„Nadszedł nieubłagany czas wyjazdu” – Jacek Jabłoński z żalem zapisuje te słowa w dzienniku internetowym, który prowadził z kolegami przez 28 dni ich niezwykłego, misyjnego pobytu we wsi Adentia k. Sunyani w Ghanie.
Niezapomniane wrażenia
Działający w Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym przy Liceum Salezjańskim we Wrocławiu Wojtek Żak, Jacek Jabłoński i Kamil Szurkowski z 2a oraz Tomek Latawiec i Wojtek Strzyżewski z 3a, z dyrektorem LO ks. Jerzym Babiakiem przez miesiąc, we wsi Adentia, pomagali w budowie przedszkola oraz prowadzeniu półkolonii dla dzieci. Podjęli to wyzwanie razem z pięcioma dziewczynami z partnerskiej szkoły z Bonn. Projekt misyjny Ghana 2009 relacjonowali na szkolnej stronie internetowej w Dzienniku Misyjnym.
Codziennie przed południem nosili cegły i pustaki, mieszali zaprawę, wypełniali fugi, przewozili piach i nosili wodę. Po obiedzie prowadzili gry i zabawy, zajmując się ok. 150 dziećmi. Po 28 dniach spędzonych w Ghanie podzielili się swoimi wrażeniami. – Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że bardzo mało jest tam komarów, ale ich ukąszenia są groźne – wspomina Kamil Szurkowski. – Zachwyciła mnie otwartość ludzi i radość, którą są przepełnieni. A pogoda... Deszcze bywają bardzo obfite, ale są i takie, które przypominają lekką letnią mgiełkę. Woda szybko paruje lub wsiąka w ziemię i parę godzin później nawet po większych opadach prawie nie ma śladu. Ostre słońce może tu spowodować porządny udar słoneczny. Niekiedy można odczuwać zawroty głowy i zmęczenie z powodu niskiego ciśnienia i dużej wilgoci w powietrzu, przez co ciężej się oddycha.
– W największe zdumienie wprawiła mnie i najbardziej zachwyciła bezinteresowna chęć pomocy wszystkich otaczających nas ludzi. Ich zainteresowanie naszym projektem oraz zwykła ludzka uprzejmość zdawały się przepełniać tam wszystkich – opowiada Jacek Jabłoński. – Gdy jeździliśmy przez miasta i wsie, wszyscy machali do nas rękami i się uśmiechali. Każdy chciał się z nami przywitać, podać dłoń, zamienić parę słów. Zwłaszcza dzieci cieszył nasz widok. Biały człowiek jest dla nich wielką „atrakcją”, więc każdy chciał dotknąć naszych rąk, nóg i włosów – dzieli się wrażeniami Wojtek Strzyżewski. – Zachwytem napawała mnie różnorodność kulturowa, piękno krajobrazu oraz zachowania miejscowej ludności. Rozpacz zaś budziła wszechobecna nędza, głód i bałagan – wspomina Wojtek Żak.
Codziennie uczyli się w Ghanie czegoś nowego, a przede wszystkim radzenia sobie w lepsze i gorsze dni. Przeżyli na Czarnym Lądzie dostatecznie wiele, aby zetknąć się z tamtejszymi problemami i przeniknąć wzrokiem więcej, niż można zobaczyć w reportażach i zasłyszeć w opowieściach. Zobaczyli wystarczająco dużo, by docenić to, co mają w Polsce. Uczyli się tolerancji, spotykając i próbując zrozumieć zupełnie innych ludzi, pomagając im. Zapamiętają na długo, że Ghana to kraj wielu skrajności. Mimo że Ghana rozwija się bardzo szybko, to wiele jej jeszcze brakuje do osiągnięcia europejskiego poziomu. Z jednej strony głód, bezrobocie, brak edukacji, niepiśmienność 30 proc. społeczeństwa, a jednocześnie różniący ją od innych afrykańskich państw brak wojen, suszy, AIDS.
Młodych wrocławian najbardziej martwi świadomość, że powinni zostać tam dłużej, a mogli poświęcić temu miejscu tylko chwilę...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.