Ten zakonnik odprawia msze święte, siedząc na wózku inwalidzkim. Mnóstwo chorych i niepełnosprawnych chce spowiadać się właśnie u niego.
Ojciec Stanisław Olesiak jest zakonnikiem werbistą. Mieszka w swoim rodzinnym domu w Trzetrzewinie koło Nowego Sącza. I działa na rzecz ludzi chorych.
Towarzyszu księże!
25 lat temu, krótko po święceniach, ojciec Stanisław pojechał na misje do Afryki. Trafił do N’zeto w Angoli. Angola była wtedy rządzona przez komunistów. Sprowadził dla swoich parafian całe tony ubrań i lekarstw. Jego mieszkaniem na początku była lepianka. Nie był jej jedynym mieszkańcem: dzielił ją ze szczurami. Poprosił więc w urzędzie o przydział cementu na budowę probostwa i odrestaurowanie szpitala. – Ależ towarzyszu księże! Każda łyżka cementu jest dzisiaj na wagę złota! – uciął jednak dyskusję urzędnik.
„Żebym ja, też z kraju komunistycznego, nie zdobył tu odrobiny cementu?” – pomyślał ojciec Stanisław. I przy następnej rozmowie dał urzędnikowi w prezencie reklamówkę z dżinsami i adidasami. – Ze zdziwieniem zauważyłem, że urzędnikowi oczy się jakoś tak zaświeciły. Powiedział: „To zmienia postać rzeczy!” i natychmiast wypisał mi przydział na 600 worków cementu – wspomina z szerokim uśmiechem ojciec Stanisław.
W czasie rozmowy z dziennikarzem „Gościa” ojciec Stanisław co chwilę wspomina Afrykę. Mówi o Pasterkach, na które trzeba było zdobywać specjalne pozwolenie komisarza partii. Pasterka musiała trwać kilka godzin, bo inaczej jego ciemnoskórzy parafianie byli niezadowoleni. – To zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie ludzie czasami mają pretensje, jeśli ksiądz przedłuży Mszę o kwadrans – uśmiecha się.
Mieszkańcy Angoli mieli wiele cech, które mogłyby drażnić doskonale zorganizowanych Europejczyków. Angola w ramach pomocy od „bratnich krajów socjalistycznych” dostawała m.in. polskie ciężarówki i ciągniki. Jednak ciągniki te najczęściej rdzewiały porzucone w polu. Wystarczyło, żeby pękła w nich jakaś uszczelka, a nikt ich nie naprawiał. Jednak z drugiej strony zawsze zabiegany Europejczyk, któremu wiecznie brakuje czasu, też mógł się od mieszkańców Angoli sporo nauczyć. Ojca Stanisława zachwycała ich szczerość, życzliwość, gotowość do dzielenia się wszystkim, pomimo panującej tam biedy. Pokochał swoich parafian. – Wie pan, Afryka coś w sobie ma, jakiegoś bakcyla, Afryka wciąga – tłumaczy z pasją.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.