Alfie Evans jest już bezpieczny. Żaden lekarz i żaden sędzia już nic złego mu nie zrobi.
Jeśli lekarze w Liverpoolu wiedzieli, co robią, to dlaczego, wbrew ich oczekiwaniom, po odłączeniu od aparatury mały Alfie żył tak długo? Skoro choroba nie została zdiagnozowana, skąd wiedzieli, jakie są rokowania? No i najważniejsze: jeśli chodziło o dobro dziecka - a takie głosy słychać także ze strony ludzi Kościoła - to dlaczego lekarze i sąd nie zgodzili się, by zaopiekował się nim ktoś inny? Nie rozumiem tego uporu.
Nie rozumiem, więc też nie dziwię się tym, którzy podejrzewają, że sprawa ma drugie dno. Choćby było to tylko poczucie urażonej lekarskiej i sędziowskiej godności. Zobaczymy. Bo przecież ze śmiercią Alfiego cała sprawa się nie skończyła. Nie powinna się skończyć.
Upór, z jakim wbrew woli poruszających niebo i ziemię rodziców dziecka zdecydowano się odłączyć je od aparatury (rzekomo) podtrzymującej jego życie, i to, że potem, przez kilka dni nie karmiono go, a ograniczono się do podawania mu wody, elektrolitów i tlenu (tak wynika z medialnych doniesień), pokazują, jak głęboko część naszego świata tkwi w cywilizacji śmierci. Jakiś człowiek zdecydował, że Alfie ma umrzeć. Nic tego postanowienia nie mogło zmienić. Nawet cud tego, że przez kilka kolejnych dni po odłączeniu od aparatury dalej żył.
Jest w Ewangeliach opowieść o uzdrowieniu przez Jezusa opętanego z Gerazy. Uderza w niej brak logiki w działaniu demonów. Syna Bożego „zaklinają na Boga”, a gdy Jezus spełnia ich prośbę i pozwala wejść w stado świń, nie mogąc powstrzymać złości chcącej za wszelką cenę człowiekowi szkodzić, natychmiast powodują zagładę całego stada. To dość charakterystyczna cecha pokrętnej logiki diabła. Podobną widać w sprawie Alfiego. I wielu innych sprawach dzisiejszego świata, dyskusji nad dopuszczalnością aborcji i eutanazji nie wyłączając. Pokrętna logika, w której wszystko zmierza do z góry określonego celu: zabić.
Kiedy dziś rano dowiedziałem się o śmierci Alfiego Evansa, natychmiast zajrzałem do internetu. Najpierw oczywiście na Wiara.pl. Uderzyła mnie drobna, umieszczona w kalendarzu informacja. Dziś wspominamy między innymi św. Giannę Berettę Mollę, kobietę, która dla ratowania swojego nienarodzonego dziecka poświęciła własne. Przypomniałem też sobie zaraz, że dziś beatyfikacja Hanny Chrzanowskiej, wspaniałej pielęgniarki, która chorym poświęciła całe życie. Znamienne zderzenie wydarzeń, prawda? Skazany na śmierć Alfie umiera w dzień, w którym wspominamy osoby, które dla innych poświęciły swoje życie....
Tak, jak napisałem w poprzednim komentarzu, musimy być świadomi, że w sprawach dotyczących szacunku dla ludzkiego życia walczymy nie z ludźmi, ale z duchowymi siłami zła w świecie. Dlatego potrzebna jest modlitwa. Alfie Evans jest już bezpieczny. Żaden lekarz i żaden sędzia już nic złego mu nie zrobi. Ale potrzeba modlitwy za jego rodziców, za tych, którzy ich wspierali i za tych, którzy zdecydowali, że powinien umrzeć. Aby jego śmierć była ziarnem przemiany dzisiejszego świata w kierunku cywilizacji życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.