Papież Franciszek nie powiedział, kto jego zdaniem instrumentalnie traktuje Boga. To może pokażmy palcem za niego?
Ciekawe było to dzisiejsze wystąpienie papieża Franciszka na Anioł Pański. Jak to robi zazwyczaj, nawiązał w nim do czytań dnia. Tym razem do sceny wypędzenia przekupniów ze świątyni. I wskazał na coś co zagraża każdemu wierzącemu: na pokusę instrumentalnego traktowanie Boga. Używania Go dla swoich spraw.
Paskudztwo? No oczywiście. Przyczynia się do odrzucania Boga. Bo zasłaniający się Nim dla załatwienia swoich brudnych spraw czyni go współwinnym swoich nieprawości. Wyraźnie zakazuje tego drugie przykazanie. Pytanie tylko kogo właściwie Papież miał na myśli? Nie chodzi o imiona i nazwiska, ale o jakie konkretne postawy mu chodziło? Bo skoro mówił raczej do katolików, to chyba nie miał na myśli islamskiego fundamentalizmu i zabijania w imię Boga, prawda?
Z całą pewnością nie mówił o mnie - pomyślałem sobie. Nie no, nie dlatego, że ani moje nazwisko ani nawet nazwa naszego portalu nic mu nie mówią, ale dlatego, że ja przecież jestem w tym względzie zawsze w porządku - założyłem zadowolony z siebie. Oczywiście bez głębszego zastanowienia się, bo po co. „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” to tylko ceremoniał. Praktyczne zastosowanie do ujawnienia winnych ma nie bijąca się w piersi pięść, ale palec wskazujący. No ale skoro ustaliliśmy już, że nie moja wina, to czyja?
Przypatrzmy się postawie religijnego konserwatyzmu. Dość powszechnej. „Ma być tak, jak było dawniej; raz obranej koleiny na drodze nie należy zmieniać”. A może warto spytać, co o tkwieniu w tej koleinie powiedziałby Jezus? Bo może trzeba trzymać się drogi, a koleina prowadzi na manowce?
Spójrzmy też na religijną postępowość. Też dość częstą. „Wiarę, by była atrakcyjna dla dzisiejszego człowieka, trzeba dostosować do zdobyczy zmieniającego się świata”. No tak, dobrze, ale jak te zmiany mają się do Ewangelii? Trzymają się jej czy udajemy mądrzejszych od Jezusa?
Przeciwnicy ekumenizmu powinni samych siebie spytać, jak ich trzymanie się starych uprzedzeń ma się do prawdy. Zwolennicy hurraekumenizmu - czy nie relatywizują nauki Ewangelii. Zwolennicy dialogu międzyreligijnego, czy jeszcze wierzą, że jedynym zbawicielem człowieka jest Jezus. Przeciwnicy takiego dialogu, czy nie zapomnieli, że mają kochać nawet nieprzyjaciół. Entuzjaści uwielbiania - czy nie pogardzają tymi, którym tak wiele spektakularnych darów nie zostało danych. Odsądzający takich nowinkarzy od czci i wiary - czy nie utrudniają pracy Duchowi Świętemu. Zwolennicy komunii na stojąco i do ręki, czy naprawdę nie stanowi to okazji do lekceważenia Jezusa. Zwolennicy komunii do ust i na klęcząco - czy rozumieją, że w obrzędzie komunii nie chodzi o adorację, ale o karmienie się chlebem pielgrzymów. I tak dalej i tak dalej...
Tak, zagrożenie instrumentalnym traktowaniem Boga jest dość powszechne. Tyle że chyba równie powszechnie zagrożenie to jest niedostrzegane. Ścierając się o różne sprawy zakładamy, że nasze poglądy, nasze idee, w całej rozciągłości mają certyfikat poprawności z pieczątką samego Boga. Tymczasem prawda .. nie, wcale nie leży pośrodku. Raczej jest po prostu głębiej...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.