Zaprosił wieluDomy w Śledziejowicach, Poznaniu i Wrocławiu nie wyróżniają się z otoczenia wyglądem. Dzień płynie w Arce własnym rytmem. Wspólne posiłki, praca, odpoczynek, modlitwa, świętowanie. W centrum jest dzielenie się obecnością. W tym również obecnością w kaplicy, którą posiadają niektóre domy.
Pismo Święte, świeca z nadpalonym knotem – są zawsze w pobliżu, pod ręką. – Arka przyznaje się wyraźnie do swych korzeni ewangelicznych, do tego, iż powstała z Bożej inspiracji. W historii naszego domu widać wyraźnie, jak wszystkie opatrznościowe wydarzenia sprawiły, że to, co niemożliwe, stało się możliwe – mówi Ewa Jaruzelska z wrocławskiej wspólnoty. Wśród tych, którzy pojawili się w polskiej Arce, spora grupa ma za sobą doświadczenia zakonne. A niektórzy właśnie tu odkryli swoje powołanie. Osoby takie, o czym same przekonują, potrzebują wspólnoty do swojego życia. I to może być dobre miejsce, aby rozeznać co dalej. Codzienność z osobami niepełnosprawnymi wprowadza też wymiar kontemplacyjny, który wielu zaprosił i do Arki, i do życia w zakonie.
Przyjeżdża założycielJean Vanier. Był oficerem marynarki wojennej, wykładał filozofię. Miał silną pozycję i cieszył się uznaniem. Za namową francuskiego dominikanina ojca Thomasa Philippe’a zostawił wszystko, by zamieszkać z trójką upośledzonych mężczyzn. W 1964 roku powstał pierwszy dom Arki. Vanier wciąż żyje we wspólnocie w Trosly Breuil pod Paryżem, wciąż publikuje oraz spotyka się z ludźmi w różnych zakątkach świata, wołając podobnie jak przed czterdziestoma laty: to najubożsi, upośledzeni i wykluczeni nie tylko mogą pomóc nam samym stać się lepszymi, ale uczynić takimi nawet całe społeczeństwa.
Każdy jest wezwany do tego, by dzielić się darami i ograniczeniami, które posiada, zarazem przyjmować je od innych – propozycje twórcy Arki sięgają daleko poza granice życia w niej, mogą dotyczyć każdego. Minęło 25 lat, odkąd dwie małe siostry od Jezusa przeszczepiły Arkę w Śledziejowicach. Z tej okazji Jean Vanier znów przyjedzie do Polski.
Za: Gość Niedzielny 41/2006