Jeśli błędnie diagnozuje się przyczynę, trudno leczyć skutki.
Oj, obrywa się narodowcom. Już od dawna, ale ostatnio też. Tu pielgrzymka, tam jakiś marsz i wylała się na nich fala oburzenia. Słusznie? Częściowo pewnie tak. Jako chrześcijanin widzę w tej ideologii wątki nie do pogodzenia z moją wiarą. I widzę, jak instrumentalnie bywa nauczanie Kościoła przez zwolenników tego nurtu traktowane. Patriotyzm miesza się nieraz narodowcom z nacjonalizmem, a ta ideologia zdecydowanie mi się nie podoba. I nawet trochę się jej boje. Z drugiej jednak strony śmieszą mnie głosy oburzenia części ich przeciwników. Bo widzę, że „przygania kocioł garnkowi, a sam smoli” ;) Dla mnie tak samo wielkim zagrożeniem dla chrześcijaństwa i zdrowego rozsądku są różne ideologie liberalne czy lewicowe. Także te uważające się za chrześcijańskie. Gdy więc widzę jak narodowców krytykuję przedstawiciele tych nurtów...
Jak to zwykle w takich razach bywa tolerancyjny establishment uwiera samo istnienie narodowców; sam fakt, że ktoś (nie umieszczony dotąd w zakładzie psychiatrycznym) ośmiela się mieć takie poglądy. Nic dziwnego, że w krytyce nie sięga się do argumentów, a oburza się. No i szuka się winnych. W tym wypadku winnymi są politycy, którzy zbyt wiele tolerują i policja, która takich spotkań natychmiast nie rozpędza. No i oczywiście biskupi. Bo „przespali”, wcześniej nie zauważyli problemu itd...
Biskupi stosowny dokument w tej sprawie wydali prawie rok temu. Opinię, że to niby ich spóźniona reakcja spowodowała rozrastanie się środowisk polskich nacjonalistów uważam jednak za mocno naiwny. Nie wydaje mi się też, że sposobem na problem powinno być zwalczanie go metodami policyjnymi. Trzeba raczej w końcu zauważyć, jakie są jego przyczyny. A widzę co najmniej dwie. Niestety, do ich powstania przyczynili się też w dużej mierze ci, którzy środowiska patriotyczne/nacjonalistyczne najbardziej dziś krytykują. Niestety, bo nie sądzę, by ktokolwiek zrobił tu jakiś rachunek sumienia, o żalu i postanowieniu poprawy już nie mówiąc.
Jakie to przyczyny? Pierwsza to lata lansowania teorii, że powinniśmy się wstydzić bycia Polakami. Bo jesteśmy gorsi, bo jesteśmy nieudacznikami, bo zaprzepaszczamy wszystkie szanse, bo jesteśmy głupi, bo nic nie umiemy, bo jesteśmy ciemni, zabobonni, zacofani, bo jesteśmy w ogonie Europy i od niej powinniśmy się uczyć, bo potrafimy się tylko kłócić, a nasi ojcowie z wielkim entuzjazmem współpracowali z hitlerowcami zabijającymi Żydów. Nie dziwię się, że są ludzie, którzy mają tego dość i zaczynają bezkrytycznie polskość gloryfikować.
Drugiej przyczyny upatrywałbym w propagowaniu – także od wielu lat – bezideowości i hedonizmu. Liczę się tylko ja, ja i ja; wszystko mi wolno, mam same prawa i nikt niczego ode mnie nie powinien wymagać; państwo nie jest mi do niczego potrzebne (z wyjątkiem tego, by je okradać) rodaków nie lubię, bo są ciemnogrodem. Poświęcenie dla nich? To dobre dla naiwnych. Też nie dziwię się, że co bardziej szlachetnych altruistów taka postawa mierzi.
Tak, lekarstwa na niebezpieczeństwo rozrostu tendencji nacjonalistycznych upatruję we wspieraniu prawdziwego patriotyzmu oraz docenianiu ducha poświęcenia i współpracy. Bez tego ani mądre kazania, ani działania policji nie pomogą. A oburzanie się nie pomoże nigdy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.