Katechizm wylicza pięć warunków dobrej spowiedzi: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie. Te warunki nie są tylko praktyczną wskazówką dla penitenta. Stanowią one koleje etapy drogi nawrócenia. To pięć warunków odzyskania duchowego zdrowia.
O postanowieniu poprawy z o. Stanisławem Jaroszem OSPPE rozmawia Marcin Jakimowicz
Marcin Jakimowicz: Mój znajomy napisał sobie na kartce: „Od jutra nie piję”. Wstawał, patrzył i machał ręką: „Aaa, to dopiero od jutra” i sięgał po flaszkę. Czy podobnie nie wygląda nasze postanowienie poprawy? Poprawię się. Ale od jutra...
o. Stanisław Jarosz: – Tak, to jest poważny błąd w pojmowaniu sakramentu pojednania. Pamiętajmy jedno: inicjatywa jest zawsze Pana Boga. Jeśli ktoś przyjdzie i uklęknie przy konfesjonale, to dzieje się tak, bo sam Bóg za nim chodził! Nikt łaski Panu Bogu nie robi, to łaska ściga człowieka. Jak? Przez wyrzuty sumienia, przez różne wydarzenia, za którymi stoi Pan Bóg. To, że ktoś rozwalił sobie samochód i nagle uświadomił sobie, że musi zmienić swoje życie, to też jest plan Pana Boga.
W postanowieniu poprawy najważniejszy jest Pan Bóg. By było ono skuteczne musi być odpowiedzią na Jego dar: na skruchę, żal, na uznanie, że był w moim życiu grzech, że wszedłem w śmierć, w zło. Gdyby ten chłopak, o którym mówiłeś, uznał, że jest grzesznikiem, alkoholikiem to nie było kartki „od jutra”. Byłaby kartka „teraz”. To jest najważniejsze przy postanowieniu poprawy: TERAZ.
Myślimy często przy konfesjonale: „A ja wiem, że i tak nagrzeszę”...
– Ale ważne jest to, co mówisz, postanawiając poprawę, decydując się, że teraz zaczynasz współpracę z łaską. Podobnie z żalem za grzechy. Czy ja potrafię żałować? Chcę żałować! To nie jest tak, że ja nagle udowodnię Panu Bogu i wszystkim wokoło, że się poprawię.
Właśnie: ile razy obiecywałem sobie, że z czegoś wyjdę, na drugi dzień lądowałem w tym po uszy...
– Ale to też jest praca Pana Boga, który pomaga ci się nawrócić. Bo jeżeli idę po Jego miłosierdzie i „kiwam się” z Panem Bogiem, jestem nieszczery wobec Niego, nie uznaję Go za świętego Zbawiciela, ale coś kręcę, to ten Pan Bóg, chcąc, abym nie stracił życia wiecznego, sam mi podłoży nogę, żebym się nawrócił.
Czyli odpada koncepcja bicepsowa: teraz się napnę i nawrócę się.
– Jasne! To są wszystko koncepcje religijności naturalnych, takich jak buddyzm czy hinduizm. Istotą religii objawionej jest to, że my mamy grzechy przebaczone od dwóch tysięcy lat! Zapłacił za nie Jezus. Ale lekarstwo w szufladzie nie pomaga, trzeba jeszcze je przyjąć. Tym przyjęciem jest stawanie w prawdzie wobec Boga, uznanie że się jest grzesznikiem i droga do Kościoła, któremu dana jest władza rozgrzeszania, związywania i rozwiązywania. Wystarczy powiedzieć: „Panie Boże, bardzo Cię potrzebuję do tego, bym się poprawił. Wierzę, że dasz mi łaskę, że się poprawię. Ja ze swej strony zrobię wszystko, co mogę, ale Ty działaj!”.
Jeżeli młody chłopak mówi, że się poprawi i „wyjdzie” z grzechu onanizmu, a wraca do domu pełnego pornografii, to nie ma szans... Chyba że wywali wszystko, zanim pójdzie do spowiedzi. Inaczej diabeł złapie go w te same sidła...
– Jeśli człowiek naprawdę zobaczy, że grzech prowadzi do śmierci, będzie się chciał poprawić. A jeśli tego nie dostrzega, to postanawia sobie: poprawię się na cztery, pięć dni....
Wyobraź sobie, że jesteś Bogiem i ktoś przychodzi do ciebie i mówi: „Poprawiam się na tydzień, a potem mam cię gdzieś”. Jak się czujesz? To jest to kompletnie bez sensu! Albo zrywam z grzechem całkowicie, totalnie, albo wcale. Nie ma innej drogi. To tak, jakby ktoś postanowił sobie: nie będę bił dzieci, ale żonie to przyłożę. Pan Bóg nie pozwoli z siebie żartować. Jasne, że ktoś po spowiedzi może powiedzieć: podobają mi się jednak te moje grzechy, ale ważne jest to, co myśli i wypowiada w momencie postanowienia poprawy. Teraz. Bardzo często boimy się, że po postanowieniu poprawy staniemy się jakimiś dewotami, cudakami, że ten Pan Bóg dokona tak totalnej rewolucji, że już nie będziemy mogli spojrzeć ludziom w oczy Nieprawda. Wszystko mam od Niego i dopiero teraz wrócę do normalności.
Ale jeżeli nie zobaczę, do czego doprowadza mój grzech...
– ...to będziesz mówił: dobre są te lody, świetnie smakują, szkoda że nie są zakazane, bo smakowałyby lepiej. Absurd. Postanowienie poprawy nie jest uczuciem, jest decyzją: „Ja grzesznik, biorę miłosierdzie, za które zapłacił maksymalną cenę Jezus Chrystus i wierzę, że z Jego pomocą wyjdę z moich grzechów. Wierzę, że On mi pomoże, totalnie oczyści mnie z brudu, że to On w końcu zwycięży”.
Bardzo często potrzeba lat, by odkryć to Boże wychowywanie. Jeżeli latami demoralizowaliśmy się i wspieraliśmy grzech, to trzeba lat (dla naszego pouczenia), by z tych grzechów wyjść. Nawet jeżeli wiem, że jako zakonnik pójdę za tydzień do spowiedzi, to wierzę, że może się stać tak, że nie pójdę już z tymi samymi grzechami, że Bóg mnie z nich wyzwoli. I już nie wrócę do tego samego brudu. Ale nie dlatego, że się wysilę, napnę....
Zobaczmy, co powiedział Jezus do paralityka: „Odpuszczają ci się grzechy, wstań i chodź”. Czy to znaczy: „Napnij się, wytęż swe zdechłe mięśnie i wstań o własnych siłach?”. Nie! Paralityka podźwignęło słowo. Dopiero potem wstał. Gdy Jezus mówił do Łazarza: „Wyjdź z grobu”, to przecież nie kpił: „Wysilaj się, wysilaj nieboszczyku i próbuj wyjść”. On go uzdolnił do wyjścia. A prostytutka? Złapana na cudzołóstwie, wyrzucona na środek tłumu. Jezus powiedział do niej: „Idź i nie grzesz więcej”. Dlaczego interpretujemy te słowa na zasadzie: „Wysilaj się i już nie grzesz”, a nie na zasadzie „Uzdalniam cię do tego, byś nie grzeszyła. Zrywam twe więzy, nie musisz już grzeszyć”. Paralityku, wstań i chodź. I wstaje. Kobieto, nie grzesz. I nie grzeszy.
Często nie wierzymy, że z łaską Boga możemy wyjść z grzechu. Tyle razy już postanawialiśmy poprawę...
– To niemożliwe, abym przestał palić, to niemożliwe, bym wyszedł z nieczystości, to niemożliwe, bym kochał teściową. To jest możliwe. Możliwe! Bóg daje ci możliwość wygrania z grzechem. Nie róbmy z chrześcijaństwa prawa i moralizmu! Noś czapkę, chodź do kościoła, nie pal, uśmiechaj się, nie klnij, nie pluj do góry, nie kradnij. Samo prawo nie jest w stanie nikogo zbawić! Ono jest po to, by pokazać, że jestem grzesznikiem. Faryzeusze mówili: zachowujemy prawo i jesteśmy sprawiedliwi. A Jezus odparł: gdybyście uznali, że jesteście grzesznikami, to Ja bym was uleczył, gdybyście uznali, że jesteście ślepi, przywróciłbym wam wzrok. Ale skoro mówicie, że widzicie, pozostajecie w swojej ślepocie.
Wracam nieustannie do mentalności prawa, myślę, że zachowam przykazania. Nieprawda, ja ich nie zachowam, bo one w ogóle do tego nie służą! Bym mógł je zachować, konieczny jest Jezus, łaska Ducha Świętego, nawrócenie. Wiesz, co mi w życiu pomogło? Nie moje prywatne postanowienia poprawy, ale to, że na moje grzechy i wydarzenia z życia popatrzyłem przez pryzmat Pisma Świętego i powiedziałem, jak Maryja: „Niech mi się stanie według tego, co słyszę”. Oby mi się stało tak, jak Ty mi, Panie, mówisz. Zobaczmy, jak czytamy najważniejsze przykazanie świata: „Słuchaj Izraelu, będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. A bliźniego jak siebie samego”. To nie znaczy przecież „Masz kochać!”.
Nie można zmusić do miłości! Czyli „będziesz miłował” nie jako nakaz, przymus, ale jako obietnica?
– Tak! To wspaniała obietnica: „Ja, Pan Bóg obiecuję ci, że będziesz mnie kochał całym sercem, umysłem!”. To nie jest tylko prawo! Jedną z najważniejszych chwil mojego życia było to, że ja, słaby i grzeszny Stanisław Jarosz uwierzyłem, że będę tak miłował. Bo Bóg mi to obiecał! Powiedział: Potrafię sprawić, nawet to, że będziesz kochał swoich nieprzyjaciół. Dlaczego? Bo mój syn Jezus tak ukochał. Całym sobą, pozwolił rozciągnąć swe ręce na krzyżu, całym sercem, bo pozwolił, by rozszarpała je włócznia. Ja ci to obiecuję. Jesteś w stanie kochać”. Jeżeli ten Jezus zainstaluje się we mnie i da mi swojego Ducha, to ja będę tak kochał. Dlatego chrześcijaństwo jest dobrą nowiną. Od dwóch tysięcy lat głosi: potrafisz kochać. Bóg jest w tobie, pozwól Mu tylko działać...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.