Cuda nad źródłem

Z paraliżem twarzy żyła przez wiele lat Helena Nieroda z Bzowa pod Zawierciem. – Nie mogłam mówić, twarz miałam tak wykrzywioną, że nieprzyjemnie było spojrzeć – wspominała. Pojechała do Leśniowa na Mszę w swojej intencji. Po przyjęciu Komunii, kiedy wychodziła z kościoła, paraliż nagle, w jednej chwili, ustąpił.

Reklama

Utopiona Agnieszka ożywa
Paulini obchodzą właśnie 300-lecie swojej obecności w Leśniowie. To właśnie oni zaczęli notować niektóre ze świadectw ludzi, którzy uważali się za uzdrowionych. W XVIII wieku w Leśniowie zdarzały się jeszcze bardziej zadziwiające przypadki. W niektóre aż trudno uwierzyć. Pewnie dlatego, że świat wpaja współczesnemu człowiekowi przekonanie, że cuda nie istnieją. Że jeśli nawet Pan Jezus dwa tysiące lat temu w Palestynie rzeczywiście przywracał ludziom wzrok, rozmnażał chleb i wskrzeszał umarłych, to teraz już tego nie robi.

Trzysta lat temu ludzie nie byli jeszcze skażeni tego rodzaju myśleniem. I chyba o więcej Pana Boga prosili. Tak było w przypadku małej Agnieszki, córki Macieja i Jadwigi Mszyców „ze wsi Myszków”. Agnieszka w 1708 roku wpadła do stawu przy czerpaniu wody. Poszła na dno. Paulini zapisali: „Dopiero po zastawieniu upustu, gdy woda spłynęła, znaleźli jej ciało pod wielkim kołem. Stroskani rodzice, żałośnie płacząc nad swem nieszczęściem, wzięli ciało ukochanej córeczki i na swoich rękach z wielką wiarą i nadzieją, że ich Bóg i Matka Najświętsza pocieszy, zanieśli je do kościoła leśniowskiego, a położywszy ciało zmarłej na stopniach ołtarza, błagali Matki Najświętszej o pomoc” – brzmi wpis dokonany 36 lat po tych wydarzeniach.

Według wspomnień zakonników, odbyła się Msza. A tuż po niej „Agnieszka, jakby ze snu się budząc, ożyła, a z uśmiechem spoglądając na obecnych, zupełnie na ciele zdrowa, ze stopni ołtarza powstała. Świadkami tego cudu było wielu jej znajomych i krewnych, w Myszkowie i Kromołowie zamieszkałych, pomiędzy którymi J. M. X. Gajkowski, Pleban Kromołowski, i wielu innych, jeszcze w roku 1744 żyjących” – zapisali zakonnicy.

Kościół nie uznaje jednak takich zdarzeń za cuda, jeśli nie zbada ich drobiazgowo specjalnie powołana komisja. A w Leśniowie takie komisje nigdy nie działały. Ojciec Zygmunt na dole stronicy ze świadectwami uzdrowionych z 1958 roku dopisał: „Powyższe zeznania były zanotowane bardzo pospiesznie, gdyż były tłumy do spowiedzi. (...) Osoby owe chętnie by przyjechały celem złożenia bardziej dokładnego zeznania”.
Pielgrzymom jednak nie robi większej różnicy, czy ich uzdrowienie jest oficjalnie uznane za cud, czy nie. A jeśli chodzi o „tłumy do spowiedzi”, to one też wyróżniają sanktuarium w Leśniowie. Często zjawiają się tu ludzie, którzy chcą odbyć spowiedź z całego swojego życia.

Czy dzisiaj cuda wciąż się zdarzają w Leśniowie? Przeor Zbigniew Ptak słyszy od ludzi o takich przypadkach. – Jestem tu dopiero od dwóch lat. Ale najbardziej wryła mi się w pamięć rozmowa ze starszym małżeństwem z Myszkowa. Zagadałem do nich przy źródle. Powiedzieli, że ona miała raka żołądka. Lekarze poinformowali, że to już ostatni etap, że zostało jej najwyżej kilka miesięcy życia – wspomina ojciec Zbigniew. – Wtedy ktoś im powiedział o wodzie z Leśniowa. Kobieta zaczęła ją pić. Następne badanie wykazało, że nowotwór zniknął bez śladu. Lekarze podobno rozkładali ze zdziwienia ręce. Ta kobieta opowiadała mi o tym i płakała. Ciekawe, że ci państwo przed otrzymaniem tej łaski wcale nie byli bardzo religijni. Pan Bóg działa – mówi z przekonaniem ojciec Zbigniew.

czerwiec 2006
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7