Na razie tylko jeden Polak siedział w więzieniu za nazywanie aborcji morderstwem. Nazywał się Krzysztof Kotnis i był zakonnikiem, paulinem.
Tłum się modli
W dzień rozprawy w kościele paulinów na ul. Długiej odbyła się Msza św. w intencji aresztowanego o. Krzysztofa. Ogłosił ją o. Józef, który wtedy zastępował przeora. W południe 9 września kościół podczas Mszy św. był nabity po brzegi, a konfesjonał o. Krzysztofa tonął w kwiatach. Prosto z kościoła ponad tysiąc zebranych przeszło do Sądu Powiatowego przy ul. Świerczewskiego w Warszawie.
Korytarze sądu wypełniły się tłumem, ludzie zaczęli się modlić. O. Krzysztofa nie zobaczyli, bo milicja przezornie przywiozła go tu już o świcie. Na salę mógł wejść tylko jeden z bliskich o. Krzysztofa. Wszedł o. Józef. Prokurator Zwolak odczytał akt oskarżenia. – To oskarżenie było horrendalne, mówię wam. Prokurator grzmiał, że papież Pius XII błogosławił armaty w czasie wojny, że Kościół zawsze walczył z państwem, a Wyszyński myślał, że wszyscy warszawiacy będą przy peregrynacji obrazu jasnogórskiego na kolanach. Potem zaczął wołać: „Nie klękali! Nie kłaniali się!” – wspomina.
Wreszcie sąd zajął się analizowaniem słów na temat aborcji, które wypowiedział o. Krzysztof. – Na salę kolejno weszli dwaj nasi świadkowie. O. Paweł Kosiak, wybitny pauliński kaznodzieja, powiedział, że mówca musi posługiwać się pewną dynamiką, pewne zagadnienia podkreślić, żeby mocniej trafiły do słuchacza, ma prawo nawet się unieść, stając w obronie swoich przekonań – wspomina o. Józef. – Ale o. Paweł nie słyszał tych bzdur z ust prokuratora, które słyszałem ja, więc się do nich nie odniósł – dodaje.
W czasie przerwy adwokat dowiedział się, że o. Krzysztof nie dostał tego dnia jeszcze nic do jedzenia. Ktoś z korytarza podał tabliczkę czekolady.
Muszę mówić jasno
Pod koniec rozprawy sąd pozwolił wygłosić oskarżonemu ostatnie słowo. O. Kotnis wstał i powiedział: „Przyjmuję cierpienie dla sprawiedliwości”. – Byłem wtedy młody, myślałem, że ja na miejscu o. Krzysztofa powiedziałbym np.: „A co tu wspólnego ma Pius XII?”. Ale ta rozprawa to był teatr, to nic wspólnego z prawem nie miało – mówi o. Józef. Po naradzie z ławnikami sędzia Maćkowski ogłosił wyrok na paulina: 2 lata więzienia i utrata praw publicznych i obywatelskich za „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, mogących wyrządzić istotną szkodę interesom państwa polskiego”.