Jezus w pudełku po aspirynie

Aresztowana Leokadia zawahała się przed wyjściem na spacerniak. Okna okolicznych milicyjnych bloków były oblepione ludźmi. Bo Leokadia miała na sobie... habit zakonny.

To nie był adwokat
Siostra szybko polubiła wiele więźniarek z celi. Niektóre siedziały za zabójstwa mężów, inne za tak zwaną aferę mięsną. Leokadia prowadziła ich wspólną modlitwę: godzinki, Różaniec, litanie. Naczelnik powiedział jej, że nie powinna tego robić, ale nie wyciągnął konsekwencji. Siostra czasem opowiadała w celi filmy, czasem przypadki z życia świętych.

Pewnego dnia Stefka, koleżanka z celi skazana za przestępstwa gospodarcze, weszła strasznie zapłakana. – Mój adwokat powiedział, że stąd nie wyjdę – łkała zdruzgotana Stefania. – No i wieczorem wspinam się na moje trzecie piętro, czyli trzypiętrowe łóżko. Bo wie pan, byłam wtedy młodsza! – uśmiecha się promiennie siostra Leokadia. – Byłam już po modlitwie, robiłam coś na drutach. I wtedy przyszła do mnie Stefania, niby to pokazać nowy wzór robótki. Powiedziała: „To nie był mój adwokat, tylko siostry śledczy. Obiecał, że jeśli coś na siostrę wykapuję, to mnie wypuszczą. Ja mam męża i dzieci... Ale wiem, że siostra jest niewinna, ja nie chcę kary Bożej”.

Stefania przekonywała śledczego, że nic o zakonnicy nie wie, bo ona z więźniarkami nie rozmawia. – Ja do dzisiaj się ze Stefką przyjaźnię, piszemy do siebie. Sądzę, że innym kobietom też oferowano donoszenie, ale mi się do tego nie przyznały. Zresztą to było bez różnicy, bo ja i tak nigdy nic nie mówiłam w celi o przepisywaniu tamtych listów – mówi siostra.

W czasie procesu siostra też nie składała zeznań. Prokurator przedstawił jednak niezbity dowód przestępstwa: tekst listu biskupów i streszczenie prelekcji wiceministra. Znaleźli go milicjanci podczas rewizji w pokoju zakonnicy. To wystarczyło. Sąd skazał siostrę na półtora roku więzienia „za przechowywanie druków zawierających fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego”. Dopiero w niepodległej Polsce, w 1996 roku, siostrę uniewinnił Sąd Najwyższy w Warszawie.

Bluza za habit
Po skazaniu Leokadia miała kilka miesięcy przerwy w odbywaniu kary. Czasem ktoś napotkany dziwnie intensywnie ją wypytywał. – I tak siostra rozsyłała te listy? – przywitała ją wykładająca na KUL kobieta. – Gdybym się do tego przyznała, mogliby mnie oskarżyć o kolportaż, a za to groziło od trzech do 15 lat więzienia. Za „przechowywanie” było tylko od 1,5 do 3 lat – wspomina siostra. – Poza tym ciągle za mną wtedy łazili tajniacy. Jeśli ktoś za tobą człapie krok w krok, i tą samą gębę spotykasz wiele razy w ciągu dnia, to przecież nie jest przypadek. Ale zachowywałam się normalnie – mówi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11