Spędził 19,5 roku w więzieniach, budził postrach, bił i kradł. A jednak 11 marca został w Katowicach ustanowiony nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. Poznaj historię człowieka, którego nienawiść skruszył Jezus Miłosierny.
Ledwie skończył 17 lat, policjanci znaleźli ukradzione przez niego radia samochodowe. Trafił za kraty. Został grypsującym, czyli członkiem najwyższej kasty w więziennym światku. Na pierwszym widzeniu rozmawiał z mamą przez słuchawkę telefoniczną, oddzielony „pleksą”. Ze śmiechem zapytał, czy zrobiła sobie pasemka. Mama nie odpowiedziała, tylko posmutniała. – A moja siostra na to: „Z czego się śmiejesz, mama przez ciebie posiwiała” – wspomina.
Wyszedł po dwóch latach i natychmiast zaczął pić z dawnymi kumplami, obrabiać sklepy, kioski i samochody. Często bił kogoś w knajpie, raz zdemolował bar. Mama pytała, czy koledzy są dla niego ważniejsi od rodziny. Przypomniała, że gdy siedział, kumple o nim nie pamiętali, a ona odwiedzała go regularnie.
Krzysiek jednak w czasie tej rozmowy wyszedł, bo czekali na niego koledzy. Wkrótce po pijanemu zaatakował przechodzących policjantów i wrócił do więzienia. Na wolności był zaledwie 36 dni.
Wołanie o śmierć
Brutalnie bił innych więźniów pod byle pretekstem. Często był karany pobytem w celi izolacyjnej, a nawet dźwiękoszczelnej. Był z tego dumny. Wyszedł po pięciu latach z przekonaniem, że dzięki swojej silnej woli nie będzie pił i zacznie normalnie żyć. Podjął pracę, którą załatwił mu tata. A jednak znów sięgnął po alkohol. Nie upijał się codziennie, ale jeśli już to robił, to prawie zawsze kogoś pobił.
Raz w barze spotkał kolegów, którzy znali pewną bogatą rodzinę i planowali na nią napad. Krzysiek, nietrzeźwy tak jak kumple, dołączył do nich. Weszli do domu, bijąc napotkanych mężczyzn. Na szczęście ktoś wezwał policję. Na wolności był trzy miesiące i trzy dni.
Za kratami jego nienawiść osiągnęła apogeum. Miał pretensje do jednego ze wspólników i chciał go zabić. Z kilkoma kolegami kontrolował handel narkotykami w całym więzieniu. A jednak wieczorami, dręczony nienawiścią, zaczął... wołać do Boga. Najpierw o śmierć – żeby się już nigdy nie obudzić. Rankiem po obudzeniu się był zły, że znów będzie się męczył...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.