Pracują i czasem się modlą

Do niedawna łapano polskich złodziei samochodów. Dziś coraz więcej jest solidnych pracowników ekip budowlanych.

Reklama

- 51 lat ma, zadbany, forsiaty - wylicza. - Ale ona za młoda.

Zachęca mnie do spotkania z pracodawcą.

- Będzie pani miała służącą, samochody, a jak się przekręci, to słodkie życie - mówi autentycznie życzliwie. Panie częstują mnie swoją kawą lavazza, którą przyniosły w słoiku. Czekają na Mszę.

- Bez tego nie byłoby końca roboty - mówią. - Cały ten dzień na modlitwy, tak już musi być.

Zaczytałem się


W każdą niedzielę pół godziny przed 12.00 na Placu św. Piotra tłoczno. Wyłączają fontanny, żeby nie przeszkadzał szum. Kiedy głowa w białej piusce pojawia się w drugim oknie od prawej, przez plac przelatują kilkuminutowe oklaski. Powtarza je trzepot spłoszonych gołębi. 16 listopada 2003 r. Papież mówi o zabitych w Iraku włoskich karabinierach. Podobno, kiedy się dowiedział o ich śmierci, klęknął - poszła plotka wśród zebranych.

- To święty człowiek - Anna płacze, kiedy Papież pozdrawia pielgrzymów z Polski. - Cuda się ujawnią, gdy już go nie będzie. Tak to każdy chciałby dotknąć Papieża. A on już i tak umęczony.

Błyskają tysiące fleszy. Kiedy maleńka sylwetka Ojca Świętego znika, prawie wszyscy sięgają po chusteczki. Dwudziestotrzyletni Andrzej wstydzi się płakać. Twierdzi, że to zbyt intymne. Dlatego zakrywa całą twarz chustką. Jak sam mówi, na „Aniele Pańskim” znalazł się cudownym przypadkiem. To puenta jego czteromiesięcznego pobytu we Włoszech. Przyjechał z Krakowa, zachęcony atrakcyjnym ogłoszeniem o pracy przy zbiorze bakłażanów w wiosce pod Monte Cassino. Wszystko zainwestował w podróż. Na miejscu okazało się, że stawki są dużo mniejsze. Spał w oborze, a w listopadzie nawet pod gołym niebem, bo w budynku było zimniej. Jadł spaghetti z wodą, żeby oszczędzić na powrót i trzydniowe zwiedzanie Rzymu. Trafił na nocleg do Domu Polskiego na via Cassia.

- Pierwszego dnia poszedłem wieczorem do kaplicy - opowiada. - Dawno nie byłem w kościele. Na ławkach leżało Pismo Święte. Zaczytałem się, aż ksiądz dotknął mego ramienia, bo gasili światło.

Do pracy budzi mama


Kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej w Domu Polskim jest dostępna nie tylko dla polskich pielgrzymów z całego świata, przyjeżdżających zwykle do Rzymu na tydzień. Przychodzą tam mieszkający w pobliżu polscy emigranci. - Siostry Służebniczki Najświętszego Serca Pana Jezusa i dwaj bracia Serca Jezusowego, sprawujący opiekę nad placówką, zawsze witają nas bardzo serdecznie - mówią. Dzień zaczyna się o 7.30 Mszą św., a za piętnaście dziewiąta wieczorem odprawiane jest nabożeństwo, połączone z Apelem Jasnogórskim. Adam, pięćdziesiąt kilka lat, pracuje w Rzymie od sześciu lat w firmie budowlanej. Jest tak dobrym fachowcem, że szef ściągnął go tu, gdy wrócił do kraju na rok.

- W Polsce byłbym bezrobotny, tu jestem sam. Ale człowiek stale zajęty pracą, nie ma kiedy się martwić - mówi. Od dłuższego czasu co dzień wieczorem przychodzi do Domu Polskiego na nabożeństwo: - Jak zacząłem pilnować stałej modlitwy, wszystko mi się w życiu zaczęło układać.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama