Chciał być wiejskim lekarzem, później wiejskim proboszczem. Został pasterzem najważniejszej francuskiej diecezji. Droga nowego arcybiskupa Paryża wymyka się wszelkim schematom kościelnej „kariery”.
Do soboty 6 stycznia abp Michel Christian Alain Aupetit z pewnością nie udzieli wywiadu „Gościowi Niedzielnemu”. Bynajmniej nie z powodu długiej kolejki, w której ustawiły się francuskie i zagraniczne media. One również nie mogą liczyć do tego czasu na podkręcanie czytelnictwa, oglądalności i „klikalności” ekskluzywną rozmową z jednym z najważniejszych hierarchów w Kościele katolickim. Powód jest prosty: do czasu swojego ingresu do paryskiej katedry Notre Dame abp Aupetit postanowił nie udzielać wywiadów. To żaden kaprys, mur obronny ani chęć zademonstrowania „majestatu urzędu”, tylko – jak zapewniają znający biskupa – zwykła potrzeba wyciszenia się i przemodlenia tego, do czego został wezwany. To jedna z wielu dobrze rokujących cech nowego pasterza Paryża.
Człowiek, który wiary nie wyniósł z domu („nogi mojego ojca nigdy nie przekroczyły progu żadnego kościoła”), wykształcony lekarz z wieloletnią praktyką, a następnie ksiądz z tzw. późnego powołania (święcenia otrzymał w wielu 44 lat); zapalony duszpasterz, a zarazem wybitny znawca zagadnień bioetycznych i precyzyjny krytyk wszelkich form manipulacji ludzkim życiem. Decyzja papieża, by duchowny właśnie z takim „zaopatrzeniem” stanął na czele paryskiej archidiecezji, to wyraźny sygnał dla Kościoła we Francji i dla całego kraju: łaska dojrzałej wiary i wierność doktrynie jest możliwa także wtedy, gdy wychowałeś się w środowisku obojętnym religijnie lub wręcz wrogim wierze. Co akurat nad Sekwaną nie jest szczególnie rzadkim zjawiskiem.
Jednocześnie ta nominacja wskazuje wyraźnie na pewną ciągłość kierunku, w jakim zmierza paryska archidiecezja: Michel Aupetit przyjął święcenia kapłańskie z rąk legendarnego arcybiskupa Paryża, kard. Jeana-Marie Lustigera, a sakrę biskupią otrzymał od jego następcy, a swojego poprzednika, kard. André Vingt-Trois. Trzy różne osobowości i trzy różne biografie łączy jedna wspólna cecha, charakterystyczna dla nowego pokolenia francuskich biskupów: przekonanie, że Francja potrzebuje nowej ewangelizacji w pełnym wymiarze – duchowym, moralnym, społecznym i politycznym. Reforma, którą zapoczątkował w Paryżu kard. Lustiger, kontynuowana przez jego ucznia i następcę kard. Vingt-Trois, teraz będzie miała kolejną odsłonę w wykonaniu arcybiskupa, a wkrótce z pewnością kardynała Aupetita. To kolejna w ciągu ostatnich lat bardzo dobra wiadomość dla Francji i francuskiego Kościoła. Paryż od czasów kard. Lustigera skutecznie zaraża resztę francuskich diecezji wiarą, że tylko sól, która nie utraciła smaku, ma siłę zmieniać rzeczywistość kościelną i społeczną.
Nic z Wersalu
Trudno o większy symboliczny paradoks: przyszły arcybiskup Paryża urodził się w Wersalu, a więc w miejscu, którego nazwa funkcjonuje jako synonim przepychu i majestatu władzy, ale też pewnej wytworności, dworskości manier. Tymczasem on sam w swoim sposobie bycia wydaje się wolny od ograniczeń, jakie niesie nadmierne przywiązanie do zewnętrznych form i patetycznej ceremonialności. Myliłby się jednak ktoś, kto chciałby z tego wyciągać wniosek, że arcybiskupem Paryża zostaje jakiś „kościelny luzak”, który kokietuje słuchaczy tanimi grypsami i lekceważącymi otoczenie manierami. Przeciwnie, wystarczy obejrzeć w internecie liczne wystąpienia publiczne abp. Aupetita, by przekonać się, że jest człowiekiem nie tylko dużej kultury osobistej, ale również kultury i precyzji języka, którego używa w nazywaniu najtrudniejszych zagadnień, zwłaszcza tych związanych z bioetyką. Jednocześnie jest to styl bycia i komunikacji wolny od zbędnych „pióropuszy”, typowych właśnie dla wersalskiej dworskości, nieobcej również w wielu środowiskach kościelnych. Okazuje się bowiem, że o sprawach najwyższej wagi i kwestiach najtrudniejszych można mówić językiem jednocześnie precyzyjnym i zrozumiałym dla mas, a szacunek dla pełnionego urzędu da się łączyć z dystansem do samego siebie i brakiem dystansu wobec otoczenia.
W przypadku abp. Aupetita to połączenie jest możliwe dzięki dwóm rzeczom: głębokiej duchowości oraz długoletniemu doświadczeniu. Nie codziennie zdarza się bowiem, by księdzem, biskupem, arcybiskupem i kardynałem zostawał człowiek, który przez lata pracował jako lekarz, a jednocześnie osoba, która równolegle do kariery zawodowej rozwijała swoje życie duchowe, nie mając właściwie żadnego religijnego punktu odniesienia w środowisku, w którym wyrastała.
Między marzeniami a powołaniem
„Byłem lekarzem, który walczy o życie, teraz jestem w służbie życia wiecznego” – mówił w jednym ze swoich nielicznych wywiadów już jako duchowny. Swoją pierwszą Biblię kupił w wieku 20 lat. „Chociaż pochodzę z rodziny niezbyt praktykującej, to zawsze czułem jakieś przywiązanie do modlitwy osobistej i niedzielnej Mszy św.” – mówił w wywiadzie dla Radia Notre Dame. W praktyce nie wyniósł z domu wiary, która dojrzewała w nim niezależnie od warunków zewnętrznych.
Bardzo chciał zostać lekarzem i założyć rodzinę. Pierwsze marzenie zrealizował, drugie ustąpiło powołaniu do kapłaństwa, które zrodziło się w czasie wykonywania pracy zawodowej w Colombes w departamencie Hauts-de-Seine na północ od Paryża. Nie obyło się bez walki, bo minęło wiele lat, zanim zdecydował się przestąpić próg seminarium duchownego. Z sylwetki abp. Aupetita zamieszczonej w dzienniku „La Croix” wynika, że praktyka lekarska nie przeszkadzała mu pogłębiać wiary przez odpowiednią lekturę, rekolekcje, a nawet kursy teologii. Towarzyszyło temu autentyczne i naturalne pragnienie spotkania kobiety, z którą mógłby dzielić resztę życia.
Równie autentyczne, a z czasem silniejsze, okazało się powołanie do kapłaństwa. W wywiadzie dla „Paris Match”, jednym z dwóch w czasie trzyletniej posługi jako biskup Nanterre, mówił: „Zawsze miałem wiarę. Ale oprócz mojej matki, która chodziła na Mszę w niedzielę, nikt w moim domu nie był praktykujący. Mój ojciec, kolejarz, nigdy nie postawił stopy w kościele. Poza tym chciałem się ożenić i czekałem, aby znaleźć tę, z którą założę rodzinę. W wieku 20 lat dotknęła mnie kwestia powołania, dojrzewanie zajęło kilkanaście lat”. Urodzony w 1951 r. Michel Aupetit księdzem został dopiero w 1995 roku.
Boskie start-upy
Wiele razy podkreślał, że marzył o posadzie wiejskiego lekarza, a ponieważ ta ścieżka kariery została przerwana, już po święceniach marzył o posłudze wiejskiego proboszcza. Przez parę lat posługiwał jako wikary w parafiach archidiecezji paryskiej, równocześnie studiując etykę medycyny. W 2006 r. było jasne, że i marzenia o wiejskiej parafii raczej się nie ziszczą: abp André Vingt-Trois powołał go na stanowisko wikariusza generalnego. W lutym 2013 r. papież Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym Paryża, a rok później papież Franciszek powierzył mu diecezję Nanterre. Media francuskie przypomniały niedawno, że jako biskup wyznaczył dla swojej diecezji trzy priorytety: solidarność, rodzinę, młodzież. W niedawnym liście pasterskim zadał swoim diecezjanom dwa pytania: „W jaki sposób wychodzicie, by spotkać tych, którzy nie przychodzą do kościoła? Jak wychodzicie do tych, którzy nie znają Chrystusa?”. Uważał, że w ewangelizacji należy wykorzystywać wszystkie talenty, jakimi Bóg obdarza ludzi w danym miejscu i czasie. „Mamy szczęście przebywać w regionie o wyjątkowej kreatywności, musimy więc uruchomić »boskie start-upy«” – mówił w jednym z wystąpień.
„To kiedyś wyjdzie”
Chociaż wielu zapamiętało go jako człowieka o dość łagodnej osobowości, jednocześnie podkreśla się jego bezkompromisowość w sprawach związanych z bioetyką. Jest specjalistą, który zna od środka najdelikatniejsze problemy etyczne związane z badaniami naukowymi w medycynie, i z pewnością nie zawaha się poruszać tych tematów w debacie publicznej. A jako arcybiskup Paryża zapewne będzie miał okazję częściej niż dotąd zabierać głos w kontrowersyjnych sprawach. Znający go uważają, że nie będzie miał z tym problemu. Niedawno został wybrany na przewodniczącego rady episkopatu ds. bioetycznych i politycznych. Powiedział przy tej okazji: „W naszym kraju istnieje znieczulenie świadomości [w kwestiach bioetycznych]. To kiedyś wyjdzie w taki czy inny sposób. Ludzie urodzeni w krajach najsłabiej rozwiniętych mają dziś około trzydziestu lat i zadają pytania o przynależność, jak Arthur Kermalvezen w książce »Born of Unknown Sperm«”. Chodzi o trudny do ogarnięcia problem tożsamości osób urodzonych w ramach procedury in vitro, gdzie możliwe kombinacje i warianty generują m.in. takie problemy jak brak znajomości rodziców.
Abp Aupetit nie będzie też łatwym biskupem dla polityków, którzy chcieliby forsować kolejne rewolucyjne projekty uderzające w rodzinę i prawdę o ludzkiej płciowości. „Wszystkie te kombinacje, takie jak »małżeństwo dla wszystkich«, będą miały kiedyś katastrofalne konsekwencje” – mówił w okresie gorących sporów o legalizację „małżeństw” homoseksualnych.
Paryż trzeci raz z rzędu dostaje pasterza z krwi i kości. Zdecydowanego menedżera i człowieka modlitwy. Pasjonata muzyki i sztuki (jest znakomitym gitarzystą, a jego rzeźba Chrystusa stoi przy wejściu do jednego z paryskich kościołów) i specjalisty od najtrudniejszych kwestii bioetycznych. Lekarza z zawodu i kapłana z powołania. Nadchodzi dobry czas dla Paryża i Kościoła we Francji, która potrzebuje długotrwałej terapii, by wrócić do swojej duchowej formy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.