Trzeba być wyrazistym

Z abp. Andrzejem Dzięgą, metropolitą szczecińsko-kamieńskim, o polskiej racji stanu na Pomorzu Zachodnim rozmawia Andrzej Grajewski.

Reklama

Jaki jest dzisiaj ich los?
– Dzisiaj, niestety, są one marnotrawione. Kiedyś zwrócono mi uwagę, że przecież ekonomia ma swoje prawa. Zgoda, ekonomia ma swoje prawa, pod warunkiem, że jednym z elementów ekonomicznego myślenia jest także człowiek oraz pokolenia, które przyjdą po nas. Statystyki są alarmujące. Pokazano mi dane, z których wynika, że potencjał gospodarczy regionu w ciągu kilkunastu ostatnich lat spadł o połowę, podobnie budżety kilku ważnych miast, znacznie zmniejszyła się liczba urodzeń. Po II wojnie światowej tereny te – zrujnowane i słabo zaludnione – były pod względem demograficznym znacznie bardziej dynamiczne aniżeli dzisiaj. W jednym z kazań do stoczniowców postawiłem pytanie, czy Szczecin chce być jeszcze miastem morskim. Czy też chce zostać dużymi Mikołajkami nad Zalewem Szczecińskim? Dotyczy to nie tylko losów stoczni. Mamy problem tzw. toru wodnego, który od wielu lat nie jest pogłębiany. Jeszcze kilka lat takiej gospodarki i Szczecin przestanie być miastem morskim, pozostanie tylko miastem o tradycjach morskich.

To także jest pytanie, czym region i Szczecin mają być dla Polski?
– Nasi negocjatorzy, gdy podpisywano traktat akcesyjny do Unii, nie zapisali w nim okresów przejściowych, w których państwo polskie mogłoby doinwestowywać regiony przygraniczne.

Niemcy jednak potrafili to zrobić.
–Właśnie Niemcy zadbali o specjalne traktowanie obszarów byłej NRD. Mówię to z prawdziwą przykrością, ale nie widzę, aby polski rząd szukał sposobów, jak pomóc w podtrzymaniu potencjału tego regionu. Tymczasem ze względu na bliskość Berlina, ale także państw skandynawskich, Pomorze Zachodnie powinno mieć dla Polski specjalne znaczenie. Spoglądając na mapę inwestycji unijnych, które są realizowane w całym kraju, można dostrzec, że ich kumulacja jest w Polsce centralnej i południowej. Natomiast prawie ich nie ma na Pomorzu Zachodnim, Podlasiu oraz na Podkarpaciu. A dobry gospodarz powinien dbać o kresy, o rejony pograniczne, gdyż dobrobyt tych regionów daje większą stabilność całemu państwu. W tym kontekście trzeba także myśleć o problemach stoczni oraz o rozwoju gospodarczym Pomorza Zachodniego.

Czy Ksiądz Arcybiskup rozmawiał o tym z lokalnymi władzami?
– Oni na swój sposób się starają. To, co Szczecin może dać z siebie, to daje. Natomiast bez wyraźnego sygnału ze strony władz centralnych, bez wyciągnięcia ręki z Warszawy w naszą stronę, nie ruszymy. Za małe są siły tego regionu. Tu jest depresja i potrzebny jest nowy, zewnętrzny impuls, aby to przełamać.

Jakim wyzwaniem jest bieda tego regionu?
– To przede wszystkim problemem samorządów. Jeżdżąc po wsiach i miasteczkach, mam czasami wrażenie, że także niektórzy samorządowcy nie czują się tam gospodarzami. Tak jakby im nie przeszkadzały brudne, odrapane ściany. Jakby im nie przeszkadzał brak chodników, że to wszystko zarasta chaszczami. Jest bieda, i to bieda nieraz bardzo widoczna. Ale jak to kiedyś powiedział jeden z dobrych gospodarzy – są sprawy, które nie wymagają inwestycji, tylko ścierki, wody i dobrej chęci.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama