Zakonnicy ze Wspólnot Jerozolimskich odwiedzili Katowice! Przyjechali do nas prosto z Francji.
Brat Leszek
od ośmiu lat należy do Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich.
Historia mojego wstąpienia do wspólnoty jest długa i jedno, co z niej wynika, to fakt, że Duch Święty przymusił mnie, abym poszedł drogą prawdy. Dziś wiem, że nie mam miejsca na ziemi, ale dzięki wspólnocie odnajduję swoją drogę do nieba.
Urodziłem się w chrześcijańskiej rodzinie, ale podobnie jak wielu młodych ludzi przechodziłem próby wiary. Dziś mogę za św. Pawłem powtórzyć, że wiarę ocaliłem, a do mety jeszcze nie dotarłem, ale biegnę i mam nadzieję, dobiegnę wraz z braćmi i siostrami?
Jeszcze jako ministrant miałem okazję oglądać groby kamedułów w Wigrach. Dwa z nich były otwarte. Ludzie, którzy wówczas byli ze mną, zadawali pytanie o sens życia. Pytali również, dlaczego ci ludzie zostali mnichami i milczeli przez całe życie.
Już w czasie studiów w seminarium duchownym szczególnie poruszyło mnie zdanie zawarte w dokumentach Soboru Watykańskiego II, zdanie o liturgii, o tym, że jest ona "szczytem i źródłem". Wtedy wiedziałem to, można powiedzieć, teoretycznie.
Zachwycał mnie śpiew gregoriański, i kiedy trafiłem do parafii, postanowiłem zorganizować scholę gregoriańską. Spotkałem wtedy w Lublinie, na KUL-u, siostrę Joannę, która była studentką muzykologii. Zgodziła się zorganizować scholę i śpiewaliśmy raz w miesiącu w parafialnym kościele po łacinie.
Poznałem też siostrę Kingę Strzelecką, urszulankę, która przetłumaczyła na język polski "Livre de Vie de Jérusalem". Mogłem wtedy przeczytać "Źródło życia na pustyni miast".
Później Joanna i Beata namawiały mnie, abym pojechał do Paryża i zobaczył życie wspólnoty. Wtedy nie miałem jeszcze zamiaru tam zostać. Cieszyłem się ze swego powołania i modliłem się za dziewczyny, aby i one je odnalazły.
Bóg pokierował moimi krokami i doprowadził do kościoła Saint-Gervais. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Pierre-Marie Delfieux tam pozostał? Dlaczego zrezygnował z duszpasterstwa? Dlaczego nie robi tylu ważnych i potrzebnych rzeczy, które robił wcześniej? Wróciły wtedy do mnie wspomnienia kamedulskich grobów. Znów zacząłem się zastanawiać nad pytaniem o sens życia i znów przypomniało mi się stwierdzenie "liturgia jest szczytem i źródłem". Zrozumiałem wtedy, że tam rzeczywiście modlitwa i liturgia są szczytem i źródłem. Ten kościół jest otwarty przez cały dzień. Każdy może uczestniczyć w liturgii.
Kiedyś bardzo cieszyłem się, że jestem księdzem. Do dziś jestem zdziwiony, że Bóg kazał mi iść właśnie do tej wspólnoty. Wiem jednak, że Bóg ma plan zbawienia i dla każdego z nas przygotował odpowiednią drogę. Dlatego zgadzam się z tą wolą i codziennie tę zgodę potwierdzam. Żyję liturgią, która jest szczytem i źródłem. Całe życie ochrzczonych jest liturgią, o którą - jak mówi nasza reguła - trzeba walczyć, wyrywając się z "niemiłości", bo liturgia jest miłością - miłością Boga do mnie i moją odpowiedzią na Jego miłość przez udział w liturgii i dar całego życia.