O tym, dlaczego świeckich nie należy się bać, i o wychodzeniu z Jezusem na ulice mówi ojciec Bartosz Madejski OMI, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach-Koszutce.
Joanna Juroszek: Dlaczego młody Bartek wybrał oblatów?
Ojciec Bartosz Madejski: Jestem z Gorzowa Wielkopolskiego. Swoje nawrócenie przeżyłem, kiedy miałem 18 lat. Czułem, że idzie ono w kierunku kapłaństwa. Miałem wtedy dwa mocne pragnienia. Pierwsze: żeby Pan Jezus był dla mnie najważniejszy, żeby między nami była bardzo mocna relacja przyjacielska. I to, czytając o założycielu oblatów, św. Eugeniuszu de Mazenod, odkryłem właśnie u niego. Drugim moim pragnieniem było uwrażliwienie na ludzi oddalonych i opuszczonych. To też znalazłem u naszego założyciela. Zobaczyłem również (wcześniej tego nie wiedziałem), że oblaci są w Gorzowie – i to był dla mnie wyraźny znak. Potem okazało się, że mój kolega z ławki poszedł właśnie do tego zgromadzenia. Jest rok wyżej. Widziałem, jak Pan Bóg mi podpowiada: „Bartek, nie kombinuj, tu blisko jest dla ciebie miejsce”.
A jak długo Ojciec jest na katowickiej Koszutce?
W Katowicach piąty rok jestem proboszczem. Wcześniej trzy lata byłem tu wikarym, a w międzyczasie przez pięć lat posługiwałem w Kokotku. Komuś może się wydawać, że jestem tu już bardzo długo, od 2005 roku. Myślę, że jest to też pozytywne. U wielu dzięki temu rodzi się poczucie pewnej stałości, zaufania: „Tego gościa to już długo znamy”. Jak wróciłem, to nie trzeba było się obwąchiwać, tylko od razu do roboty.
Niektórzy księża boją się świeckich w Kościele, bo obawiają się, że zajmą ich miejsce… Ojcowie oblaci tego się nie boją, bo sami żyją we wspólnocie?
Na pewno życie we wspólnocie wiele nam ułatwia. Braterskie relacje, nawet nie do końca świadomie, przekładają się na naszą współpracę ze świeckimi. Myślę, że ten lęk księży jest trochę na wyrost. W Polsce świeccy przez lata uczeni są „okopania się w kościelnych ławkach”. Jeszcze daleko do tego, by przejmowali nasze funkcje. Ja bardziej obawiam się tej drugiej strony. Uważam, że niepotrzebnie czeka się, żeby to proboszcz wszystko zrobił. Niektórzy sądzą, że ksiądz we wszystkim musi być liderem, o wszystkim decydować…
Inicjatorami stałej adoracji Jezusa u ojców franciszkanów w Panewnikach byli świeccy. Podobnie dzieje się i na Koszutce. Do proboszcza przyszła pewna dziewczyna…
No tak, przyszła do mnie z prośbą o nocną adorację. I ja nawet się ucieszyłem, bo sam miałem już w głowie pomysł, żeby właśnie taką adorację wprowadzić z piątku na sobotę. Kiedy przyszła Agnieszka, zapytałem ją: „Obstawisz to, będziesz tego pilnować?”. „Jasne” – odpowiedziała. „To zostawimy ci telefon alarmowy, gdyby działo się coś niepokojącego, i super”. Cieszyłem się, że oddolna inicjatywa złączyła się z moim zamysłem, którego nie miałem sił rozpoczynać.
Dziś na Koszutce Jezusa adorować można w ciągu dnia i w nocy z piątku na sobotę. Jeśli znajdą się chętni, to uzyskają zgodę proboszcza na kolejne noce z Najświętszym Sakramentem?
Tak, jestem na to otwarty. Ale wiem też, że trzeba do tego podejść roztropnie, nie ambicjonalnie. Żeby adorowanie naprawdę wypływało z potrzeby serca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).