Na palcach jednej ręki Rozmawiają Estończycy: – Lato minęło, a tyś się wcale nie opalił. – A, bo ja akurat tego dnia pracowałem – uśmiecha się drugi. Kilka dni, które spędziliśmy w tym kraju, obaliło ukrytą prawdę tej anegdoty. Z nieba lał się żar, codziennie ochładzany tylko gwałtowną wieczorną burzą. Przed jedną z nich schroniliśmy się w kościółku w Kohtla-Järve. Zbudował go przed laty o. Augustyn Loska. Osiedle, na którym mieszka, bardzo różni się od tego, co widzieliśmy dotychczas. Widać rozkład: ludzie siedzą przy odrapanych szarych blokach na osiedlu otoczonym ogromnymi hałdami kopalni łupka bitumicznego. Większość z nich to Rosjanie. Jesteśmy na wschodzie kraju. – Komunizm padł w najbardziej odpowiedniej chwili – opowiada franciszkanin. – W 1991 r. żyło jeszcze wielu starszych ludzi, którzy mogli podzielić się wiarą z dziećmi i wnukami. Kilka lat później trzeba byłoby ewangelizować od podstaw.
W budowie kościoła w Ahtme pomogła kiedyś jedna z przełożonych monasteru w Kuremae, matuszka Barbara. Podarowała cztery ogromne bele drewna, nie chciała ani grosza. – To przecież na kościół – przekonywała. – Katolików w Estonii jest zaledwie 5 proc. Jesteśmy jak malutka wyspa w oceanie luteranizmu i na pojezierzu prawosławia – opowiada o. Loska. Przed nami na stole ciemny chleb i kwas chlebowy. – Ilu księży katolickich pracuje w Estonii? – pytamy, a franciszkanin zaczyna wyliczać na palcach: zaraz, zaraz, Grzegorz, to jeden, dwóch, trzech. W sumie – kilkunastu.
Co oni myślą? – Czasami się zastanawiam, co ci Estończycy tak naprawdę myślą – gładzi swą siwą brodę franciszkanin. – Ten nadbałtycki kraj zawsze był łakomym kąskiem dla sąsiadów. Przez wieki rozdzierany między wpływy Niemiec, Danii, Rosji, a nawet Polski. To zostawiło w mentalności ludzi trwały ślad. Chrześcijaństwo przyjęli od zakonów rycerskich, a wiecie, jak oni nawracali. Katolicyzm krzewili tu Polacy, luteranizm Niemcy, a prawosławie carowie rosyjscy – opowiada franciszkanin.
Estończycy gwałtownie szukają swej kulturowej i religijnej tożsamości. W tych poszukiwaniach często odwołują się do głębokiego średniowiecza, a nawet czasów pogańskich. Do kościółka w Kohtla-Järve zaglądają przede wszystkim Polacy. Wielu z nich przybyło tu do pracy w kopalniach łupka bitumicznego. Rzadko przyjeżdżali znad Wisły, częściej z Białorusi, Ukrainy. Zostali. Jest siódma rano, środek tygodnia. Dwadzieścia osób wypełnia kościółek na porannej Mszy. Ojciec Loska odprawia ją w trzech językach: liturgia jest estońska, ale kazanie po rosyjsku i polsku.
Maryja wśród bzu Wśród ogródków działkowych pełnych pachnącego bzu ukryły się ruiny najstarszej kaplicy maryjnej Estonii Viru-Nigula. To tu w pierwszą sobotę lipca pielgrzymują estońscy katolicy. Ich maryjne pieśni wiatr niesie po rozległych zielonych łąkach. Schronienie znajdują w pobliskim kościele luterańskim. O. Augustyn Loska od lat marzy, by w niedalekim miasteczku Kivoli powstał klasztor sióstr kontemplacyjnych, które dniem i nocą modliłyby się za Estonię. Bardzo proszę czytelników „Gościa” o modlitwę! – żegna się z nami franciszkanin.
Słuchamy ciszy Naszym przewodnikiem po kraju jest muzyka Arvo Pärta, jednego z najlepszych współczesnych kompozytorów. Od lat zachwyca harmonią, oddechem, skromnością. To chyba właśnie skromność jest cechą, którą estoński kompozytor zdobył serca melomanów na Zachodzie. Jego płyty sprzedają się jak świeże bułeczki. – Trzeba się uczyć słuchać ciszy – opowiada. – Estończycy są tacy jak jego muzyka: stonowani, oszczędni, bardzo wyciszeni – opowiada dominikanin o. Artur Modzelewski.
Zastajemy go, gdy w swoim klasztorze w Tallinie ogląda estońską telewizję. Mieszka przy ślicznej malutkiej uliczce stolicy kraju. Dom braci kaznodziejów wyrósł na ruinach ogromnego dominikańskiego klasztoru. – Estończycy są ogromnymi indywidualistami. Lubią gregoriankę, dla nich Msza z gitarą to kulturalny skandal – opowiada dominikanin. – Tradycje Kościoła katolickiego są związane z początkami Estonii, katolicyzm dobrze się tu zapisał, związany był z nim rozkwit szkół, m.in. słynnego uniwersytetu w Tartu. Estończycy bardzo pozytywnie reagują na hasło „Jan Paweł II”. Papież odwiedził ich we wrześniu 1993 r.