97-letnia siostra Emmanuelle zajęła pierwsze miejsce w rankingu francuskiego miesięcznika „Elle”. Nazywają ją „Matką ludzi śmietniska”.
Matka 60 tysięcyNigdy nie traciła zapału: – Nie płakałam, gdy spotykałam trudności, wybierałam to, co było ważne teraz. Nieraz mógł mi odebrać siły widok dzieci umierających na tężec, ale robiłam wszystko, żeby załatwić dla nich szczepionki. Zrezygnowała z pracy po skończeniu 85 lat. Przedtem często chodziła medytować na Drodze Krzyżowej w Jerozolimie. Ustąpiła miejsca s. Sarze, młodszej o 38 lat. – Była mi matką i siostrą.
Zdecydowana, inteligentna i otwarta – charakteryzuje ją następczyni. Nie przeszła na emeryturę. Po powrocie do Francji założyła Stowarzyszenie Przyjaciół Siostry Emmanuelle, wspomagające ponad 60 tys. dzieci z biednych rodzin całego świata. Do niedawna przyjmowała w swoim paryskim biurze kilka razy w tygodniu. Nie stroniła od wywiadów, także do pism kobiecych, takich jak „Marie Claire”. – Zawsze chciałam pomagać innym znosić ciężar życia – powiedziała dziennikarce, która odwiedziła ją w 94. urodziny i potem podziwiała jej żywotność. I bezpośredniość. I fascynujące, błękitne oczy.
Niebo to inniGwiazdą mediów została w noc sylwestrową 1977 r. W telewizji nadali reportaż o jej pracy w Ezbet-el Nakhl. Rozdzwoniły się telefony od widzów. Teraz znają ją wszyscy. – Kiedy występuję w radiu lub telewizji, to jakbym pomnażała każde słowo, docieram do milionów, które mogą pomóc moim biednym – mówi. Nieraz zwracała się z prośbą o wsparcie do milionerów i polityków. Wspomagali ją m.in. Bill Gates, Jacques Delors. Tak naprawdę nie znosi pokazywania się w świetle reflektorów: – To niesprawiedliwe.
W Egipcie, Sudanie, Libanie i na Filipinach pracujemy zespołowo – powtarza. Kiedy nazywają ją świętą, sprowadza wszystkich na ziemię: „Wszyscy jesteśmy tylko biedakami”. „Kiedy żyję z dala od slumsów, pytam: Czym można wytłumaczyć niesamowite poczucie szczęścia, które mnie tam przenikało? Chyba tylko rezygnacją z przywilejów, które daje cywilizowany świat” – pisze w książce „Niebo to inni”. Życie na śmietnisku pozbawia złudzeń, ludzie zrzucają maski. „S. Emmanuelle to ideał, do którego powinno się dążyć – napisał jeden z młodych francuskich internautów. – Dzięki drobnym rzeczom, które robiła, tyle się zmieniło w życiu wielu ludzi. Zawsze mówiła do tych, do których nikt nie kierował słowa”.
Za: Gość Niedzielny 16/2006