Prawie połowa katolickich i ewangelickich parafii w Niemczech nie współpracuje z tamtejszym Federalnym Urzędem ds Migracji i Uchodźców (BAMF). Poinformował o tym dziennik „Die Welt” odpowiedzialny za te sprawy w episkopacie ks. prałat Karl Jüsten, szef Biura Katolickiego w Berlinie.
Przyznał on, że parafie udzielają uchodźcom azylu kościelnego, ale nie przekazują urzędowi odpowiedniej dokumentacji, mimo że zobowiązuje je do tego umowa. Zawarł ją w 2015 r. rząd niemiecki z Kościołami ewangelickim i katolickim. Strona rządowa toleruje w niej azyl kościelny i wyraża zgodę na ponowne rozpatrzenie wniosku o azyl osób, które znalazły schronienie w parafiach. Z kolei oba Kościoły zobowiązują się do dostarczenia urzędowi ds. uchodźców dokumentacji każdej przyjmowanej w parafiiosoby oraz do wyznaczenia odpowiedniej osoby kontaktowej z ramienia parafii. Z danych urzędu wynika jednak, że parafie zameldowały urzędowi tylko 54 proc. przypadków udzielonego azylu kościelnego. Dotyczy to zarówno Kościoła katolickiego jak i parafii ewangelickich.
Ks. Jüsten zaapelował do wszystkich parafii, by wywiązały się z umowy, skrytykował jednocześnie rozporządzenie ministerstwa spraw wewnętrznych, z którego wynika, że osoby posiadające azyl kościelny mogą być wydalane do innych krajów nawet po 18 miesiącach pobytu w Niemczech. Do tej pory obowiązywał okres pół roku. Jeśli w tym czasie osoba nie została wydalona, mogła się ubiegać o azyl w Niemczech.
Azyl kościelny umożliwia uchodźcom pobyt tymczasowy do czasu wyjaśnienia ich osobistej sytuacji. W innym przypadku muszą oni opuścić Niemcy i złożyć wniosek o azyl w tym kraju unijnym, do którego najpierw przybyli. Jest to zgodne z Konwencją Dublińską (z 15 czerwca 1990, która weszła w życie 1 września 1997), dotyczącą zasad rozpatrywania wniosku o azyl przez państwa członkowskie UE.
Według danych rządowych w czerwcu bieżącego roku azyl w niemieckich parafiach i klasztorach znalazło 780 osób.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.