Nie wiemy ilu ich jest. Zapewne każdego dnia więcej. Z sytej Europy, męczeńskiej Azji, żyjącej w biedzie Afryki czy pełnych kontrastu Ameryk. Kiedyś - miejmy nadzieję - i my do ich grona dołączymy.
ks. Tomasz Jaklewicz
Od lat piszę minifelietony o świętych. Przyznam, że tylko raz, czytając „święty” życiorys, pomyślałem sobie „Boże, co za nudy”. Ale i w tym wypadku nie jestem pewien, czy to nie była wina raczej autora biografii niż jej bohatera. Święci to niesamowite oryginały. Ich historie w wielu przypadkach to gotowe scenariusze filmowe. To ludzie z krwi i kości, stąpający twardo po ziemi, ale owładnięci pasją Boga. Uderzające jest to, jak wielu z nich doświadczyło różnego rodzaju cierpienia: rozczarowań, niezrozumienia, odrzucenia, poniżenia, lęków. Nieraz ból był im zadawany także przez ludzi Kościoła.
Wspomnijmy choćby skrajny przypadek św. Joanny d’Arc, skazanej na śmierć dzięki inkwizycji. To, co zadziwia i co jest być może cechą świętości po prostu, to zdolność przyjmowania cierpienia. Nie chodzi, broń Boże, o cierpiętnictwo. To raczej zgoda na nieuniknioną dozę cierpienia przypisaną ludzkiemu życiu. To także odwaga ponoszenia ceny za wierność. Nieraz najwyższej. To zgoda na krzyż. Nie jest przypadkiem, że kult świętych, a także uroczystość Wszystkich Świętych, mają swoje korzenie w kulcie męczenników. Mówi się, że święci nie wiedzieli, że są święci. Czy na pewno? Nieraz w swoich tekstach święci piszą wprost: „chcę być święty”. To jest świadomie obrany przez nich kierunek życia. Na jednym oddechu wołają zazwyczaj: „jestem wielkim grzesznikiem”. Oczywiście pragnąc świętości, nie myślą o wynoszeniu na ołtarze. Ale jest w nich silne przekonanie, że prawdziwa ludzka wielkość to właśnie świętość. Powiedzieć „chcę być świętym” wymaga odwagi w czasach, w których przepustkę do tzw. wielkiego świata daje deklaracja przeciwna: „radzę sobie świetnie bez Boga”, „oczywiście, ha, ha, ha, nie jestem święty, święta”. Wspominamy w jednej uroczystości wszystkich świętych. Skąd takie święto? Jakby Kościół obawiał się, że o kimś zapomniał, albo że któryś święty zagubił się w kolejce do kanonizacji. Ten dzień przypomina nam, że świętych jest więcej, niż nam się wydaje. Świętość wielu pozostała znana tylko nielicznym. Ale Pan Bóg o nich nie zapomni. Ci wyniesieni uroczyście na ołtarze, pełnią rolę symbolu, zachęty. Ich barwne życiorysy pokazują, że świętość jest możliwa dla każdego, w każdej epoce, w każdych warunkach. Nie ma złej pogody dla świętych. Do licha, a ja co? Chcę być świętym?
Skąd kult świętych w Kościele?
W początkach chrześcijaństwa nie oddawano czci publicznej nikomu ze stworzeń ani ludziom, ani nawet aniołom. W obawie bałwochwalstwa kierowano jedynie kult do Pana Boga i Jezusa Chrystusa, Syna Jego. Uderza ten rys charakterystyczny przede wszystkim w księgach Nowego Testamentu.
A jednak nawet już tam można dostrzec pewne ślady początku czci świętych Pańskich. Pochwały, jakie daje sam Jezus Chrystus św. Janowi Chrzcicielowi (Mt 77,7-77), cześć, z jaką św. Paweł wyraża się o Abrahamie (Rz 4,18-22) i Melchizedechu (Hbr 5,7;7,1-4), genealogia Dawida jako prarodzica Jezusa Chrystusa (Mt 1,1-17; Łk 3,23-38), podziw dla bohaterskiej śmierci św. Szczepana (Dz 6-7) - wszystko to naprowadza na wiarę pierwotnego Kościoła, że osoby te są nie tylko zbawione i cieszą się chwałą w niebie, ale że mają także moc wspierania braci swoich na ziemi przez orędownictwo za nimi.
Wizerunki Najświętszej Maryi w katakumbach przedstawiające Ją w aureoli, w postawie siedzącej na tronie są pierwszym wyraźnym śladem Jej kultu w chrześcijaństwie. Prawda, że nimbem otaczano także osoby cesarzy, ale właśnie dlatego, że przypisywano im władzę pochodzącą od Boga. Sobór powszechny w Efezie (431), zwołany w obronie tytułu Boskiego Macierzyństwa Maryi przyczynił się w konsekwencji do rozszerzenia i pogłębienia kultu Maryi. Od tego czasu Kościół zaczyna obchodzić święta ku Jej czci i stawiać świątynie ku Jej chwale. Poeci chrześcijańscy układają hymny i publiczne modlitwy, które wchodzą także do liturgii.
Spośród świętych Pańskich na pierwszym miejscu doznają czci męczennicy. Pilnie spisuje się okoliczności ich śmierci w tak zwanych Aktach męczeństwa, stawia się im nagrobki, sprawuje się na ich grobach obrzędy liturgiczne, wzywa się ich pośrednictwa.
Od wieku IV natrafiamy na wyraźne ślady kultu wyznawców. Do pierwszych, którzy zasłużyli sobie w Kościele na kult publiczny, należeli św. Hilary z Poitiers (+368), św. Ambroży (+397) i św. Marcin (+ok. 397-401) na Zachodzie, a na Wschodzie: św. Paweł Pustelnik (+342), św. Antoni Pustelnik (+356), św. Efrem (+373) i św. Bazyli (+379).
Ponieważ męczenników bezimiennych było bardzo wielu, dlatego Kościół w Antiochii wpadł pierwszy na pomysł, aby razem w jednym dniu obchodzić ich wspomnienie. Już od IV wieku poświęcono tam ku ich czci pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. Była to więc pierwsza uroczystość Wszystkich Świętych Męczenników, którzy oddali życie dla Chrystusa, a których nie wspominano ani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy świętej.
Na Zachodzie myśl ta znalazła urzeczywistnienie, kiedy papież św. Bonifacy IV, starożytną świątynię rzymską, poświęconą czci wszystkich bóstw (Panteon) dnia 13 maja 609 roku poświęcił jako świątynię katolicką ku czci Matki Bożej i świętych męczenników. W wieku VIII poszerzono ten tytuł na kościół Matki Bożej, męczenników i wszystkich sprawiedliwych. Wreszcie papież Jan XI w 835 roku ustanowił osobne święto ku czci Wszystkich Świętych, wyznaczając na dzień im poświęcony 1 listopada. Świątynia Panteon, a dziś kościół Wszystkich Świętych, istnieje w Rzymie do obecnych czasów; przetrwał wszystkie burze dziejów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.