Dwa lata temu usłyszałam ojca, który dziękował Bogu za to, że jego dzieci były narkomanami. Pomyślałam: wariat. Teraz sama czuję wdzięczność, że syn spotkał na swojej drodze narkotyki. Wcześniej w naszym życiu brakowało silnej wiary, ufności, pokoju i zgody – mówi pani Grażyna, matka dwudziestosześcioletniego Adama.
Ranek w Giezkowie koło Koszalina. Jeden z domów międzynarodowej wspólnoty dla narkomanów Cenacolo. Trzydziestu mężczyzn (w większości dwudziestokilkulatków) po śniadaniu rozchodzi się po budynku i ogrodzie – każdy do swojej pracy.
Byle nie w żyłę
Polacy, Włosi, Chorwaci, Ukraińcy. Wszyscy ćpali. Rok, dwa, cztery, niekiedy dziesięć. Zażywali marihuanę, amfetaminę, kokainę, nawet heroinę. Żeby zdobyć kolejną działkę, oszukiwali, kradli, handlowali prochami. Adam potrafił wyjąć pieniądze z portmonetki, którą mama ze strachu nosiła ze sobą nawet do toalety. Marcel próbował sprzedać obrączkę taty, upłynnił rodzinne antyki, które osiągają teraz zawrotne ceny na angielskiej giełdzie, na tysiące okradł swoją dziewczynę, korzystając z jej karty kredytowej. Diego zabierał pieniądze z rodzinnej firmy.
Dopóki nie brali w żyłę, tłumaczyli sobie, że nie są uzależnieni – mogą przestać, kiedy chcą. Później okazywało się, że nie jest to takie łatwe. W Cenacolo wychodzą z nałogu nie za pomocą środków chemicznych i wymyślnej terapii, ale przez „normalność”: modlitwę, przyjaźń i pracę.
Najlepszy psycholog
Siostra Elwira Petrozzi, która 22 lata temu założyła w Saluzzo we Włoszech pierwszy dom dla wspólnoty, tłumaczy że „Cenacolo” (z włoskiego „Wieczernik”) oznacza bycie z Panem.
– Bo to właśnie Bóg układa dla każdego z nas najwspanialszy scenariusz życia – podkreśla. – On najlepiej wie, czego potrzebujemy. On także jest najlepszym psychologiem i najlepszym lekarzem. Ci, którzy są w Cenacolo dwa, trzy lata, zaczynają rozumieć te słowa. Zapytani o program wspólnoty, z przekonaniem odpowiadają, że każdy z nich zdobywa go na kolanach.
Dlatego chłopcy modlą się tu kilka razy dziennie. W ciągu dnia odmawiają jedną lub dwie części Różańca, a gdy tylko mają okazję, uczestniczą we Mszy św. Rano i wieczorem wspólnie adorują Najświętszy Sakrament, który przechowują w kaplicach wszystkich domów (obecnie na świecie jest ich około pięćdziesięciu). Prowadzą wieczystą, indywidualną adorację – w każdej godzinie doby ktoś inny ze wspólnoty na całym świecie czuwa przez Jezusem.
– Dzięki modlitwie mam w sercu pokój – mówi Marcel (Polak, 28 lat, ćpał dziesięć lat, we wspólnocie jest od ponad trzech lat). – Świat może się walić: pokłóciłeś się z najlepszym przyjacielem, źle poszedł mecz, dowiedziałeś się, że w rodzinie jest tragedia – mimo to po adoracji zachowasz w swoim wnętrzu ciszę.
Adamowi (Polak, 26 lat, brał przez sześć lat, we wspólnocie jest od ponad trzech lat) modlitwa pomogła uwierzyć w to, że Bóg rzeczywiście opiekuje się ludźmi. Mógł tego doświadczyć, ponieważ we wspólnocie nie korzysta się z pomocy finansowej z instytucji ani nie pobiera opłat od rodzin narkomanów. „Żyje z Opatrzności”, prosząc Boga o niezbędne produkty i sprzęty, pracując w domu, pomagając innym i korzystając z ich dobrego serca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.