Co robi Bóg w ciemnej dolinie? Nie jest – chociaż niekiedy bardzo byśmy tego chcieli – torującym drogę siepaczem.
Ślepa uliczka, mur, ciemna dolina… Rzeczywistość od której chcielibyśmy uciec. Wolimy zaangażowanie i chcemy widzieć jego owoce. Gdzieś w tle, w głębokiej podświadomości, kołacze się przekonanie o możliwości stworzenia małego raju na ziemi. Małej ojczyzny bezpieczeństwa i względnego dostatku. Jeśli już pielgrzymować, to do konkretnego miejsca. Jeśli cierpieć i składać ofiary, to z sensem. Ślepa uliczka i mur są jego, to znaczy sensu, zaprzeczeniem.
Ale nie ciemna dolina. Obraz wart przywołania w tygodniu po niedzieli Dobrego Pasterza. Gdy Psalm 23 jest tak często powtarzany. „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.” Podobnie jak z pokorą, miłością nieprzyjaciół, zdolnością wybaczenia, błogosławieństwami, tak i tu musi przyjść moment, gdy Inny powie: sprawdzam.
Ciemna dolina zakłada istnienie otaczającego zła, ale i Bożą obecność. Co robi Bóg w ciemnej dolinie? Nie jest – chociaż niekiedy bardzo byśmy tego chcieli – torującym drogę siepaczem. Nie idzie przed nami z maczetą. Raczej trzyma za rękę.
Ciemna dolina ma dwa punkty graniczne. Pierwszym jest przyjęcie na siebie ogromu zła. Czyli tajemnica Krzyża. „Z Chrystusem jestem przybity do Krzyża” – napisze św. Paweł. Przyjęcie ogromu zła czyli także przyznanie się do bezradności. Niekiedy milczące. Czasem towarzyszą mu Psalmu złorzeczące. Nie dlatego, że sami chcielibyśmy wymierzyć sprawiedliwość. Raczej – jak napisał w jednej z ostatnio wydanych książek Enzo Bianchi – są wołaniem o Bożą sprawiedliwość.
Dolina, której bramą jest krzyż ma wyjście. Tajemnica Zmartwychwstania. Moment, gdy wszystko na pozór jest takie samo, ale radykalnie inne. Jak Inny jest Zmartwychwstały. Pozostaje to, co ludzkie, ale zostaje wypełnione pierwiastkiem boskim. Chwalebne ciało karmi się niechwalebnym chlebem i rybą. To, co przemija, przeniknięte zostaje tym, co nie przemija. Spotykają się ze sobą wieczność i teraźniejszość. Słońce nie znające zachodu ze słońcem zachodzącym. Droga dalej wiedzie w nieznane. Ale rozjaśnia ją Światło.
Na otaczające i czasem osaczające nas zło potrzebujemy spojrzenia wiary. Zdolnej sprawić, że bezradność nie jest poczuciem bezsiły. Wiary świadomej ograniczeń, ale i bezkreśnie ufającej, że Ten, który nas prowadzi za rękę, nawet z największego zła wyprowadza dobro. Bez tej wiary zginiemy. Pogrążymy się w lęku, nienawiści, rozpaczy. Rozmienimy na drobne. Sparaliżowani nie będziemy w stanie postawić choćby jednego kroku. Przecież ciemna dolina ma swoje wyjście. A trzymający nas za rękę jest większy od wszelkiego zła i grzechu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański, Papież Franciszek mówił o męczennikach, oddających życie.
"Chciałem, aby drugie Drzwi Święte były tutaj, w więzieniu."
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.