Zabronione picie krwi

Eucharystia nam spowszedniała. Nie jest już żadnym skandalem, kontrowersją. Ziewamy, patrzymy zniecierpliwieni na zegarek.

Reklama

Tymczasem gdy Jezus powiedział swym uczniom: „Będziecie jedli moje ciało”, zabrzmiało to skandalicznie. – Myślę, że nieprzypadkowo zdanie: „Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło” Jan zapisuje w Ewangelii w 6. rozdziale i 66. wierszu – komentuje o. Augustyn Pelanowski.

– Widać wyraźnie, że Jezus nie chciał w swojej wypowiedzi niczego złagodzić – dopowiada w swojej najnowszej książce „Przymnóż nam wiary” ks. Tadeusz Dajczer, autor bestselleru „Rozważania o wierze”. – Picie krwi było w Księdze Kapłańskiej zabronione – wyjaśnia. – „Ktokolwiek spożywa jakąkolwiek krew, będzie wykluczony spośród tego ludu” (Kpł 7,27). Mimo że w obliczu ksiąg świętych słowa Jezusa wydawały się słuchaczom nie do przyjęcia, On nie złagodził swoich sformułowań.

Trzy godziny dotykałam Jezusa
Ks. Dajczer w swej książce też nie chce niczego łagodzić. Pisze otwarcie o chwilach duchowych zawirowań. – Bywają w moim życiu pewne momenty zwrotne. Wydaje się, że musi być aż tak źle, żeby potem było dobrze. Są to kolejne przyjścia Pana Boga krzyżujące mój egoizm – pisze. Po co? By człowiek w końcu bezradnie zawołał do Boga: Przyjdź!

– Św. Teresa opisuje scenę przedstawiającą Jezusa na szczycie schodów i małe dziecko, które próbuje wdrapać się na nie, lecz nie potrafi. Ciągle się zsuwa. To dziecko wykonuje jednak dwie czynności równocześnie: próbuje wdrapać się na schody i z jeszcze większą determinacją wpatruje się w oblicze Jezusa. To jego wpatrywanie się jest głośnym czy niemym wołaniem: Potrzebuję Ciebie! Tak długo to dziecko będzie wołało: „Potrzebuję Ciebie”, aż Jezus sam zejdzie do niego i weźmie je w ramiona.

Jak rozeznać wolę Bożą? – zastanawia się autor rozważań. – Jak uczestniczyć we Mszy, by miała ona dalszy ciąg w codziennych zdarzeniach? Ks. Dajczer przywołuje przykład Matki Teresy z Kalkuty. Wskazała kiedyś dziennikarzowi młodziutką zakonnicę nachyloną nad jednym z chorych. – Widzi pan tę dziewczynę? Niedawno do nas przyszła. Było jej trudno. Dziś rano z nią rozmawiałam. Pytałam, czy zauważyła, jak podczas Mszy św. kapłan z wielką czcią i miłością dotykał Jezusa eucharystycznego. I radziłam, żeby robiła to samo, gdy znajdzie się w domu dla umierających. Przed chwilą do mnie przyszła. Powiedziała: „Matko, dziękuję, bo przez trzy godziny dotykałam Jezusa”.

W książce „Przymnóż nam wiary” nie znajdziemy jałowych, teoretycznych rozważań. To raczej, jak w poprzednich rozważaniach ks. Dajczera („Tajemnica wiary” i „Zdumiewająca bliskość”), rodzaj świadectwa. Nic dziwnego, że autor pisał książkę w pierwszej osobie. – Rozważania pozostają w ścisłym związku z moim osobistym spotkaniem ze św. o. Pio w San Giovanni Rotondo, dwa lata przed jego śmiercią, a zawłaszcza z uczestnictwem w sprawowanej przez niego Eucharystii – wyjaśnia.

– Czekałem na to spotkanie w sposób wyjątkowy. Podczas Mszy św., która rozpoczęła się o czwartej nad ranem, miałem możność, „zaniesiony” wraz z tłumem tuż przed ołtarz, modlić się bardzo blisko Świętego, w odległości zaledwie paru metrów. Uderzyła mnie zwłaszcza jego twarz: twarz człowieka, który WIDZIAŁ, który prowadził z Kimś obecnym na ołtarzu niemy dialog. Dało się odczuć, że ojciec Pio rozmawia z żywą Osobą.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama