Sytuacja nie jest zła – uspokajają rektorzy seminariów. Ale jest faktem, że liczba kleryków od trzech lat systematycznie spada. Tego zjawiska nie można wytłumaczyć tylko demografią.
Jest kryzys czy nie?
Czy wobec tego można mówić o kryzysie powołań w Polsce? – W moim odczuciu nie ma kryzysu powołania, ale jest kryzys powołanych – odpowiada ks. Pawlina. – To znaczy, że Bóg daje powołania, ale ludzie mają problem w odczytaniu powołania i pójścia za nim. Młodzi ludzie są dziś bardzo zmienni. Mają szlachetne pragnienia, ale nie potrafią podejmować trwałych decyzji. Seminaria są po to, by pomóc im rozwinąć powołanie, z którym się zgłaszają. Problem w tym, że oni jednego dnia mówią, że mają powołanie, a drugiego dnia, że już im przeszło. I ta chwiejność powoduje, że często gdzieś giną po drodze. Do kapłaństwa dochodzi zwykle około połowy kandydatów z pierwszego roku.
Dość spora jest w tym roku liczba kleryków, którzy zrezygnowali po pierwszym roku. Rektorzy polskich seminariów zbierają się co roku, by przedyskutować aktualne problemy. Na tegorocznym spotkaniu, tym razem w Katowicach, szukano propozycji zmian, które będą odpowiedzią na te pokoleniowe przemiany.
Biskup Edward Dajczak, ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski, prowadził około 50 rekolekcji w seminariach, sam był rektorem, a wcześniej ojcem duchownym seminarium.
Zwrócił rektorom uwagę, że problemem jest brak dialogu między przełożonymi a klerykami. W obowiązującym modelu seminarium duchownego istnieją tzw. wychowawcy zewnętrzni (rektor, wicerektor i tzw. prefekci) oraz ojcowie duchowni, których wszelkie rozmowy z klerykami objęte są tajemnicą spowiedzi i którzy nie mają prawa głosu przy dopuszczaniu do święceń. Zdaniem bp. Dajczaka, klerycy bardzo szybko opanowują sztukę prezentacji siebie zgodnie z oczekiwaniami przełożonych. Prawda o tym, kim jestem, pozostaje bardzo często ukryta pod warstwą zewnętrznej poprawności.
Nieraz nie znają jej także ojcowie duchowni.. Bp Dajczak uważa, że nieufność i niechęć do podporządkowania się narzuconym normom są cechami tego pokolenia. Dlatego przekonywał rektorów, że konieczne jest bardzo bliskie towarzyszenie kandydatom do kapłaństwa. Trzeba szukać takiego modelu seminarium, który pozwoli przełożonym być z klerykami na zasadzie mistrz–uczeń. Jedynym ratunkiem jest wprowadzanie w głęboką, osobistą więź z Bogiem, ale dziś nie wystarczy o tym mówić, trzeba człowieka wziąć za rękę i pokazać mu ten duchowy świat, uważa bp Dajczak.