Ksiądz Markiewicz pokazał, że da się zrobić wiele.
Od osiemnastu lat ks. Roman Włodarczyk związany jest z Toruniem. Tutaj, od początku pobytu, swoje powołanie realizuje przede wszystkim jako kapelan ludzi chorych. Spowiada, krzepi ewangelicznym słowem, odprawia Msze św. przy ich łóżkach. Wie wszystko o cielesnym cierpieniu, tym bardziej że ono samo go dotknęło. Obecny proboszcz ks. Piotr Bieniek CSMA nie może się nachwalić ks. Romana za dyspozycyjność i gotowość posługi-wania swoim parafianom: – Zawsze można na niego liczyć. Swoją cierpiącą obecnością wiele wnosi do naszej wspólnoty zakonnej i kapłańskiej, a parafianie cieszą się, gdy widzą, jak po-woli, ale ochoczo, zmierza w kierunku konfesjonału, czy z namaszczeniem rozdaje Komunię świętą...
Była niedziela 31 lipca 1994 roku. Kończąc odprawianie Mszy św. ks. Roman poczuł, że słabnie. Okazało się, że nastąpił u niego rozległy wylew krwi do mózgu. – Wówczas byłem w konfesjonale. Widząc, że coś złego dzieje się z ks. Włodarczykiem, szybko podszedłem do stołu Pańskiego. Pomogłem memu współbratu dokończyć liturgię. Po południu już był w szpitalu. Tam jednak ani tomograf nie był czynny, ani, jako że to sam środek wakacji, i lekarska obsada nie była pełna – z zadumą wspomina te dramatyczne chwile ks. Czesław Kustra CSMA – wtedy proboszcz i przełożony toruńskiego domu.
Ksiądz Roman Włodarczyk nie odzyskał przytomności przez sześć długich tygodni. – Czasami tylko wracała mi świadomość – mówi. – Wracałem świadomością na ułamki chwil, tak bym mógł sobie jedynie zdać sprawę, że jestem w szpitalu...
– Zdawało się, że moment śmierci był już bardzo bliski. Stan chorego uważano za agonalny. Personel szpitala uznał za bezcelową zmianę pieluch, pościeli czy prześcieradła... Tak było... – wspomina ks. Kustra. – I nagle, niewytłumaczalna z ludzkiego punktu widzenia, odmiana: chory dobrzeje, wraca do zmysłów, powoli odzyskuje mowę, władzę w kończynach, przybywa mu sił...
A oto, co piszą na ten temat biegli lekarze: Stwierdzone u księdza Romana Włodarczyka porażenie połowiczne z afazją świadczy o wystąpieniu dużego obszaru niedokrwienia lewej półkuli mózgu. Ogólny stan zdrowia księdza nie był dobry. Stwierdzono nadciśnienie tętnicze, zmiany miażdżycowe tętnic, nadwagę. Czas utrzymywania się porażenia trwał około 6 tygodni. Wszystkie te czynniki wskazywały, że w chwili przekazania pacjenta do Oddziału Rehabilitacyjnego można się było spodziewać, że z zejściem tego udaru mózgowego nastąpi znaczne inwalidztwo. Stwierdzony 23.10.1996 r. prawidłowy stan neurologiczny jest dla nas zupełnym zaskoczeniem. Doświadczenia nasze własne i dane z literatury wskazują, że zupełne wycofanie się objawów neurologicznych jest zdarzeniem wyjątkowym.
Wyjątkowość zdarzenia, które przejawiło się w odzyskaniu przez ks. Romana Włodarczyka prawidłowego stanu neurologicznego, sprowadza się między innymi do tego, że:
1) w naszej praktyce lekarskiej... nie pojawiło się analogiczne lub przynajmniej podobne wy-cofanie się objawów neurologicznych u pacjenta dotkniętego tą samą jednostką chorobową, co u ks. Romana Włodarczyka, a in specie w takim samym stopniu rozległości;
2) w literaturze fachowej oraz dokumentacji medycznej nie spotkaliśmy doniesień o podobnym lub analogicznym, jak u ks. Romana Włodarczyka, wycofaniu się objawów neurologicznych;
3) nie zachodzi korelacja pomiędzy zastosowanym u ks. Romana Włodarczyka procesem leczenia i rehabilitacji a zaistniałym faktycznie w dniu badania kontrolnego... jego stanem zdrowia, objawiającym się prawidłowym stanem neurologicznym;
4) ani literatura fachowa, ani nasza wiedza i praktyka medyczna nie pozwalają nam na stwierdzenie analogicznego lub chociaż zbliżonego przypadku wycofania się objawów neurologicznych w jednostce chorobowej, jaką był dotknięty ks. Roman Włodarczyk (Copia Publica, p. 171).
Przedstawiająca ten przypadek na potrzeby procesu beatyfikacyjnego ks. Bronisława Markiewicza dr med. Marta Jasińska-Szetela tak twierdzi: – Stan chorego oceniałam jako ciężki, bez większych szans na poprawę. Moje doświadczenie w leczeniu chorych z podobnymi schorzeniami jest znaczne, to już osiemnaście lat praktyki lekarskiej. Jako lekarza zaskoczyło mnie nagłe i niezrozumiałe – z medycznego punktu widzenia – polepszenie się stanu zdrowia pacjenta. Poprawa następowała gwałtownie, bardzo szybko, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. W mojej praktyce lekarskiej brak precedensu, żeby chory z porażeniem połowicznym tak szybko i na sposób trwały wrócił do zdrowia...
O tym, że mieliśmy do czynienia z faktem nadprzyrodzonym, jest przekonany ks. Czesław Kustra CSMA: – Gdy tylko rozeszła się wieść o ciężkim stanie zdrowia ks. Romana, w modlitwę o jego uzdrowienie włączyła się cała parafia. Każda Msza św., każde nabożeństwo kończyliśmy prośbami zanoszonymi do Najwyższego za przyczyną ks. Markiewicza. Modlitwy za naszego współbrata płynęły też i z michalickich serc, do czego zachęcali: – nieżyjący już, niestety, ówczesny sufragan toruński – bp Jan Chrapek CSMA i generał Zgromadzenia ks. Kazimierz Tomaszewski. Dla mnie osobiście nie ma wątpliwości, że te modły zostały wy-słuchane. Nasze przekonania, ujęte w obszerny zbiór dokumentów i relacji, zostały przesłane do Kongregacji ds. Świętych, uzyskując – ku naszej radości – aprobatę. Dzięki wstawiennictwu naszego Założyciela u Ojca Niebieskiego miał miejsce cud uzdrowienia...
Nieco otyła postać księdza Romana, opierającego się lekko na lasce, przemierza klasztorny dziedziniec, zmierzając ku kościołowi. Rzuca w naszym kierunku uszczypliwą uwagę o nieciekawej formie reprezentacji polskich skoczków narciarskich. Sport jest wciąż jego pasją, tak jak zresztą i filatelistyka. Uchyla biretu i niknie w głównej nawie świątyni. Zaraz zasiądzie w konfesjonale, aby słuchać spowiedzi. Swą wiarą i wiedzą, płynącą z doświadczenia Krzyża, o tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, chce się, jak co dzień, podzielić z innymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).