Plebanię parafii w Myczkowcach, choć jest nieco oddalona od kościoła, znaleźć bardzo łatwo. Stoi przed nią przeszklona kapliczka z maku, kaszy gryczanej, kłosów żyta, pszenicy, różnego rodzaju makaronów i tłuczonych baniek choinkowych.
Nowa społeczność
Na przełomie lat 40. i 50. Myczkowce zaczęły powoli wracać do życia. Osiedlali się w nich przybysze z terenu całej Polski, w wyniku czego powstawała stopniowo zupełnie nowa społeczność.
- Sprzyjały temu niewątpliwie działania Kościoła - podkreśla ks. Tadeusz Bernat. - Byłyby jeszcze efektywniejsze, gdyby ówczesne władze je popierały, zamiast maksymalnie ograniczać.
Tworzenie parafii w Myczkowcach szło istotnie jak po grudzie. W 1957 roku wiernym udało się przejąć miejscową cerkiew, służącą dotąd za magazyn zbożowy spółdzielni produkcyjnej. Formalnie jednak władze przekazały ją im dopiero w 1969 roku, czyli sześć lat po poświęceniu świątyni przez bpa Stanisława Jakiela - od tego czasu nosiła wezwanie Matki Boskiej Częstochowskiej.
Zapora
Sytuacja nowo utworzonej w Myczkowcach samodzielnej parafii nie była łatwa. Wspólnota liczyła zaledwie 500 osób, a musiała dźwigać ciężar wielu inwestycji. Z powodu braku domu parafialnego proboszcz ks. Wacnik zamieszkał kątem u dobrych ludzi. Nie było pomieszczenia do prowadzenia katechizacji. Sama świątynia wymagała też pilnych prac remontowych, a także wyposażenia.
Wraz z parafią po wojnie rozwijały się też same Myczkowce. W 1960 roku wybudowano w nich zaporę wodną, a dwa lata później elektrownię wodną. Spowodowało to korzystny zwrot w życiu wsi. Przybyło miejsc pracy. Jak grzyby po deszczu w Myczkowcach powstawały ośrodki wypoczynkowo-rekreacyjne.
Bez schematów
- To typowa bieszczadzka parafia, licząca 750 osób - mówi ks. Tadeusz Biernat. - Tutejsze wspólnoty rzadko przekraczają tysiąc wiernych. Ludność napływowa zintegrowała się wprawdzie z nowym środowiskiem, ale mieszanie kultur i obyczajów ukształtowało swoistą mentalność, co ujawnia się również w pracy duszpasterskiej. Nie da się tu powtarzać utartych schematów. Parafia jest mała, podzielona na dwie świątynie. Bardzo trudno tworzyć tu mniejsze wspólnoty. Niewielki jest też przyrost naturalny; rocznie rodzi się przeciętnie czworo dzieci. Do tutejszej sześcioklasowej szkoły uczęszcza 37 uczniów. Rocznie umiera w parafii od trzech do pięciu osób. Wielkość wspólnoty utrzymuje się więc na stałym poziomie. To mnie trochę martwi, bo wiadomo, że stagnacja jest najgorsza. Obawiam się, że w najbliższych latach parafia może nawet zacząć się wyludniać. Już teraz wielu młodych ludzi wyjeżdża do USA i Kanady. Staram się więc nie tylko pogłębiać ich religijność, ale też budzić dumę i lokalny patriotyzm.
Ksiądz Tadeusz robi to w sposób niekonwencjonalny. Zlecił na przykład panu Benedyktowi Gajewskiemu opracowanie książki o Myczkowcach. Ukazała się w 2001 roku.
- Chciałem poprzez tę pozycję zaprezentować Myczkowce jako miejsce wspaniałego wypoczynku dla wszystkich, którym bliskie są imponujące bezmiarem dziewiczej przyrody Bieszczady - mówi. - Ufam również, że książka ta zmobilizuje mieszkańców Myczkowiec oraz Zwierzynia do jeszcze większej troski o to, co nasze i piękne.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»