Synku, to jest nasza wiara!

Tradycyjna pobożność z mocnym akcentem narodowym? Chorwat-katolik, bo Serb-prawosławny? To prawda tylko po części. Kiedy spotyka się ludzi prawdziwie żyjących wiarą, takie podziały tracą sens.

Reklama

Naszą bazą wypadową jest Velika Gorica, niespełna 40-tysięczne miasto w okolicy Zagrzebia. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym: trzy parafie, jednorodzinne domy, trochę bloków. A jednak w 1991 roku miało być zrównane z ziemią przez Serbów.

Ocalone miasto

– Siedzieliśmy w schronach, od bombardowania dzieliły nas godziny – opowiada Mira Naglić, mieszkanka miejscowości. – W naszym mieście były koszary i lotnisko, ale zwykli ludzie nie wiedzieli, że Serbowie mają takie plany. Nagle zjawił się u nas żołnierz z wiadomością, że Tudjman właśnie prowadzi pertraktacje i ważą się nasze losy. Wszyscy zaczęliśmy się modlić. Ludzie gromadzili się w kościołach, przy kapliczkach na skrzyżowaniach ulic. Mieli w rękach różańce.

I stał się cud – Serbowie odstąpili od swojego zamiaru! Wierzymy, że to modlitwa i wiara nas ocaliły. Po tym wydarzeniu prałat Josip Frkin, proboszcz parafii Nawiedzenia NMP w Velikiej Goricy, złożył przed Matką Boską zobowiązanie. Ślubował, że mieszkańcy miasta co roku, w pierwszą sobotę września, będą pielgrzymować pieszo do Mariji Bistricy. To najważniejsze sanktuarium maryjne w kraju, chorwacka Częstochowa. Od Velikiej Goricy dzieli ją 40 kilometrów. – Kiedy tam jesteś, odczuwasz obecność Matki Bożej. Dostrzegasz też jedność między ludźmi, którzy wzajemnie się pozdrawiają, a nawet dzielą się jedzeniem – mówi Mira.

Sama najsilniej doświadczyła opieki Maryi podczas choroby męża. Gdy pięć lat temu dowiedziała się, że jest chory na raka, prosiła Boga, by mógł jeszcze pożyć. Bardzo bała się go stracić. – Zaczęliśmy się razem modlić, czytać Biblię. I tych pięć ostatnich lat to były najpiękniejsze lata wspólnego życia i dzielenia się wiarą. Mąż umarł z uśmiechem na twarzy. A ja wiem, że wcześniej, bez wiary, nie byłabym w stanie unieść tego. Tak wiele łaski i siły dała mi Matka Boża.

Hvala Ti, Majko!

Droga do Mariji Bistricy jest bardzo kręta. Serpentyny wiją się to w górę, to w dół. Czterdziestostopniowy upał mocno daje się we znaki. Nic dziwnego, że w sanktuarium spotykamy znacznie mniej ludzi, niż widzieliśmy na fotografiach w folderze. Ciszę panującą w miasteczku przerywają jedynie śmiechy młodzieży, świętującej właśnie zakończenie roku szkolnego. Młodzi ludzie paradują po ulicach w białych T-shirtach, popisanych mazakami przez kolegów i koleżanki z klasy. – Dziś początek wakacji, jutro mamy święto zwycięstwa nad faszyzmem. Zaczął się długi weekend i prawie wszyscy powyjeżdżali nad morze, dlatego tak tu teraz pusto – tłumaczy Mirela Lebić, sekretarka sanktuarium.

Inaczej jest jednak w soboty, niedziele czy święta kościelne. W sumie w ciągu roku przybywa tu pół miliona pielgrzymów, z czego 80 procent stanowią Chorwaci. To ich narodowe sanktuarium. Miejsce słynące łaskami, o czym świadczą tablice wotywne, wypełniające krużganki wokół bazyliki. „Hvala Ti, Majko!” (Dziękuję Ci, Matko) – ten napis pojawia się na tabliczkach najczęściej.

W sąsiadującej z kościołem kaplicy świętego Piotra zwracamy uwagę na inne wota: wiszący na ścianie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i piękny drewniany krucyfiks. – Ten krzyż został zrobiony w czasie wojny. Zrodziła się wtedy tradycja, że ludzie spotykali się przy nim i odprawiali Drogę Krzyżową w intencji Chorwacji – opowiada sekretarka. Mirela lubi przychodzić do bazyliki w porze poobiedniej, kiedy nie ma w niej ludzi. – W ciszy łatwiej jest mi się modlić – wyznaje.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama