Jak seanse spirytystyczneJedną z najbardziej charakterystycznych cech wypadków garabandalskich jest fakt, że miały one miejsce prawie zawsze w godzinach wieczorno-nocnych. Jest to rys bez precedensu w historii prawdziwych objawień Matki Bożej. Innym rzucającym się w oczy elementem zjawisk jest ich sceniczność. Naoczni świadkowie ekstatycznych wizji dziewczynek zgodnie stwierdzali, że poruszały się one jakby na scenie, z charakterystycznym automatyzmem: śpiewały równo i modliły się równo, równo układały ramiona, jak lalki. Wspomniana scena nie jest przenośnią: był to dosłownie ograniczony obszar, na którym dokonywały się wizje. Zdarzało się, że któraś z dziewczynek wypadała ze sceny natychmiast wypadając z ekstazy, po czym wracała, jakąś ogromną siłą wciągana w obszar wydarzeń. Garabandalskie objawienia były ponadto, jak wspomniano powyżej, pełne zjawisk parapsychicznych: odgadywanie przeszłych i przyszłych wydarzeń, nieomylne zwracanie znalezionych przedmiotów ich właścicielom, telepatia, lewitacje, materializacje (cud widzialnego wykomunikowania Conchity). Wszystkie te elementy w połączeniu z faktem, że u dziewczynek stwierdzono nieprawdopodobne wręcz zdolności mediumistyczne wskazują, że objawienia garabandalskie miały charakter wybitnie spirytystyczny. Wspomniane powyżej zjawiska dość powszechnie towarzyszą seansom spirytystycznym. Duch spirytystyczny stojący za tymi wydarzeniami jawił się z efektów specjalnych jakie wywoływał, jako duch niepokoju, zamieszania, gwałtowności. Rozpędzał dziewczynki na wszystkie strony, kazał im biec raz przodem, raz tyłem, to znowu na kolanach, to na siedzeniu. Na domiar wszystkiego począł ciskać i rzucać dziewczynkami o ziemię. Nie brakło zdjęć fotograficznych robionych z dołu w czasie lewitacji i publikowanych w czasopiśmie "Paris Match".
Głębsza analiza struktury zjawisk garabandalskich doprowadza do jeszcze bardziej zaskakującego wniosku: zarówno na podstawie przesłań skierowanych do całego świata, jak również w oparciu o prywatne lokucje, będące udziałem dziewczynek, trudno ostatecznie powiedzieć kto był właściwym przekazicielem i autorem przesłania: anioł czy Dziewica. Najbardziej uderzający jest fakt, że anioł, który 18 czerwca 1961 r. przybył do Garabandal, aby obwieścić nadejście Dziewicy wraz z przesłaniem dla całego świata, nie tylko, że po wypełnieniu tego posłannictwa nie zniknął z areny wydarzeń, lecz był tym, który cztery lata później, na zakończenie "objawień" ogłosił kulminacyjny przekaz! Podobnego wypadku nie zna historia prawdziwych objawień maryjnych: hierarchia niebieska zostaje tu w ewidentny sposób zniszczona. Jak można sobie wyobrazić, żeby ten, którego powołaniem jest obwieścić nadejście Królowej Niebieskiej, ostatecznie zajął miejsce tej Królowej i ogłosił Jej przesłanie, posługując się przy tym pełnym hipokryzji sformułowaniem: Proście nas my wam uzyskamy. Autorem takiego scenariusza może być jedynie zły duch, pełen nienawiści do Matki Najświętszej, która zdeptała mu łeb, w swojej perwersyjnej ambicji pragnący zająć Jej miejsce. Duch ten, czy to pod postacią anioła, czy też Dziewicy od samego początku domagał się wiary od dziewczynek, od świadków, od całego świata. Nie chciał poddać się osądowi Kościoła. "Czy wierzycie?" pytał bez przerwy. Zaś podczas spirytystycznego wykomunikowania Conchity domagał się czci należnej samemu Bogu: "Odmów Confiteor i rozważ kogo przyjmujesz". Pycha, zasadniczy przymiot Dziewicy i anioła odsłania bardziej niż cokolwiek tego, który ukrywał się pod tymi postaciami i był właściwym sprawcą garabandalskich wydarzeń. Trzeba przyznać, że udało mu się (i w dalszym ciągu się udaje) zwieść wiele pobożnych dusz.
Wnioski ks. WarszawskiegoNajbardziej tajemniczym aspektem całej sprawy garabandalskiej jest cel, jaki przyświecał złemu duchowi w realizacji tego przedziwnego scenariusza. Charakterystyczne dla szatana dążenie do imitacji dzieł Bożych, powodowane pychą pragnienie odbierania czci Bożej chociażby przez pewien czas. Wydaje się, że byłoby to wystarczającym uzasadnieniem dla koncesji, jakie poczynił zły duch podczas serii objawień (nawrócenia, zachęcanie do modlitwy i pokuty). Jednakże głębsza analiza całości zjawisk, jak również ich istotnych szczegółów skłania do stwierdzenia, że nadrzędnym celem diabła była tutaj imitacja, ośmieszenie, a w końcu zniszczenie w duszach katolickich wiernych przesłania Najświętszej Marii Panny z Fatimy, które jest zgodnie ze słowami samej Matki Bożej jedynym ratunkiem dla świata. Garabandal i Fatima są do siebie uderzająco podobne, zarówno w ogólnym zarysie, jak i w najdrobniejszych szczegółach. Zwraca jednak uwagę fakt, że treść objawień garabandalskich wcale nie stanowi uzupełnienia ani dopełnienia przesłania Naszej Pani z Fatimy, przeciwnie, ich wymowa jest o wiele słabsza. Za to wrażenia zmysłowe towarzyszące zjawiskom garabandalskim, ich nieprawdopodobne nagromadzenie, wszechogarniająca atmosfera niezwykłości, mnogość efektów specjalnych wręcz bije na głowę autentyczne Objawienia fatimskie. Mało tego, autor wydarzeń garabandalskich zdaje się sugerować już samym faktem nowych objawień, jakoby czegoś zabrakło przesłaniu z Fatimy, stąd konieczne jest jego uzupełnienie; mówi przy tym wprost o nowym cudzie, który będzie większy niż w Fatimie. Wraz z tym cudem ma nadejść nowa era w historii zbawienia? Era Fatimy, mówią wyznawcy Garabandalu, zakończyła się wraz z końcem zimnej wojny, teraz jesteśmy w erze Garabandalu. Oto więc zasadniczy cel garabandalskiego ducha: ludzkość zamiast wypełnić żądania Najświętszej Maryi Panny z Fatimy ma czekać na cud, który wyznaczy nową erę. Nie brakuje więc dzisiaj apostołów Garabandalu, którzy na serio przejęli się szatańskim mamieniem Dziewicy i anioła.
Problem wciąż aktualnyZagorzałym zwolennikom autentyczności objawień, ludziom, którzy doznali tam trwałego nawrócenia, bardzo trudno było pogodzić się z decyzją Kościoła. Do chwili obecnej działa założone w 1964 r. międzynarodowe Garabandalskie Centrum Św. Michała dla Naszej Pani z Góry Karmel, organizujące co kilka lat międzynarodowe konferencje zwolenników. 18 lipca 1991 r.
Pierwsza z widzących, Conchita Gonzalez, wstąpiła do klasztoru, ale po 6 dniach wystąpiła powołując się na polecenie Pana Jezusa. Po kilku latach oświadczyła, że przekonanie co do prawdziwości własnych przeżyć opuściło ją 15 sierpnia 1967 roku. W roku 1971 w jednym z wywiadów mówiła: "chciałam powiedzieć jakiemuś księdzu, że nie widziałam Matki Najświętszej, miałam zamiar wyznać przed biskupem, że było to przywidzenie, sen lub kłamstwo. Później (...) w Pampelunie (...) powiedziałam biskupowi, że nigdy nie widziałam Matki Bożej, że okłamywałam wszystkich przez cały czas. (...) Te wątpliwości trwały pięć lub sześć dni. Od tego czasu pozostały we mnie niejasności i niepewność. Czekam na cud, ażeby stwierdzić, czy to jest prawdziwe, czy nie." Conchita żyje dziś w Nowym Jorku, prowadząc tradycyjną grupę różańcową. Założyła rodzinę i ma czwórkę dzieci. Również pozostałe wizjonerki wyszły za mąż i mają dzieci. Jedna mieszka w Hiszpanii, pozostałe w USA.
Kalendarium wydarzeń