Bez echa przeszła informacja o beatyfikacji w Budapeszcie zakonnicy Sary Salkaházi. A szkoda, bo to wielka postać. Patronka trudnych wyborów w niełatwych czasach.
W jej życiu było wiele niezwykłych wyborów. Mogła zostać wziętą dziennikarką i pisarką, miała bowiem spory talent literacki. Mogła być szczęśliwą żoną i matką. Wiele bowiem wskazywało, że jej długie narzeczeństwo zakończy się małżeństwem. Pochodziła z rodziny zamożnych patrycjuszów z miasta Kassa ( dzisiaj słowackie Koszyce), gdzie urodziła się w maju 1899 r. Wybrała życie w niedostatku, poświęcone dla innych. W 1929 r. wstąpiła do bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr Pomocy Społecznej. Chciała pomagać innym, jako nauczycielka, opiekunka najbiedniejszych, skrzywdzonych. „Oto ja, poślij mnie” brzmiało jej motto, wybrane na śluby wieczyste. Wypełniło się w grudniu 1944 r.
W cieniu strzały i krzyża
Jesienią 1944 r., po nieudanej próbie wyprowadzenia Węgier z koalicji z Hitlerem, Niemcy obalili rząd regenta Miklosa Horthyego. Od 15 października 1944 r. władzę oddali Ferencowi Szálasiemu, byłemu oficerowi, twórcy idei hungaryzmu, którą nazywał ruchem chrześcijańsko-narodowo-socjalistycznym. Była to mało oryginalna kopia niemieckiego narodowego socjalizmu. Emblematem ruchu Szálasiego były skrzyżowane strzały. Dlatego jego sympatyków zwano nilaszowcami, czyli strzałokrzyżowcami. W normalnych warunkach nilaszowcy nigdy nie zdobyliby władzy. W 1939 r. głosowało na nich tylko ok. 12 proc. wyborców, a sam „wódz” został osadzony w więzieniu za nawoływanie do burd antysemickich. Czasy nie były jednak normalne, a dla niemieckich okupantów Szálasi był wygodnym narzędziem.
Od marca 1944 r. w Budapeszcie przebywał Adolf Eichmann, szef referatu żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy. Jego zadaniem było przygotowanie deportacji ok. miliona węgierskich Żydów do obozów koncentracyjnych. Akcja odbywała się pod niemieckim nadzorem, ale wykonywały ją głównie węgierskie bojówki. Powszechne było także donoszenie na Żydów. Zwłaszcza tych zasymilowanych, którzy od wielu pokoleń żyli jako chrześcijanie poza terenami budapeszteńskiego getta. Zimą 1944 r. Armia Czerwona zamknęła pierścień okrążenia wokół stolicy Węgier. Dla nilaszowców był to sygnał, aby kończyć rozprawę z Żydami. Nie czekali na deportacje. Sami zaczęli wielkie polowanie.
Nad pięknym modrym Dunajem
Nilaszowcy mieli Sarę na oku od dawna. Wiedzieli, że wraz z innymi siostrami ze swego zgromadzenia stara się pomagać Żydom. Ukrywała ich w domach dla robotnic, tanich noclegowniach, które zakładała w Budapeszcie dla kobiet szukających w stolicy pracy. Przez krąg przyjaciół dostarczała także żywność do getta. Pomagały jej w tym uczennice z Ruchu Pracujących Kobiet i Dziewcząt, którego Sara była przewodniczącą. Wszyscy wiedzieli, że nilaszowcy zabijają nie tylko Żydów, ale także Węgrów, którzy próbowali ich ratować. Główna kwatera policji bezpieczeństwa strzałokrzyżowców mieściła się w pałacyku żydowskiego biznesmena przy centralnej alei Budapesztu, ul. Andrassiego 60. Po 1945 r. obiekt przejęła komunistyczna bezpieka (AVH) – zwana awoszami. Dzisiaj mieści się tam Dom Terroru (Terror Haza), upamiętniający ofiary obu totalitaryzmów.
W jednej z sal wiszą dwa zdjęcia – jedno pochodzi z 1944 r., drugie z 1945 r. Oba przedstawiają podobną scenę – wielką kolejkę ludzi, czekających, aby złożyć donos na sąsiada nilaszowcom albo awoszom. Moi węgierscy przyjaciele twierdzą, że w obu tych kolejkach często stali ci sami ludzie. Nic więc dziwnego, że o „przestępczej” działalności „małej Sary”, jak nazywały ją robotnice, nilaszowcy byli dobrze poinformowani. Być może wiedzieli nawet, że siostrom udało się uratować 1000 Żydów, a ona osobiście ocaliła co najmniej 100 osób. Jej bliscy chcieli, aby sama się ratowała. Czyż jednak mogła się bać śmierci dziewczyna, która już w 1943 r. ofiarowała swoje życie za inne niewinne ofiary? 27 grudnia 1944 r. bojówka nilaszowców wygarnęła ich z domu robotnic. Wraz z Sarą Salkaházi zabrano pięć sióstr i kilku Żydów. Podobnie jak wielu innych, zostali zaprowadzeni nad Dunaj i rozstrzelani. Ciała wrzucono do rzeki. Nigdy ich nie znaleziono. 17 września br. prymas Węgier kard. Péter Erdö odczytał dekret Benedykta XVI, zezwalający, aby „Służebnicę Bożą Sarę Salkaházi, męczennicę i dziewicę, siostrę zakonną (...) która życie oddała za ubogich i prześladowanych, od dzisiaj czczono jako błogosławioną”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.