Niech ksiądz ją zwolni z tej kary!Siostra Kasia pracowała w Zieleni Miejskiej. Razem z byłymi więźniami grabiła liście i sprzątała ulice Krakowa. Pewnego dnia koledzy z pracy podeszli do niej i powiedzieli: Siostro, myśmy już postanowili. Idziemy jutro do kardynała Macharskiego i mówimy mu: niech Ksiądz już zwolni siostrę z tej kary, bo ona już to odrobiła i bardzo solidnie pracuje. A siostra Kasia zaśmiała się: ale ja tu jestem dobrowolnie! Robotnicy zerwali z klombów pęki róż i wręczyli zakonnicy.
Pierwszą polską małą siostrą była Krystyna. Walczyła w AK i władza ludowa wydała na nią wyrok śmierci. Uciekła. W Paryżu spotkała Małe Siostry Jezusa. Zaraziła się ich radością. Gdy jako młodziutka zakonnica trafiła do Libanu, zamieszkała razem z inną nowicjuszką. Dwie samotne biedne siostry znalazły się w kompletnie obcym państwie. Nie miały sił. Pewnego dnia nowicjuszka załamała się: Krystyna, nie wytrzymam, wyjeżdżam. I wówczas Krysia powiedziała: No co ty? Zostawisz mnie tu samiuteńką? Siadaj, zapalimy papierosa, jak w AK. Usiadły. Dwie małe siostry wypaliły papierosa, a potem zaczęły się modlić. Zostały.
Dziś prawie tysiąc trzysta sióstr 69 narodowości żyje w 69 krajach świata. Jak Karol de Foucauld ukochały pustynię. Odkrywają ją i na Saharze, i na dziesiątym piętrze szczecińskiego bokowiska, i na szarych ulicach robotniczej Nowej Huty. Wiele z nich mieszka w krajach islamu. Przeciętny Polak, słysząc o kolejnym ataku bombowym, na słowo muzułmanin zareaguje momentalnie: to terrorysta, wróg! A małe siostry powiedzą: przyjaciel. W swych ślubach zakonnych przyrzekają: „Ofiaruję swoje życie za moich braci z islamu i z całego świata”.
Karol de Foucauld pod przeraźliwie prażącym słońcem, przy pięćdziesięciu stopniach w cieniu, wiódł ukryte życie Mistrza z Nazaretu. Nie głosił Go słowami, lecz życiem. Otoczony rozpalonym piachem i kamieniami, nie starał się nikogo nawracać. Wobec islamu jest cichym świadkiem Jezusa. „Boże mój, polecam Ci z całej duszy ich nawrócenie. Ofiaruję Ci za nich moje życie, za nawrócenie Maroka, za ludy Sahary, za wszystkich niewiernych” – modlił się na palącym stopy piasku pustyni.
Jezus jak DaruśWchodzę do kaplicy. Jasna, czysta, prosta. Nie ma krzeseł, siostry modlą się, siedząc na piętach. Pod ołtarzem figurka Dzieciątka Jezus. – Małe, bezradne, rozkładające rączki dziecko przypomina nam o naszym charyzmacie dziecięctwa Bożego – opowiada siostra Asia. – Zobacz, a tu obok stoi prosta figurka Maryi trzymającej w rękach małego Jezusa. Wygląda tak, jakby Dziecko wypadało Jej z rąk. Jeśli Go nie złapiesz, to się biedaczek potłucze – uśmiecha się mniszka.
To chyba kwintesencja ich życia: łapać to, co kruche, małe. Jeśli nie złapiesz, to się potłucze.
Kiedyś w Szczecinie do figurki Maryi podeszła jedna z sąsiadek małych sióstr i krzyknęła: – O Jezu, jaki Ty piękny jesteś, zupełnie jak mój Daruś! Miała rację. Małe siostry na całym świecie pokazują ludziom, że Bóg nie jest daleko. Jest tuż obok: bierze na ręce małe rozbrykane dzieci, myje na kolanach stopy zdumionym uczniom, rozmnaża chleb i ryby. A może pracuje w stoczni, sprząta ulice Krakowa, pracuje w Zieleni Miejskiej, jeździ z taborem Cyganów i sprzedaje w cyrku bilety? To skandal? Tak. Życie małych sióstr jest skandalem. Kto to widział, w XXI wieku zajmować ostatnie miejsca i cieszyć się ze swej nieprzydatności? Kto to widział, schodzić do tych, których porządni ludzie omijają szerokim łukiem. To kompletne szaleństwo.
Za: Gość Niedzielny 46/2005