przyszłam do katedry na Mszę św. akademicką. Po Eucharystii podeszłam do charakterystycznego księdza, z okularami w grubych oprawkach i z brewiarzem pod pachą, i przedstawiłam się. „Tu jest tyle Maryś, że ja ciebie będę nazywał »Rysia«” – powiedział. I tak zostało. Odtąd, jak wielu innych studentów, przychodziła pod „Czwórkę” przy wszelkich możliwych okazjach. – To były jakby drugie studia – mówi, wspominając także innych „wykładowców” z tego środowiska, choćby ks. J. Michalca.

Pamięta wakacyjne wyjazdy nad morze z „Wujkiem”, a zwłaszcza wieczorną modlitwę różańcową na leśnych ścieżkach prowadzących nad wybrzeże. Przyszłego męża, Ludwika, też poznała w duszpasterstwie. Dostrzegła go kiedyś w drodze pod „Czwórkę”, a potem coś zaiskrzyło między nimi na spotkaniu opłatkowym, podczas składania życzeń. – Zawsze wiedziałam, że męża trzeba szukać tutaj, w środowisku duszpasterstwa akademickiego – mówi. – Tu także uczestniczyliśmy we wspaniałych konferencjach „Wujka” przygotowujących nas do małżeństwa, rodzicielstwa; mieliśmy spotkania z panią Wandą Półtawską. To były chwile nie do przecenienia. Co zostało w sercu z tamtych lat? – Trudno to wyrazić jednym zdaniem. Pozostały choćby konkretne „nawyki”, jak wieczorny rachunek sumienia. Pozostała wpisana w nasze serca głęboka miłość do ojczyzny. Uczył nas, że – cokolwiek by się działo – trzeba ją kochać – wyjaśnia. I zamyśla się nad historią nazaretanek. – Te Różańce nad morzem i nawet to, że poznałam tu męża, i to, jak potoczyły się losy moje i tylu ludzi, to wszystko jest w tajemniczy sposób powiązane z wydarzeniami w Nowogródku, jest owocem postawy sióstr…

Niech nas rozstrzelają

Wychowankowie „Wujka” od lat gromadzą się w drugi piątek miesiąca na Mszy św., podczas której modlą się w intencji jego beatyfikacji. Szczególnie ważne jest zawsze spotkanie listopadowe, połączone z modlitwą przy jego grobie na cmentarzu św. Wawrzyńca. Ks. A. Zienkiewicz zmarł 21 listopada 1995 r. W tym roku wśród ich wspomnień przewija się zwłaszcza pielgrzymka na Białoruś, na uroczystości 75. rocznicy śmierci nazaretanek, połączone z ustanowieniem kościoła farnego pw. Przemienienia Pańskiego sanktuarium diecezji grodzieńskiej bł. Marii Stelli i jej 10 towarzyszek. Ich ofiara dokonała się w 1943 r. Najpierw mieszkańcy tych ziem znosili grozę okupacji sowieckiej, potem – niemieckiej. Trwały aresztowania, egzekucje.

Kiedy 18 lipca aresztowano kolejne 120 osób, nazaretanki podjęły decyzję ofiarowania swego życia za uwięzionych ludzi. „Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają aniżeli tych, którzy mają rodziny – modlimy się nawet o to” – mówiła wtedy w imieniu sióstr ich przełożona, s. M. Stella. Aresztowanym nowogródczanom zmieniono karę śmierci na przymusowe roboty w Niemczech (z których potem udało im się wrócić do domu).

Wkrótce okazało się, że zagrożony aresztowaniem i śmiercią jest ks. A. Zienkiewicz – kapelan sióstr, rektor nowogródzkiej fary. Nazaretanki ofiarowały wówczas swe życie także za niego, modląc się, by Bóg zabrał raczej je zamiast księdza, jeśli jest potrzebna dalsza ofiara. 31 lipca 1943 r. zostały wezwane na gestapo. Wkrótce wywieziono je, by dokonać egzekucji, jednak z jakichś względów najpierw do niej nie doszło. Spędziły noc na komisariacie, a wczesnym rankiem 1 sierpnia znów je wywieziono. Tym razem zostały rozstrzelane w lesie, ok. 5 km od Nowogródka. Śmierć poniosło w ten sposób 11 nazaretanek. Dwunasta, s. Małgorzata – która w momencie wyjścia sióstr na gestapo nie wróciła jeszcze z pracy w szpitalu – pozostała przy farze, ukrywając się i pełniąc szczególną misję (trwa jej proces beatyfikacyjny). Ksiądz Aleksander ocalał.

– Pojechaliśmy tam oddać hołd „Wujkowi” i siostrom – mówi pani Maria. Wraz z mężem Ludwikiem należała do grona ok. 40 pielgrzymów, którzy wyruszyli z Wrocławia do Nowogródka z ks. Andrzejem Dziełakiem, postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Zienkiewicza.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama