Z perspektywy Niemiec, Włoch czy Francji Polska jest wręcz postrzegana jako kraj niemal "ponad miarę" obdarowany łaską powołań kapłańskich - powiedział w rozmowie z Naszym Dziennikiem ks. Markiem Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań.
- Czy to prawda, że do Polski zbliżył się kryzys powołań do stanu kapłańskiego i zakonnego?
- Odpowiadając na to pytanie, warto najpierw uściślić pojęcia. Powołanie to Boży zamysł wobec każdego człowieka. Bóg, który nas rozumie i kocha, każdemu z nas podpowiada specyficzną, niepowtarzalną, na naszą miarę skrojoną drogę życia w miłości i świętości. W tym sensie nigdy i nigdzie w Kościele nie będzie kryzysu żadnych powołań - ani świeckich, ani duchownych - gdyż Bóg nigdy nie przestanie powoływać ludzi do świętego małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. O kryzysie możemy mówić jedynie w odniesieniu do człowieka, a zwłaszcza w odniesieniu do jego sposobu odpowiedzi na Boże powołanie. Odpowiedź ta może być bardzo różna: od trafnego odkrycia i wiernej realizacji otrzymanego powołania aż do sprzeniewierzenia się darowi powołania.
W Polsce trudno mówić o zbliżającym się kryzysie powołań, zwłaszcza w kontekście sytuacji w tym względzie na całym naszym kontynencie. Otóż obecnie polscy alumni stanowią niemal dokładnie jedną czwartą wszystkich alumnów Europy. Z perspektywy Niemiec, Włoch czy Francji Polska jest wręcz postrzegana jako kraj niemal "ponad miarę" obdarowany łaską powołań kapłańskich. Od kilkunastu lat obserwujemy natomiast tendencję spadkową co do powołań żeńskich. To chyba znak, że w polskich rodzinach i parafiach łatwiej przychodzi nam wychowywać chłopców niż dziewczęta. Być może dzieje się tak dlatego, że ze względu na swą wrażliwość dziewczęta potrzebują jeszcze bardziej niż chłopcy obecności kochających rodziców i wyjątkowo mądrych, szlachetnych wychowawców.
- Jak odczytywać tegoroczne statystyki kleryków rozpoczynających pierwszy rok nauki w polskich seminariach?
- Z niepełnych jeszcze danych wynika, że w sumie zgłosiło się około stu kandydatów mniej niż w zeszłym roku. To jest spadek o ok. 6-7 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Kilkuprocentowa fluktuacja w górę czy w dół jest wręcz prawem statystyki i obserwowana jest co roku. Poza tym warto raz jeszcze podkreślić fakt, że liczba kandydatów zgłaszających się do naszych seminariów duchownych nie musi być tym samym, co liczba osób powołanych. W praktyce zdarza się przecież tak, że ktoś z powołanych z różnych względów nie odczytał trafnie swego powołania albo przeciwnie - że wstępuje do seminarium mimo wątpliwości co do tego, czy kapłaństwo jest rzeczywiście tą drogą życia, którą wskazuje mu Bóg.
Sądzę ponadto, że w zdecydowanej większości polskich seminariów następuje bardziej uważna selekcja wstępna osób zgłaszających się na pierwszy rok studiów kapłańskich. Potrzeba tego typu uważniejszej selekcji wstępnej wynika z faktu, że dwadzieścia lat temu średnio dwie trzecie osób przyjętych na pierwszy rok dochodziło do święceń kapłańskich, obecnie zwykle tylko połowa z nich otrzymuje święcenia.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»