Jezus umiera naprawdę

Jezus pracuje w banku, Matka Boża jest nauczycielką, Judasz inżynierem, a Herod elektrykiem. – Jesteśmy normalnymi ludźmi – mówią aktorzy największego w świecie widowiska pasyjnego.

Reklama

– Potraktowałem je poważnie – wspomina Piotrowski. – I powtarzałem sobie, że muszę coś ważnego zrobić. Kilka miesięcy później salezjanie świętują stulecie działalności w Polsce. Zastanawiają się, jak uczcić jubileusz. Piotrowski podpowiada zakonnikom: – Zróbmy misterium! Pierwsze odbyło się 3 kwietnia 1998 roku – Artur zadedykował je zmarłemu tacie. Do parku Cytadela przyszło kilka tysięcy ludzi. Rok później widzów było więcej. Sława misterium rozchodziła się po kraju. Trzy lata temu obejrzało je ponad 100 tys. osób.

Święty nie jestem
– Maciej Świerkowski, Herod – przedstawia się dobrze zbudowany szatyn w niebieskim golfie. Z zawodu elektromonter, naprawia głównie oświetlenie uliczne. – Szary ze mnie człowiek – mówi. Podczas pierwszych misteriów ze względu na swój fach zajmował się sprawami technicznymi. Od kilku lat gra Heroda. Umie parodiować i naśladować różne postaci, dlatego dostał taką rolę. Swoją grą potrafi doskonale oddać komiczny charakter tetrarchy Galilei. Porównywał się kiedyś z Herodem i wyszło mu, że jest zupełnie inny. – Herod był strasznie okrutny. Ja chyba taki nie jestem – śmieje się. Tomasz Pielach gra apostoła Tomasza. W czasie Ostatniej Wieczerzy siedzi po lewej stronie Jezusa. Wypowiada tylko dwa zdania. Na początku był apostołem Jakubem. W pierwszym przedstawieniu grała też jego narzeczona – była jedną z postaci w tłumie. Dziś są małżeństwem. W misterium grają ich dwie córki – biegną do Jezusa w tłumie dzieci.

Tomasz cieszy się, że córki chętnie grają w widowisku. – To okazja, żeby pokazać im, że Jezus też jest bohaterem, a nie tylko batmany, supermany czy spidermany – mówi. Sam nie czuje się wcale święty. – Jestem normalny, jak każdy inny człowiek – powiada. Po chwili dodaje: – Najbardziej święty jestem wtedy, kiedy mogę poświęcić czas rodzinie. Anna Łozińska, która gra Matkę Bożą, też nie uważa się za świętą. – Na razie dążę do świętości jak każdy chrześcijanin – mówi. Na co dzień pracuje jako wychowawczyni w przedszkolu. Jest dumna, że może grać Matkę Bożą. Co najbardziej podoba się jej w postaci Matki Jezusa? – To, że nie poddała się rozpaczy i umiała kochać każdego człowieka – mówi. Chciałaby Ją naśladować. Judasz, czyli Cezary Łapa, który wciela się w postać zdrajcy Jezusa, też zżył się ze swoim bohaterem. Gdy reżyser zapytał go – inżyniera telekomunikacji, dziś na kierowniczym stanowisku – czy bierze rolę, nie miał oporów. – Ludzie nie lubią Judasza, ale jest bardzo bliski człowieczeństwu, które ciągle się potyka – uważa. – Przecież każdy grzech, odejście od przykazań, to też zdrada Jezusa – przekonuje. Zresztą Cezary uważa, że największą winą Judasza nie było to, że wydał Jezusa. – Ale że nie podniósł się z upadku.

Do zobaczenia w niebie
Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski należeli do poznańskiego Oratorium Księży Salezjanów. Służyli w kościele do Mszy, a popołudniami w klasztornej salce odrabiali lekcje albo grali na dziedzińcu w piłkę. Gdy wybuchła wojna, wstąpili do konspiracji. Aresztowani i skazani na śmierć, zginęli pod gilotyną. W chwili egzekucji najstarszy miał 23 lata, najmłodszy nie skończył 20. Do końca zachowali wiarę i patriotyzm. W pożegnalnym liście do domu Jóźwiak pisał: „Do zobaczenia w niebie”. 13 czerwca 1999 roku Papież ogłosił ich błogosławionymi. Nazywani są Poznańską Piątką. Im poświęcone jest tegoroczne misterium. Poprzednie dedykowane były ks. Jerzemu Popiełuszce i Janowi Pawłowi II. Rok po śmierci Papieża w scenie finałowej ukazała się sylwetka zmartwychwstałego Jezusa w białej szacie z rozpostartymi ramionami, do której podeszła postać w papieskiej sutannie. Obie postaci uścisnęły się. Rozległ się znajomy głos Papieża: „Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą...”. Scenę powtórzono w kolejnych latach.

Wielki Post z brodą
Żeby zostać Jezusem, Ziemowit Howadek przez cały rok nie chodzi do fryzjera. – Muszę mieć długie włosy jak Jezus – tłumaczy. Z brodą jest łatwiej – nie goli się tylko przez Wielki Post. Co myśli, gdy wisi na krzyżu? – Żeby jak najlepiej pokazać, że Jezus naprawdę umiera.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama