Uchodzi za ultrakonserwatystę, ponieważ publicznie głosi "watykańskie poglądy". Właściwie zarzuca mu się to, że jest katolikiem – napisał ktoś na blogu. Okazuje się, że w Belgii to dziś trudne do przyjęcia.
„Jeśli Kościół sam w to nie wierzy, jeśli sprawia wrażenie, że księża nie są rzeczywiście konieczni… no cóż, nikt więcej nie chce być księdzem. Dlatego tak interesujące jest być troszkę konserwatywnym. Chodzi mi o to, że trzeba trzymać się rzeczy o wielkiej wartości”. Tuż po nominacji abp Brukseli zapowiedział: „Nie chcę przenosić do nowej diecezji gotowych schematów, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby powołania do życia konsekrowanego, do kapłaństwa i do diakonatu na nowo rozkwitły”.
Nowoczesny tradycjonalista
Abp André Léonarda nie jest łatwo zaszufladkować. Jest intelektualistą, przez wiele lat wykładał filozofię na katolickim uniwersytecie w Louvain, pracował w watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Z 20 jego książek połowa to pozycje filozoficzne, a reszta – typowo duszpasterskie. Był zawsze duszpasterzem dla swoich studentów. Kiedy pytali go, jak mają odnaleźć wiarę, zalecał im modlitwę: „Boże, jeśli jesteś, pokaż mi siebie”. Jego duszpasterska pasja ujawniła się w pełni, gdy został biskupem. Regularnie wizytował swoją diecezji, zamieszkując na ten czas „w terenie”. W Brukseli już zapowiedział: „Moim priorytetem jest poznać ludzi, którzy tworzą ten Kościół”. I dodał: „Niestety, nie będę mógł poświęcić temu 4 miesięcy na rok, jak to czyniłem przez 5 pierwszych lat w Namur, kiedy byłem jeszcze młody i piękny”.
Jest tradycjonalistą. Nie ukrywa, że lubi łacinę i ceni Mszę św. trydencką. Co wcale nie oznacza, że jest lefebrystą. Jest otwarty na ruchy odnowy – w diecezji Namur działa seminarium duchowne Drogi Neokatechumenalnej. Abp Léonard podkreśla konieczność chrześcijańskiej obecności w mediach. Ma swoją stronę internetową oraz profil na Facebooku. Rozwinął radio diecezjalne. Nie uchylał się od uczestnictwa w programach radia czy telewizji. W 1999 wygłosił rekolekcje dla Jana Pawła II. Mówił o ojcostwie Boga. Wezwał m.in., by nie przypisywać Bogu wszystkich cegłówek, które spadają ludziom na głowę. Chrześcijanie nie powinni powtarzać: „Bądź wola Twoja” z minami zbitych psów zastanawiających się, jaka będzie następna cegłówka. Gdy w roku 2000 kościoły w Belgii stały się miejscem protestów nielegalnych imigrantów, bp Léonard deklarował: „Jestem gotów poszukać kolejnych kościołów, które mogłyby przyjąć imigrantów”. Sam przyjął 10 osób pod dach swojej rezydencji. „Belgia powinna być bardziej gościnna” – apelował. W 2001 roku udzielił święceń kapłańskich diakonom ze zgromadzenia saletynów w Dębowcu k. Jasła. Był to gest wdzięczności za posługę polskich saletynów w jego diecezji. Święcenia odbyły się w języku polskim, po polsku wygłosił też kazanie – specjalnie na tę okoliczność przez rok uczył się naszego języka.
Belgia potrzebuje proroków
Abp Léonard obejmie 28 lutego br. najważniejszy kościelny urząd w kraju, w którym stan wiary nie nastraja do optymizmu. Na niedzielną Mszę św. pół wieku temu uczęszczało 47 proc. katolików, obecnie 11 proc. (w Brukseli tylko 6 proc.). Wciąż 60 proc. dzieci otrzymuje chrzest, a pielgrzymki do sanktuariów maryjnych w Banneux i Beauraing gromadzą tłumy. Liczne szkoły katolickie cieszą się dużą popularnością, jednak nie tyle z powodów religijnych, co ich dobrej reputacji. „Główną religią Belgów jest katolicyzm niepraktykujący” – mówił niedawno rzecznik episkopatu ks. Éric de Beukelaer. Na co dzień parafie mogą liczyć na zaangażowanie 3 proc. wiernych. Wyzwaniem dla Kościoła jest także narastające napięcie między niderlandzką Flandrią a frankofońska Walonią. Archidiecezja brukselska leży po obu stronach tej coraz bardziej widocznej granicy. Bp Léonard podkreślał zawsze potrzebę jedności. Kiedy został biskupem Namur, dołożył sobie imię Mutien na cześć pochodzącego z Walonii św. Mutien-Marie Wiaux. Teraz postanowił zmienić swoje imię na Andre-Jospeh, ponieważ św. Józef jest patronem całej Belgii.
Na pierwszej konferencji prasowej abp Léonard komplementował kurtuazyjnie swojego poprzednika, starając się zdystansować od ocen, że jest jego totalnym przeciwieństwem. Parę lat temu przyznawał jednak publicznie, że Kościół w Belgii jest zbyt pasywny, np. wtedy, gdy Belgia zalegalizowała eutanazję. Kiedy jakiś dziennikarz sugerował, że Kościół powinien być bardzie elastyczny w kwestiach moralnych, odpowiedział: „Elastyczny… a cóż to znaczy? Zgadzać się na wszystkie dewiacje, takie jak na narkotyki, alkohol i łatwy seks? Mówiąc demagogicznie, byłoby to opłacalne. Wtedy mówiono by o nas tylko dobrze. Ale ostatecznie następne pokolenie oceniłoby nas surowo, słusznie uznając, że zostali zagłaskani przez fałszywych proroków, którzy zdradzili ideały Ewangelii”. Siła niechęci „sił postępu”, jakiej już doświadczył nowy prymas Belgii, jest duża. Ale to właśnie daje nadzieję, że stanie się on prorokiem, który tchnie Bożego Ducha w osłabiony belgijski Kościół.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).