Powołania internetowe to nowe zjawisko w seminariach zakonnych. Choć nie wszystkim się taka nazwa podoba, coraz więcej kleryków informacje o swoim zgromadzeniu znajduje właśnie w cybersieci - napisała Rzeczpospolita.
- Około połowy naszych kleryków po raz pierwszy o pallotynach przeczytało w Internecie i pierwszy kontakt z nami nawiązało drogą e-mailową - mówi ks. Waldemar Pawlik, który prowadził ośrodek powołaniowy pallotynów w podwarszawskim Konstancinie.
Przez półtora roku korespondował e-mailowo m.in. z klerykiem Damianem Mazgajem. - Dość długo utrzymywałem kontakt z innym zakonem, ale czułem, że to nie dla mnie - opowiada Mazgaj. - Kiedyś wrzuciłem do wyszukiwarki w Internecie kilka nazw zgromadzeń zakonnych, w tym pallotynów, przeczytałem i od razu mi się spodobali. Napisałem e-mail, a po roku pojechałem do nich na rekolekcje.
O takich jak jego powołaniach mówi się - internetowe. Prowincjałowie także innych zakonów, w tym ks. Dariusz Kowalczyk, przełożony warszawskiej prowincji jezuitów, potwierdza istnienie zjawiska, ale jego nasilenie trudno mu oszacować.
Natomiast w seminarium franciszkanów w Krakowie oblicza się, że ok. 25 procent to powołania internetowe. Niemniej o. Piotr Reizner, który przez lata zajmował się powołaniami, jest przeciwny używaniu tej nazwy. - Powołuje Pan Bóg - podkreśla o. Reizner, obawiając się, że pojęcie zafałszuje istotę powołania, która dokonuje się przecież nie w sieci, ale w duszy. - Niebezpieczeństwo polega też na tym, że ktoś, kto czuje powołanie do zakonu, w wyborze zgromadzenia będzie kierował się tym, które z nich ma lepszą stronę internetową albo kampanię reklamową, a wtedy jego wybór będzie fałszywy.
- Nie chodzi przecież o to, by przez Internet namawiać kogoś do wstąpienia do zakonu, ale o to, by pokazywać specyfikę zgromadzenia, wartości - replikuje pallotyn ks. Pawlik. Powołania internetowe, niezależnie od trafności nazwy, są faktem.
- W szkole podstawowej na lekcji polskiego usłyszałem o św. Franciszku. Zachwycił mnie - opowiada kleryk Adam Dudek z seminarium franciszkanów w Krakowie. - Usłyszałem o franciszkanach, chciałem dowiedzieć się więcej, wrzuciłem nazwę do wyszukiwarki i przez link nawiązałem kontakt z seminarium.
Gdyby nie Internet ani on, w którego rodzinnym Bielsku-Białej nie ma franciszkanów, ani Damian Mazgaj z Tarnowa, gdzie nie ma pallotynów, być może nie trafiliby do tych zakonów. Wiedzą o tym przełożeni prowincji męskich zgromadzeń, którzy spotkali się w ubiegłym tygodniu w Konstancie. Tam też zapadła decyzja, by stworzyć centrum informacji zakonnej -stronę www.zyciezakonne.pl.
- Będzie źródłem informacji dla dziennikarzy, ale też dla zainteresowanych życiem zakonnym, kandydatów do zakonów, np. w formie propozycji rekolekcji - mówi pomysłodawca o. Jan Szewek.
Witryna, która ruszy przed wakacjami, ma pomóc w szukaniu powołań, których liczba spada, szczególnie w zakonach żeńskich. Tym bardziej że jeszcze wiele zgromadzeń nie ma stron w Internecie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.