Apostołowie swoją wiarę w zmartwychwstanie Jezusa oparli na dowodach, z którymi nie dało się dyskutować. Bo wiara i rozum to nie konkurenci w walce o rząd dusz. To naturalni sojusznicy w odkrywaniu prawdy.
W zmartwychwstanie Chrystusa można wierzyć, ale nie da się go udowodnić – słyszeliśmy pewnie nieraz tę scjentystyczną formułkę. Sprowadza się ona do przekonania, że wiara nie potrzebuje dowodów, bo wówczas stałaby się wiedzą, a nie wiarą. Czy jedno na pewno musi wykluczać drugie? Czy naprawdę nie można mówić o dowodach tam, gdzie sytuacja wymaga od nas aktu wiary?
Ewangelia według prawników
Trzy wielkie nazwiska i autorytety w świecie prawników i trzy opinie, którymi ich autorzy mogli zepsuć sobie reputację w środowisku. „Pracowałem ponad 40 lat jako adwokat w różnych zakątkach świata i jednoznacznie stwierdzam, że dowody na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa są tak mocne, że zmuszają do ich akceptacji i nie pozostawiają żadnego miejsca na wątpliwości”. To sir Lionel Luckhoo (zmarł w 1997 r.), jeden z największych prawników w historii Wielkiej Brytanii, w Księdze Rekordów Guinnessa określony jako „adwokat z największymi sukcesami”.
Simon Greenleaf (zmarł w 1853 r.) był jednym z założycieli szkoły prawniczej Harvardu i autorów amerykańskiego systemu prawnego w zakresie prawa procesowego i przedstawiania dowodów. Był ateistą, który podjął się zbadania zmartwychwstania Chrystusa pod kątem dowodowym, opierając się na stworzonych przez siebie zasadach. Wziął pod prawniczą lupę cztery Ewangelie i zauważył, że zawarte w nich relacje naocznych świadków zgadzają się co do treści, lecz dodają lub omijają różne szczegóły, typowe dla poszczególnych osób. Greenleaf uznał, że to dowodzi ich wiarygodności i że w sądzie zostałyby przyjęte jako dowody w sprawie. „Ewangelie, które zawierałyby te same informacje, te same szczegóły, wskazywałyby na zmowę autorów, np. gdyby spotkali się wcześniej i ustalili jedną wersję zdarzeń po to, by brzmiała wiarygodnie” – uznał wybitny prawnik. Jego zdaniem właśnie zróżnicowanie Ewangelii, a nawet pewne sprzeczności w detalach tylko potwierdzają wiarygodność i niezależność autorów w ich spisywaniu. Po zgromadzeniu i przeanalizowaniu wszystkich pozostałych faktów napisał: „Zmartwychwstanie Chrystusa jest najbardziej wiarygodnym faktem starożytnej historii”. Był pod takim wrażeniem tego, co udowodnił, że przyjął chrzest i napisał książkę „Świadectwo ewangelistów”.
Lord Alfred Denning, prawdopodobnie najbardziej szanowany sędzia angielski XX w., przez 50 lat był kimś w rodzaju guru prawników. On również, po zaznajomieniu się z dowodami na Zmartwychwstanie, doszedł do wniosku, że to prawda, i ogłosił to całemu światu.
Materiał dowodowy
W ubiegłym roku odwiedziłem w Londynie Nicky’ego Gumbela, anglikańskiego pastora i współtwórcę kursów Alpha, adwokata z wieloletnią praktyką. W swoim nauczaniu posługuje się często kategoriami prawniczymi i procesowymi. Mówi na przykład o materiale dowodowym chrześcijaństwa. Na pytanie, czy to przekonuje słuchaczy, odpowiada: – Nie uważam, że można dowieść prawdziwości chrześcijaństwa tak, jak się coś udowadnia w matematyce czy w naukach ścisłych. Ale jednocześnie wiemy, że nasza wiara nie jest irracjonalna, tylko oparta na solidnym materiale dowodowym. I są to dowody trochę przypominające te, które przywołuje się w procesie sądowym. A ponieważ w sumie moje studia prawnicze i praktyka prawnicza zajęły mi 10 lat, to przywiązuję do nich szczególną wagę. Uwierzyłem, że chrześcijaństwo jest prawdą, dokonałem tego kroku wiary, ale też odkrywałem, że moja wiara ma mocne podstawy, że jest materiał dowodowy, który tę wiarę uwiarygodnia. Jeden z ateistów w Wielkiej Brytanii przyznał kiedyś w naukowym piśmie, że życie Jezusa było tak niezwykłe, a Jego osoba tak wymykająca się naszej wyobraźni, że gdyby rzeczywiście nie istniał, to ani Kościół, ani nikt inny nie byłby w stanie kogoś takiego wymyślić.
Jednym z najmocniejszych zdań, jakie usłyszałem od Paula Baddego, badacza i popularyzatora odkrycia Chusty z Manoppello, była jego odpowiedź na moje pytanie, czy on, wzięty publicysta i zagraniczny korespondent niemieckiej prasy, nie bał się ryzykować kariery, pisząc o kawałku jedwabiu, twierdząc, że przedstawia on odbicie twarzy Jezusa Zmartwychwstałego: – Obowiązkiem dziennikarza jest pisanie o prawdzie i rzeczywistości. A nie ma niczego bardziej realnego niż Jezus i to, co się wydarzyło 2000 lat temu: Jezus umarł i zmartwychwstał – powiedział bez wahania. Co takiego dziennikarz znalazł w wizerunku z Manoppello, że zaczął mówić już nie tylko o wierze w Zmartwychwstanie, ale o dowodach na historyczność tego wydarzenia? Czy w Ewangelii jest jakikolwiek ślad pozwalający szukać jakiegoś „dokumentu”, poza pustym grobem, na to, co wydarzyło się w pierwszym dniu tygodnia? Paul odpowiada: – Czytamy w Ewangelii, że dwaj uczniowie zobaczyli otwarty grób. Ale Piotr uwierzył dopiero wtedy, gdy wszedł do środka i zobaczył leżące płótna. Podobnie Jan. W co uwierzyli? Co zobaczyli w środku? Dlaczego nie przekonał ich tylko widok odsuniętego kamienia? Uwierzyli dopiero, gdy zobaczyli pierwsze świadectwo Zmartwychwstania. To kluczowy moment w całej chrześcijańskiej literaturze: i w jednym, i w drugim przypadku jest mowa o płótnach leżących na swoim miejscu. Nie o żadnej wizji, nie o pięknym zapachu, nie o świetle, ale o płótnach właśnie. Te tkaniny musiały być objawieniem dla chrześcijan. Oba te płótna istnieją – duże w Turynie, mówiące ze szczegółami o męce Pana, oraz drugie w Manoppello, które mówi o Jego zmartwychwstaniu.
Dotknij i wierz
„Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” – słyszy apostoł Tomasz od Jezusa, gdy dostaje to, czego chciał: namacalny – dosłownie – dowód na to, że Pan prawdziwie zmartwychwstał. „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” – mówił hardo parę dni wcześniej, choć pozostali uczniowie zapewniali go: „Widzieliśmy Pana”. Dopiero gdy Jezus ukazuje się również jemu i mówi: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!”, wyznaje z wiarą: „Pan mój i Bóg mój”.
No właśnie: z wiarą czy z przekonaniem opartym na dowodach? Z jakiegoś powodu Jezus – mimo że wyraźnie wskazał na pewną „wyższość” wiary tych, którzy uwierzyli, choć nie mieli takiej łaski dotknięcia Go jak Tomasz – w pewnym sensie zniża się do niedowiarstwa swojego ucznia, jakby tym samym pokazując, że rozumie wszystkich, którzy muszą dotknąć, zmierzyć, policzyć, zważyć, przeanalizować fakty i zweryfikować dowody. A skoro tak, to jakie my mamy prawo, by wykluczyć, że Bóg w swojej wolności chciał zostawić jakieś namacalne dowody zmartwychwstania Chrystusa wszystkim niedowiarkom w kolejnych pokoleniach? Czy trop, podkreślany przez Paula Baddego, wskazujący na to, co dwaj uczniowie znaleźli w grobie, nie jest tutaj kluczowy? Czy pierwszymi świadkami Zmartwychwstania były płótna, które jednocześnie stały się dowodami, po których ujrzeniu dwaj uczniowie nie mieli już żadnych wątpliwości?
Łaska i natura
Wiemy, że wiara jest łaską, bez której same dowody nie wystarczą. Mogą zaintrygować, ale niekoniecznie muszą przełożyć się na akt wiary: „Pan mój i Bóg mój”. Jednocześnie wiara też domaga się zrozumienia (fides quaerens intellectum), dowodów na to, że nie jest czymś irracjonalnym, choć zarazem wykraczającym poza rozum. Wymienieni na początku prawnicy też musieli doświadczyć łaski wiary: wprawdzie udowodnili racjonalność chrześcijaństwa za pomocą naukowo-prawniczych narzędzi i dedukcji, ale dowody, które zgromadzili i przeanalizowali, były tylko naturalną podstawą, na której mogła pracować łaska wiary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.