O drodze czcigodnej służebnicy Bożej Hanny Chrzanowskiej na ołtarze opowiada ks. Mieczysław Niepsuj, postulator jej procesu beatyfikacyjnego na etapie rzymskim.
Bogdan Gancarz, Miłosz Kluba: Czy jako kleryk lub młody kapłan zetknął się Ksiądz z Hanną Chrzanowską?
Ks. Mieczysław Niepsuj: Miałem szczęście słuchać jej wykładu w seminarium pod koniec lat 60. W ramach zajęć z teologii pastoralnej Hanna Chrzanowska opowiadała nam o opiece nad chorymi, jaką sprawowała z pomocą sióstr zakonnych i innych wolontariuszy w krakowskich parafiach. To było moje jedyne spotkanie z nią.
Jaką była wykładowczynią?
Słuchaliśmy jej z zaciekawieniem, bo to, co nam przekazywała, było pełne serca, żaru i osobistego zaangażowania. Czuło się, że ona tym żyła, a nas starała się pozyskać do pomocy w tym dziele.
Jak to się stało, że właśnie Ksiądz został rzymskim postulatorem jej procesu?
W 2002 r. liczące 12 tomów dzieło diecezjalnego procesu kanonizacyjnego o życiu Hanny Chrzanowskiej trafiło do Watykanu. I tu rozpoczął się drugi etap tego procesu – rzymski. Wstępem do niego była nominacja postulatora sprawy. Z propozycją podjęcia się tego zadania zwrócił się do mnie ks. Andrzej Scąber (referent ds. kanonizacyjnych archidiecezji krakowskiej – red.). Nie śmiałem odmówić. W roku 2006 otrzymałem nominację od kard. Stanisława Dziwisza, którą Kongregacja ds. Świętych zatwierdziła.
Na czym polegało to zadanie? Musiał Ksiądz przeczytać te wszystkie akta?
Sam nie byłem w stanie tego zrobić. Na szczęście udało mi się znaleźć pomocnych ludzi – dwóch relatorów. Byli nimi najpierw ks. dr Hieronim Fokciński SJ, a potem ks. prof. Zdzisław Kijas OFM. Moim współpracownikiem był także dr Aleksander Nowak. Na podstawie materiału zebranego w procesie diecezjalnym powstał 700-stronicowy dokument zatytułowany „Positio super vita, virtutibus et fama sanctitatis” (O życiu, cnotach i opinii świętości). W tym dokumencie starałem się udowodnić na podstawie zeznań świadków, którzy byli przesłuchiwani w krakowskiej części procesu, że służebnica Boża Hanna Chrzanowska praktykowała cnoty kanoniczne i moralne w stopniu heroicznym. Komisje teologów, biskupów i kardynałów po przestudiowaniu opracowanych tez wydały oceny aprobujące heroiczność jej cnót. Biorąc pod uwagę ich głosy, Ojciec Święty Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót 30 września 2016 roku.
Co w trakcie analizy tych akt zwróciło Księdza szczególną uwagę? Jaki obraz służebnicy Bożej z nich się wyłonił?
Uderzający był charyzmat naturalnej dobroci i uczynności względem innych, którym od dzieciństwa Hanna Chrzanowska była ubogacona. Z tej drogi nie zeszła ani na moment, pomimo wszelkiego rodzaju przeszkód i trudnych doświadczeń życiowych, jakie ją spotykały. Była córką profesora, polonisty. Po maturze rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zaliczyła dwa semestry, bo gdy dowiedziała się, że w Warszawie została otwarta Szkoła Pielęgniarek, natychmiast się do niej przeniosła. Można powiedzieć, że porzuciła coś wyższego na rzecz czegoś niższego. Była uzdolniona literacko, mogła w przyszłości zająć wysokie stanowisko w świecie nauki. Ona tymczasem wybrała posługę ludziom chorym, biednym i opuszczonym. W tej dziedzinie kształciła się w kraju i za granicą. Była na rocznym stypendium we Francji, potem pół roku w Stanach Zjednoczonych i jeden miesiąc w Belgii. Wszystko po to, żeby poznać lepiej pracę pielęgniarki i później zaadaptować to, czego się nauczyła, do polskich warunków. Zdobytą wiedzą dzieliła się z innymi pielęgniarkami, pisała dla nich podręczniki, troszczyła się o ich formację zawodową i duchową.
Jak w aktach procesowych zostały naświetlone relacje Hanny Chrzanowskiej z Karolem Wojtyłą, który mówił o niej, że „była mu wielką pomocą”?
Po wojnie Hanna Chrzanowska szybko zorientowała się, że swoje dzieło pomocy chorym musi związać z Kościołem. Zaczęła więc szukać kontaktów z duszpasterzami. I wtedy spotkała ks. Karola Wojtyłę. Instynktownie wyczuła w nim pokrewną duszę. On jej utorował drogę do mariackiego proboszcza ks. infułata Ferdynanda Machaya i innych proboszczów, którzy udostępniali jej pomieszczenia kościelne i pomagali materialnie rozwijającemu się dziełu miłosierdzia. Ten kontakt jeszcze bardziej się umacniał z biskupem, arcybiskupem i kardynałem Wojtyłą. Warto wiedzieć, że w okresie Wielkiego Postu w roku 1960 Hanna Chrzanowska odwiedziła razem z biskupem Karolem Wojtyłą 35 chorych w ich mieszkaniach. Biskup nawiedzał z nią także chorych, dla których organizowała rekolekcje w Trzebini i Staniątkach. Zachowały się listy, które pisała do kard. K. Wojtyły. Kładzie mu w nich na sercu kontynuację swojego dzieła i troskę o formację pielęgniarek.
Od jej śmierci minęło 45 lat. Czego dziś możemy się uczyć, czytając jej życiorys?
Choć zmieniły się czasy, w sprawach, którym poświęciła swe życie Hanna Chrzanowska, chyba nic się nie zmieniło. Wiemy, z jakimi problemami borykają się obecnie służba zdrowia i chorzy. Choć mówi się wiele na ten temat, wciąż nie wiadomo, jak rozwiązać te trudności, aby chorzy mogli szybko uzyskać pomoc, aby mogli spotkać lekarzy i pielęgniarki z powołania. Także dziś sprawą najważniejszą pozostaje troska o dobrą formację zawodową i duchową lekarzy i pielęgniarek. Człowiek chory i cierpiący poczuje prawdziwą ulgę, jeśli odczuje na sobie pełne miłości i pomocy ręce Chrystusa w ludziach, którzy się nim opiekują. Na tej formacji bardzo zależało czcigodnej służebnicy Bożej Hannie Chrzanowskiej.
A osoby, które nie są ani pielęgniarkami, ani lekarzami?
Każdy może się od niej uczyć. Przecież Jezus powiedział, że „biednych zawsze będziecie mieć u siebie”. Dzisiaj też nie brakuje osób samotnych, bezdomnych, zamkniętych w czterech ścianach swojego mieszkania, które potrzebują pomocy innych. Dlatego wszyscy musimy się kształtować w tej szkole, którą nam podsuwa nowa błogosławiona.
Droga Hanny Chrzanowskiej do wiary to z kolei przykład otwartości na łaskę. Wychowała się przecież w domu, w którym nie było religijności.
Ojciec był katolikiem, matka ewangeliczką, ale nie byli ludźmi praktykującymi. Nie potrafili więc przekazać swojej córce wartości religijnych. Troszczyli się jednak o jej wychowanie patriotyczne i potrafili zaszczepić w jej sercu naturalną dobroć. W miarę jak Hanna dorastała i musiała stawiać czoła przerastającym ją zadaniom pomocy innym ludziom, szczególnie w czasie II wojny światowej, dochodziła do przekonania, że o własnych siłach nie da się im wszystkim pomóc, że trzeba oprzeć się na Bogu. Duże znaczenie w tym dochodzeniu do wiary miał dla niej Tyniec i opactwo benedyktynów. Jeździła tam pod koniec swojego życia i została nawet oblatką benedyktyńską.
Podsumowując rozmowę, czego i kogo patronką będzie mogła być nowa błogosławiona?
Na pewno patronką służby zdrowia. Na pewno też patronką ludzi chorych. Ona stała się pielęgniarką całkowicie oddaną swoim pacjentom, bo miała do tego powołanie. Na pewno może być patronką wszystkich poszukujących Boga. Także tych, którzy chcą dobrze wykonywać swój zawód, którzy chcą odczytać dobrze swoje życiowe powołanie. W każdej dziedzinie życia jesteśmy powołani, aby w drugim człowieku widzieć Chrystusa i służyć mu jak Chrystusowi. Bo z tego będziemy sądzeni, gdy staniemy przed Bogiem na końcu naszego życia.• krakow@gosc.pl
Fragment listu Hanny Chrzanowskiej do kard. Karola Wojtyły.
Jest mi dobrze na duchu. Jakże chcę wrócić do pracy, w której jestem potrzebna, i patrzeć jeszcze na piękno świata, które w czasie mojej grzesznej, bezbożnej młodości było dla mnie najwyższym motywem. Ale już wiem od jakiegoś czasu, od niedawnej wędrówki po bieszczadzkich połoninach, że to piękno jest niczym wobec tego, które mnie czeka po śmierci. Boże mój, jakże będę szczęśliwa, jeśli będzie mi dane już teraz odejść. Nie, nie chodzi o piękno. Chodzi o Miłość, w której kiedyś, po pokucie tak bardzo mi należnej, zamieszkam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).