Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
14. Oparty o kolumnę meczetu
Podróże podobno kształcą, a na pewno rozszerzają horyzonty. Byłem w Damaszku - jak nie pójść do meczetu Ommajadów! Trzy sprawy mnie zainteresowały. To znaczy, poszedłem z dwoma. Najpierw - prześliczna architektura. Potem - mauzoleum, w którym spoczywa głowa św. Jana Chrzciciela.
Próbowałem je sfotografować. Z duszą na ramieniu - toż to w oczach Arabów profanacja. A modlących się mężczyzn było bardzo wielu. Zrobiłem zdjęcie “z biodra”, na ślepo, bez błysku. Całkiem udane. I wtedy zaczęła się ta trzecia sprawa. Zwróciłem uwagę na modlących się. Ja, chrześcijański ksiądz, a obok mnie ze dwie setki Arabów, rytmiczna, melodyjna recytacja, pokłony do ziemi. Wtedy uświadomiłem sobie, że oni się modlą. Niby to oczywiste, a jednak było dla mnie wstrząsem. Stałem oparty o kolumnę meczetu, a w głowie mąciła mi się teologia. Ta podręcznikowa, do egzaminów wyuczona. Ciasno mi z nią wtedy było. Dlaczego?
Bo przecież “poza Kościołem nie ma zbawienia” - stara teologiczna sentencja. Ci modlący się mahometanie to przecież nie Kościół. Może nawet jego wrogowie. A ja widzę ich żarliwą modlitwę. To nie jacyś “poganie” z obrazka, których można by ryczałtem do piekła posłać: nie należą do Kościoła, nie ma dla nich zbawienia, a więc jedynie piekło. Tak w podręczniku. A ja stojąc oparty o kolumnę świątyni czuję, że ten podręcznik coś niedoskonały.
Wytykamy Świadkom Jehowy ich niefortunną interpretację Apokalipsy i związaną z tym liczbę 144 tysięcy zbawionych (wyjaśnienie tekstu Ap 7,4-9 jest banalnie proste). A może i w naszej interpretacji niebo jest niebem z ograniczoną liczbą ”wejściówek”? Chrześcijan jest na świecie tylko kilkadziesiąt procent. A reszta? Czyżby miliardy ludzi miały rodzić się po to, by po ziemskich perypetiach trafić do piekła tylko dlatego, że nie byli chrześcijanami? A prawie wszyscy nawet nie mieli szans, by o Ewangelii usłyszeć. Dlatego w sercach młodych ludzi rodzi się misjonarska gorliwość i jadą na koniec świata, by choć jedną duszę od piekła uchronić. I dobrze, że to robią. Misjonarze są potrzebni.
“Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie” [846-848]. - Tak, to zdanie z dokumentów Soboru stanowiące oficjalny wyraz wiary Kościoła uspokaja. Syn Boży stał się człowiekiem dla zbawienia całej rodziny ludzkiej. I tych, którzy żyli na świecie zanim On się urodził, i tych, którzy żyją teraz - choć Go nie znają. W Nim dokonało się pojednanie człowieka, każdego człowieka z Bogiem. A On ma swoje drogi, by do każdego człowieka dotrzeć.
Po co więc Kościół? Po co więc sakramenty? Odpowiedź dał Jezus w słowach: “Wy jesteście solą ziemi… Wy jesteście światłem świata… Tak niech świeci światło wasze przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,13-16). Takie to proste (proste?…) i oczywiste: Kościół ma być na świecie depozytariuszem Jezusowej dobroci, ale też Jezusowej nauki - o czym mowa w innym miejscu Ewangelii: “Idźcie i nauczajcie wszystkie narody…” (Mt 28,18-20). Postać zmarłej niedawno Matki Teresy zasługuje w tym kontekście na szczególną uwagę. To jej dobre czyny świeciły przed ludźmi i dlatego prowadziły ku Bogu. A sakramenty? Potrzebne są Kościołowi, jak ciału potrzebny jest krwioobieg zaopatrujący wszystkie organy ciała w substancje odżywcze i w tlen. Tak, sakramenty są potrzebne Kościołowi, a Kościół światu - choć Bóg ma swe własne drogi do każdego człowieka i każdego człowieka prowadzi do siebie. A należeć do Kościoła to przede wszystkim dzielić troskę Jezusa o dobro i prawdę w świecie.
Gdy dziś oglądam moje zdjęcia z Damaszku, nieco inaczej przeżywam tamten teologiczny wstrząs. Bardziej boję się o to, czy Kościół (a więc i ja) dość wyraziście jest świadkiem dobra i prawdy - jak tego chciał Jezus.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).