Pierwsze słowo wyznania wiary brzmi: „Wierzę” albo „Wierzymy”. Zanim zastanowimy się, w kogo i w co, zatrzymajmy się przy słowie „wierzyć”. Co to właściwie znaczy?
Między Bogiem a człowiekiem
To, co powiedzieliśmy o wierze człowiekowi, pokazało już coś bardzo ważnego. To mianowicie, że wiara jest czymś, co ma miejsce między osobami. Wiara religijna jest czymś, co dzieje się między człowiekiem a Bogiem. Jeśli mówię „wierzę” w odniesieniu do Boga, oznacza to, że: po pierwsze – dobrowolnie uznaję za prawdę to, co Bóg mówi, oraz po drugie – czynię tak, ponieważ ufam Bogu, uznaję Go za Kogoś wiarygodnego. Kiedy mówimy krótko „wiara”, mamy na myśli zarówno pewne prawdy, czyli treści wiary (np. Bóg stworzył świat, Chrystus zmartwychwstał itd.), jak i zaufanie do Boga (osobiste odniesienie, przylgnięcie). Oba te aspekty wiary przenikają się wzajemnie, uzupełniają i potrzebują. Sama znajomość prawd wiary nie oznacza jeszcze wiary. Można mieć doktorat z teologii i nie być wierzącym.
Druga skrajność to sprowadzanie wiary do samych uczuć, do emocjonalnego zawierzenia bez zadawania sobie trudu rozumienia prawd wiary. Duchowe zdrowie tkwi w równowadze: im bardziej ufam Bogu, tym bardziej Go poznaję i odkrywam Jego tajemnice. I odwrotnie, im bardziej poznaję Bożą prawdę, tym bliżej jestem samego Boga. Mówił o tym niedawno Benedykt XVI: „Wiara jest bardzo osobistym aktem człowieka, który realizuje się w dwóch wymiarach. Wierzyć to przede wszystkim znaczy uznać za prawdę to, czego do końca nie ogarnia nasz umysł. Trzeba przyjąć to, co Bóg nam objawia o sobie, o nas samych i o otaczającej nas rzeczywistości, także tej niewidzialnej, niepojętej, niewyobrażalnej. Ten akt przyjęcia prawdy objawionej poszerza horyzont naszego poznania i pozwala dotrzeć do tajemnicy, w jakiej zanurzona jest nasza egzystencja. Jednak zgoda na takie ograniczenie możliwości rozumu nie przychodzi łatwo. I tu wiara jawi się w swoim drugim wymiarze: jako zaufanie osobie – nie zwyczajnej osobie, ale Chrystusowi. Ważne jest, w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy”.
Skok Abrahama
Biblia proponuje jako wzór człowieka wierzącego postać Abrahama (Hbr 11,4, Rz 4). Św. Paweł nazywa go „ojcem wszystkich tych, którzy wierzą” (Rz 4,11.18). Księga Rodzaju (Rdz 12–25) opowiada historię Abrahama, który na wezwanie Boga opuścił ziemię ojczystą i rozpoczął wędrówkę do ziemi obiecanej. Zaryzykował, zaufał Bogu. „Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8). Największą próbą jego wiary okazał się moment, kiedy Bóg poprosił Go o złożenie ofiary ze swojego jedynego syna Izaaka. Abraham był gotów uczynić nawet to ze względu na Boga.
Historia Abrahama znakomicie ilustruje, czym jest ów skok wiary. Wiara nigdy nie jest biernym przyjmowaniem czegoś do wiadomości. Wiara angażuje całego człowieka, nie tylko jego rozum, ale i wolę, i uczucia. Prawda, którą Bóg objawia, to propozycja pewnej drogi, czyli pewnego kierunku i stylu życia. Kto idzie tą drogą, pozna moc tej prawdy. Bogu nie chodzi o przekazanie nam pewnych suchych informacji (dogmatów, przykazań itd.). Chodzi Mu o nas, o ludzkie szczęście, spełnienie, o ostateczne zbawienie. Objawia się nam po to, aby się zaprzyjaźnić, aby zaprosić nas do miłości. Dlatego właśnie Bóg wzywa człowieka do opuszczenia „ziemi rodzin8019C2nej”, czyli tego wszystkiego, co pewne, bezpieczne, przewidywalne, po ludzku wykonalne, co najczęściej jest iluzją szczęścia. Bóg chce dać człowiekowi coś więcej, coś, co przekracza nawet nasze pragnienia i wyobrażenia. „Ziemia obiecana” jest symbolem Bożej obietnicy. Bóg zaprasza do pójścia w nieznane: „Chodź i zobacz”, „Zaufaj Mi, a Ja cię poprowadzę”, „Sprawię, że twoje życie będzie sensowne, dobre, spełnione”. Wierzyć oznacza zaufać tej obietnicy nie teoretycznie, ale w konkrecie życia, w codziennych decyzjach, postawach. Wiara na wzór Abrahama staje się drogą życia.